Wagnerowcom w Bachmucie rosyjski MON obiecał rzekomo "tyle sprzętu i amunicji, ile będą potrzebowali do zajęcia miasta". Nic z tego. Jewgienij Prigożyn wygłosił właśnie kolejną tyradę, w której poinformował, że sprzętu dla jego żołnierzy dalej nie ma, a Moskwa uzna jego wycofanie się spod Bachmutu za "zdradę ojczyzny".
Szef grupy Wagnera po raz drugi w odstępie kliku dni zapowiedział, że opuści Bachmut, jeśli nie otrzyma wystarczającej ilości amunicji do prowadzenia dalszych działań zbrojnych.
Gdy Moskwa świętowała zwycięstwo nad III Rzeszą, Prigożyn w pełnej wulgaryzmów nagranej wcześniej tyradzie przemówił ponownie:
Wczoraj przyszedł rozkaz. Jeśli opuścimy nasze pozycje, zostanie to uznane za zdradę ojczyzny. To jest wiadomość dla nas. Ale jeśli nie będzie amunicji, to odejdziemy i to my będziemy pytać, kto naprawdę zdradził ojczyznę. Najwidoczniej zdrajcą jest ten, który podpisał zgodę na dostawy.
Jewgienij Prigożyn dał rosyjskiemu resortowi obrony ostatnią szansę i oznajmił, że jego wojska pozostaną w Bachmucie jeszcze "kilka dni" i zaczekają na amunicję.