Wiemy już, że Rosjanie do ataku na Ukrainę użyli rakiet balistycznych wyprodukowanych w Korei Północnej - potwierdzili to zarówno Amerykanie, jak i Ukraińcy. Zachód to oczywiście potępił, Waszyngton nałożył sankcje na podmioty zaangażowane w transfer broni, ale jest też druga strona medalu - Rosjanie pozwalają Zachodowi zrozumieć północnokoreański program rakietowy.
O tym, że Korea Północna może dostarczać Rosji uzbrojenie, mówiło się już w drugiej połowie ubiegłego roku. Wskazywały na to m.in. zdjęcia satelitarne leżącej w pobliżu granicy z Rosją stacji kolejowej Tumangang, na której w październiku zaobserwowano bezprecedensowe wzmożenie kolejowego ruchu towarowego.
Coś, co dotychczas pozostawało jedynie w sferze domysłów, zostało potwierdzone na początku roku. Stany Zjednoczone - słowami rzecznika Rady Bezpieczeństwa Narodowego Johna Kirby'ego - jako pierwsze poinformowały, że Rosja użyła przeciwko siłom ukraińskim pocisków balistycznych i wyrzutni przekazanych przez Pjongjang.
We wtorek Biały Dom i sojusznicy wydali wspólne oświadczenie, w którym potępiono transfery broni między Koreą Północną a Rosją, w tym zakup przez Moskwę pocisków balistycznych oraz użycie ich przez Moskwę przeciwko Ukrainie w dniach 30 grudnia ub.r. i 2 stycznia. Przypomnijmy, 29 grudnia Kreml rozpoczął serię zmasowanych ataków rakietowych na ukraińskie miasta. Wielu ekspertów twierdzi, że to największa taka kampania od początku pełnoskalowej wojny, czyli od 24 lutego 2022 roku.
Choć Zachód potępił wsparcie Pjongjangu dla Moskwy, a amerykański Departament Stanu dodatkowo nałożył w czwartek sankcje na trzy rosyjskie podmioty i jedną osobę zaangażowane w transfer i testowanie północnokoreańskich pocisków balistycznych, to użycie ich przez Rosję dostarczyło sojusznikom Ukrainy cennych informacji technicznych dotyczących północnokoreańskiego programu rakietowego.
Fabian Hinz z Międzynarodowego Instytutu Badań Strategicznych (IISS), brytyjskiego think tanku zajmującego się sprawami międzynarodowymi, powiedział - cytowany przez "Newsweek" - że istnieje wiele informacji i danych, które można uzyskać w związku z użyciem przez Moskwę północnokoreańskich pocisków.
Analityk zaznaczył, że program rakietowy Pjongjangu jest owiany tajemnicą, a zachodnie wywiady prawdopodobnie wiedzą o nim znacznie mniej niż kraje takie jak Iran czy Chiny. Nawet bez zbadania wraku pocisku można się wiele dowiedzieć na temat jego profilu lotu, zasięgu i skuteczności zachodniej obrony powietrznej - dodał, podkreślając, że na tej podstawie można ulepszyć systemy obrony powietrznej produkowane na Zachodzie, takie jak Patriot.
Ekspert dodał, że użycie północnokoreańskiej broni w Ukrainie może być również pomocne w ocenie jakości produkcji rakiet w Korei Północnej oraz ich dokładności w warunkach bojowych. Rozebranie wraku rakiety ujawniłoby również szczegóły dotyczące działania systemu naprowadzania, jego zaawansowania oraz informacje dotyczące stosowanego paliwa - argumentował Fabian Hinz w rozmowie z "Newsweekiem".
Korzyści jest jednak więcej. Zachód mógłby się również wiele dowiedzieć na temat jakości północnokoreańskiej elektroniki, jej pochodzenia i łańcuchów dostaw. W tym kontekście dałoby się ustalić, czy Pjongjang pozyskuje komponenty do produkcji broni przez pośredników.
Analityk z IISS powiedział, że choć Korea Północna eksportowała już część swoich starszych rakiet, to niewiele wiadomo o broni nowszej generacji. Możliwość przyjrzenia im się z bliska byłaby naprawdę cenna - podkreślił.
Na Zachodzie panuje przekonanie, że Rosja użyła przeciwko siłom ukraińskim KN-23, czyli pocisków balistycznych bardzo krótkiego zasięgu na paliwo stałe. Są one zdolne do przenoszenia głowic jądrowych i w pewnym stopniu pokrywają się z rosyjskimi Iskanderami (mają zbliżone wymiary i parametry).
Ambasador Korei Południowej przy ONZ Hwang Joon-kook oświadczył w środę podczas posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, że Korea Północna, przekazując Rosji swoje rakiety, traktuje Ukrainę jako poligon doświadczalny dla swojej broni.
W ostatnich tygodniach i miesiącach Korea Północna przeprowadziła serię testów swoich pocisków balistycznych. Do ostatnich takich prób doszło w połowie grudnia ubiegłego roku.
Armie Japonii i Korei Południowej poinformowały wówczas, że Pjongjang wystrzelił międzykontynentalny pocisk balistyczny (ICBM) w kierunku Morza Japońskiego. Eksperci twierdzą, że mógłby on uderzyć w dowolne miejsce na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Tego samego dnia, ale kilka godzin wcześniej, reżim Kim Dzong-Una odpalił pocisk balistyczny krótkiego zasięgu.
Północnokoreański przywódca zapowiedział w grudniu, że nie zawaha się przeprowadzić ataku jądrowego, jeśli "wróg" sprowokuje go za pomocą broni jądrowej.
Waszyngton ostrzegł niedawno Pjongjang, że jakikolwiek atak jądrowy na USA lub ich sojuszników spotkałby się z "szybką, przytłaczającą i rozstrzygającą odpowiedzią" oraz oznaczałby "koniec reżimu" Kim Dzong Una.