"Negocjacyjna piłka jest na połowie Rosjan, dlatego że to oni prowadzą wojnę imperialną" – powiedziała na antenie internetowego Radia RMF24 dr hab. Małgorzata Zachara-Szymańska z Instytutu Amerykanistyki i Studiów Polonijnych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Ekspertka skomentowała sytuację na linii Waszyngton-Kijów-Moskwa, dotyczącą potencjalnego rozejmu w konflikcie rosyjsko-ukraińskim. Wyjaśniła również, jaką taktykę w negocjacjach zdaje się podejmować Władimir Putin.

Prof. UJ Małgorzata Zachara-Szymańska przyjrzała się ostatnim wydarzeniom dotyczącym negocjacji i potencjalnego rozejmu w konflikcie na Ukrainie. Niedawno samolot specjalnego wysłannika Donalda Trumpa Steve’a Witkoff’a opuścił Moskwę i wylądował w stolicy Azerbejdżanu. Zdaniem ekspertki Rosjanie wysłali sygnał, że ten proces negocjacyjny nie będzie postępował szybko.

Usłyszeliśmy wypowiedź prezydenta Putina na temat woli Rosji przystąpienia do negocjacji i podjęcia tej inicjatywy zawieszenia broni. Władimir Putin mówi "tak, ale nie". Stawia warunki i informuje o tym, że będą one omawiane oczywiście na najwyższym szczeblu. Nie było tam jednak takiego poczucia, że jemu się spieszy, co zrozumiałe, biorąc pod uwagę tę konfigurację wojsk i to, że Rosja posuwa się w działaniach militarnych - powiedziała specjalistka.

Odwrotne stanowisko ma natomiast Ukraina. W niedawnej wypowiedzi prezydenta Zełenskiego ekspertka dostrzegła dodatkową presję na stronę amerykańską, mającą przekazać potrzebę nacisku na Putina. Wśród możliwych środków nacisku na reżim w Moskwie wymieniła m.in. pozostawienie lub zaostrzenie sankcji oraz wsparcie Ukrainy dostawami broni i danymi wywiadowczymi, które mogłyby zmienić obecną sytuację na froncie.

Negocjacyjna piłka jest na połowie Rosjan, dlatego że oni prowadzą wojnę imperialną, oni chcieli pokazać światu, że liczą się na arenie międzynarodowej. Są w okoliczności, że prezydent najpotężniejszego państwa na świecie, Stanów Zjednoczonych, mówi głosem pobrzmiewającym Kremlem. Będą starać się tego nie zaprzepaścić, ale jednak Stany Zjednoczone mają tutaj możliwości oddziaływania - mówiła rozmówczyni Tomasza Weryńskiego.

Stacja NBC News podała niedawno, że strona rosyjska rzekomo nie chce, aby wysłannik USA ds. Ukrainy i Rosji, gen. Kellogg, był zaangażowany w rozmowy na najwyższym szczeblu. Rosjanie mają uważać go za zbytnio sprzyjającego UkrainieTo jest prawdopodobnie cel Rosjan w tej chwili, żeby zmieść z planszy tego gracza, który odwraca sytuację i zdaje się pamiętać, kto jest agresorem w tej wojnie - zauważyła ekspertka.

Dalsza część artykułu pod materiałem video:

Władimir Putin w ostatnim czasie oznajmił również, że propozycja 30-dniowego zawieszanie broni byłaby korzystna dla Ukrainy, dając jej szansę na przegrupowanie wojsk i mobilizację dostaw broni. Zdaniem amerykanistki, oferta 30-dniowej pauzy w walce miała tak naprawdę inny ważny zamysł.

Cel był taki, żeby postawić Putina w takim punkcie tego procesu, żeby on musiał podjąć wyzwanie. W tej chwili Rosja musi odpowiedzieć na tę sytuację, w której Ukraina, właściwie przyparta do ściany przez Trumpa i Waszyngton, stwierdziła, że nie zależy jej już na utrzymaniu tych warunków brzegowych, które deklarowała wcześniej - wyjaśniła gość internetowego Radia RMF24.

Do czego zmierzają negocjacje?

Według specjalistki strona ukraińska będzie dążyć do zakończenia konfliktu, który generuje zbyt wysokie koszty dla wszystkich stron. Koszty natury politycznej ponosi prezydent USA, który obiecał swoim wyborcom zaprowadzenie pokoju. (Trump - przyp. red.) teraz wymusza reakcję Kremla, a zdaje się, że Władimir Putin swoim zwyczajem będzie lawirował, opóźniał i nieśpiesznym krokiem zbliżał się do jakichś linii, których przekroczenie ograniczy jego opcje - zauważyła ekspertka.

Profesor UJ powiedziała, że wyjściowe pozycje negocjacyjne Kremla zakładają nie tylko to, że Ukraina nie wejdzie do NATO, a wyobrażone przez Rosję dziedzictwo łączące je z Ukrainą zostanie uznane, ale mówią też o budowaniu rosyjskiej strefy wpływów.

Na razie jeszcze wydaje się, że to nie jest sytuacja, w której Stany Zjednoczone, nawet biorąc pod uwagę całą tę spolegliwość języka i stanowiska Białego Domu, byłyby w stanie na tak dalekie ustępstwo pójść - uważa prof. Zachara-Szymańska.

Opracowanie: Natasza Pankratjew


Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.