"Niewątpliwie wojna, która rozpoczęła się w zeszłym roku w Ukrainie, odcisnęła piętno na polskiej polityce zagranicznej" - mówił na antenie Radia RMF24 profesor Sławomir Sowiński, politolog z Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Zdaniem rozmówcy Tomasza Terlikowskiego, Polska zdała egzamin, jeśli chodzi o reakcję na to, co się wydarzyło rok temu w Ukrainie.
Zarówno, jeśli chodzi o relacje z Ukrainą, o gotowość pogłębiania relacji ze Stanami Zjednoczonymi, ale też myślę, jeśli chodzi o politykę europejską, czyli mobilizowanie państw Europy Zachodniej na rzecz Ukrainy - tutaj wydaje mi się, że wszystko odbyło się, jak najlepiej mogło - zauważył gość Radia RMF24.
Profesor Sowiński zwrócił uwagę na fakt, iż obecnie sytuacja jest coraz bardziej złożona.
Widzimy, że wojna w Ukrainie to też jest taki impuls zmieniający całą strukturę geopolityczną świata, choćby w ostatnich tygodniach jesteśmy świadkami tego, że Chiny próbują bardzo aktywnie wejść do gry, także do gry o Europę Środkową, czy też gry o Unię Europejską. Jesteśmy świadkami tego, że Turcja próbuje też na nowo definiować swoją pozycję. Jest ileś zupełnie nowych paradygmatów, na które polska polityka zagraniczna musi szukać odpowiedzi - stwierdził politolog.
Jego zdaniem, najważniejszą bolączką dla polskiej polityki zagranicznej jest wyzwolenie się z niewoli, czy też - jak zaznaczył, cienia różnego rodzaju rozgrywek wewnętrznych.
Wiele decyzji politycznych związanych z Unią Europejską, czy z Niemcami, czy z naszymi partnerami w regionie było funkcją takiej rachuby wewnętrznej. To czego byśmy dzisiaj oczekiwali, to, aby minister Rau, premier Morawiecki, czy prezydent Duda, mogli prowadzić politykę w interesie Polski, a niekoniecznie w interesie partii rządzącej - mówi profesor Sowiński.
Według gościa Tomasza Terlikowskiego, nie tylko wojna w Ukrainie, ale różne procesy związane z pandemią pokazały, że dzisiaj w Unii Europejskiej brakuje trochę przywództwa, pomysłu na przywództwo. Strategiczny potencjał Unii Europejskiej jest dzisiaj znacznie słabszy niż kilka lat temu - dodał.
Gość Radia RMF24 zgodził się z tezą, że Polska ma w obecnej sytuacji szansę na poszerzenie swoich wpływów, ale aby do tego doszło, konieczne jest spełnienie pewnych warunków.
Powinniśmy wyzwolić to nasze myślenie o miejscu w Europie z wewnętrznych rachunków politycznych. Po drugie, powinniśmy budować szersze, czy jakiekolwiek koalicje. I tutaj odnosząc się do wystąpienia pana profesora Raua, chyba najczęściej powtarzanym słowem było słowo: region, tzn. takie przekonanie, że Polska powinna budować swój potencjał poprzez wzmacnianie regionu i to jest oczywiście prawda, ale to nie jest recepta na całe zło, na zbudowanie dominacji w Unii Europejskiej, tzn. jedyna recepta. I o tym wspomniał minister Rau - zaznaczył gość Radia RMF24.
Przez kilka ostatnich lat bardzo mocno wierzyliśmy w sojusz między Warszawą a Budapesztem, i dzisiaj widzimy, że on legł w gruzach. Bez też takich refleksji, dlaczego relacje polsko-węgierskie zakończyły się fiaskiem, nie będziemy w stanie chyba przejść do takiego etapu budowania na nowo polityki regionalnej, która nie tylko powinna dotyczyć naszych południowych sąsiadów, czy nowych relacji z Ukrainą, ale także państw skandynawskich. Uważam, że dopóki Polska nie zacznie myśleć w takich kategoriach, że w pewnym sensie państwa skandynawskie też są częścią szeroko rozumianej Europy Środkowej, dopóty trudno będzie nam w Brukseli budować naprawdę szerokie koalicje, które będą w stanie przekonać Niemców w sensie gospodarczym i politycznym, że o tę naszą część regionu warto się bić - powiedział rozmówca Tomasza Terlikowskiego.
Chcemy przed lipcowym szczytem NATO w Wilnie zatwierdzić nowy model sił Sojuszu, który zapewni zdolność do obrony terytorium NATO od pierwszego dnia agresji - mówił w Sejmie szef MSZ Zbigniew Rau. Dodał, że Polska będzie popierać propozycje wypowiedzenia deklaracji Rosja-NATO z 1997 r.
Szef MSZ przedstawił w Sejmie informację o zadaniach polskiej polityki zagranicznej w 2023 roku. W wystąpieniu podkreślał fundamentalną rolę, jakie dla Polski odgrywa członkostwo w ONZ, NATO, UE oraz innych formach współpracy w naszym regionie.
Jak zaznaczył, NATO stanowi najbardziej efektywny instrument obrony pokoju w Europie, o czym świadczy także stały proces jego rozszerzania - ostatnio o Finlandię i Szwecję. Podkreślił, że w przypadku Szwecji ten proces jeszcze trwa, ale Polska dokłada starań, aby skłonić sojuszników: Turcję i Węgry, by ratyfikowały umowy o przystąpieniu Szwecji do NATO bez zbędnej zwłoki.
Rau dodał, że NATO jest kluczowym forum naszej współpracy z USA, Wielką Brytanią i Francją, które dysponują bronią jądrową. Zaznaczył, że położenie Polski na wschodniej flance Sojuszu nakłada na Polskę obowiązki związane z utrzymywaniem naszego potencjału obronnego na odpowiednio wysokim poziomie.
Sposób, w jaki Ukraina mierzy się z przeważającymi siłami wroga, inspiruje. Podziw budzi odpieranie przez naród ukraiński kolejnych rosyjskich szturmów na miasta, obiekty cywilne, infrastrukturę krytyczną. Nasi ukraińscy sąsiedzi, na których nikt z możnych tego świata nie stawiał i którym odmawiano pomocy, spodziewając się ich szybkiej i nieuchronnej klęski, bohatersko trwają w oporze - powiedział minister. Jak zaznaczył, dzieje się to mimo ciosów wymierzanych z pogwałceniem wszelkich norm i zbrodniczych.
Rau ocenił, że Polska w NATO jest wiarygodnym sojusznikiem, który widzi potrzebę umacniania relacji transatlantyckich, zwiększania wydatków na obronność oraz współtworzenia założeń dokumentów strategicznych Sojuszu.
Będziemy wspierać rozwój niezbędnych do tego struktur dowodzenia, wojsk, infrastruktury, planów i ćwiczeń. Chcemy przed lipcowym szczytem w Wilnie zatwierdzić nowy model sił Sojuszu, który zapewni zdolność do obrony terytorium NATO od pierwszego dnia agresji. Po decyzjach podjętych przez NATO w odpowiedzi na rosyjską agresję na Ukrainę wiarygodność tej misji jeszcze bardziej wzrosła. Stało się tak także dlatego, że dzięki parasolowi NATO większa jest gotowość sojuszników do udzielania wsparcia Ukrainie, a zmniejsza się ryzyko eskalacji przez Rosję konfliktu na terytoria państw Sojuszu - powiedział.
W decyzjach o rozmieszczaniu wojsk ani Sojusz, ani poszczególne państwa nie mogą się czuć ograniczone Aktem Stanowiącym NATO-Rosja z 1997 roku, ponieważ to Rosja złamała najważniejsze zobowiązania zawarte w tym dokumencie. Jednostronne respektowanie ograniczeń dotyczących rozmieszczania sił bojowych Sojuszu na jego wschodniej flance byłoby odbierane jako słabość i zachęta do dalszej agresji, zagrażając bezpieczeństwu NATO - dodał szef polskiej dyplomacji.
Jak ocenił, przyznanie Rosji w 1997 r. podstawy do wysuwania wobec NATO żądań zmierzających do ograniczenia ilości i potencjału sił Sojuszu mających prawo stacjonować na terytoriach nowych członków "było nieroztropne".
Ale jednostronne utrzymanie przez Sojusz tego politycznego zobowiązania wobec Rosji, po dokonaniu przez nią napaści na Ukrainę i aneksji Krymu w 2014 roku, doprowadziło do ukształtowania się w Moskwie groźnego przekonania, że logika strefy wpływów wciąż jest uprawnioną kategorią polityczną w relacjach Rosji ze światem demokratycznym. To przekonanie doprowadziło Rosję w grudniu 2021 roku do wysunięcia pod adresem Sojuszu Północnoatlantyckiego ultimatum, w którym Rosja, grożąc Ukrainie wojną, domagała się wycofania wojsk NATO z państw wschodniej flanki Sojuszu, a więc i Polski. To ultimatum zostało odrzucone, a Rosja dokonała napaści na Ukrainę. Sytuacja ta dowodzi w sposób jednoznaczny, że Rosja traktuje wszystkich swoich sąsiadów łącznie, a atakując Ukrainę, zagraża państwom bałtyckim, Finlandii, Szwecji, Rumunii i Polsce - powiedział Rau.
Z tego powodu będziemy popierać propozycje wypowiedzenia deklaracji Rosja-NATO z 1997 roku. Jeśli Rosja powróci do przestrzegania prawa międzynarodowego będziemy i tak potrzebowali nowego porozumienia - podkreślił szef MSZ.
Zadeklarował dalsze wsparcie Polski dla polityki "otwartych drzwi" i wsparcie dla Ukrainy w jej staraniach o dołączenie do Sojuszu. Mówił też o wsparciu dalszego zacieśniania współpracy NATO z UE. Rosyjska agresja przeciwko Ukrainie z jednej strony potwierdziła fundamentalną rolę obecności wojskowej Stanów Zjednoczonych dla bezpieczeństwa i stabilności na naszym kontynencie, a z drugiej wskazała na zasadniczą ułomność koncepcji tzw. autonomii strategicznej, interpretowanej jako przeciwwaga dla transatlantyckiego wymiaru naszej geopolityki - ocenił minister spraw zagranicznych.