"Na całym froncie na wschodzie sytuacja jest trudna" – powiedział w środę w rozmowie z francuskimi mediami prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski. Polityk wymienił w tym kontekście m.in. Słowiańsk i Pokrowsk w obwodzie donieckim, ale zaznaczył, że Rosjanie chcą zająć "cały wschód" kraju.
Na całym froncie na wschodzie sytuacja jest trudna. Odkąd Rosjanom nie udało się zająć Charkowa - a wiemy, że tam nie dotrą - ich główny cel się zmienił. Front, na którym koncentrują wysiłki, to oczywiście cały wschód - Słowiańsk, ale też Pokrowsk; chcą też (zająć) Kostiantyniwkę i Torećk - powiedział Zełenski.
Ukraiński prezydent wyjaśnił, że nie był obecny na otwarciu igrzysk olimpijskich w Paryżu, ponieważ "to nie czas na Ukrainie, by świętować". Zaznaczył jednak, że chciałby móc przyjąć zaproszenie.
Prezydent był pytany, dlaczego wojska agresora czynią teraz postępy na wschodzie. Jego zdaniem są trzy powody. Pierwszy - brak uzbrojenia dla większości z 14 ukraińskich brygad. Nie jest tajemnicą, że przygotowaliśmy 14 brygad. Chcieliśmy je wyposażyć w broń, by bronić naszego terytorium i realizować rotacje (...). Jeśli na 14 brygad wyposażone są tylko trzy, to czy można zatrzymać Rosjan? - zapytał.
Drugi powód to rosyjski brak poszanowania dla życia własnych żołnierzy. Putinowi jest wszystko jedno, on nie liczy zabitych - powiedział Zełenski.
Trzecim powodem są ograniczenia w użyciu broni dostarczanej Ukraińcom przez Zachód. Prezydent Zełenski podał przykład Charkowa, atakowanego przez Rosjan pociskami z Biełgorodu, leżącego po drugiej stronie granicy. Fakt, że nie możemy używać całego naszego uzbrojenia, by zatrzymać wroga, jest wielkim wyzwaniem. Co zrobilibyście na naszym miejscu? - pytał Zełenski.
Podkreślił, że wojska rosyjskie "znajdują się 50 km od granicy" ukraińskiej i dodał: "wiedzą, że nie mamy prawa do nich strzelać".
Pytany o to, czy liczy na "zgodę na atakowanie celów militarnych głębiej na terytorium Rosji" przy użyciu zachodnich pocisków dalekiego zasięgu, prezydent Ukrainy powiedział, że bardzo by sobie tego życzył. Jednak, jak zauważył, partnerzy Ukrainy "na razie się tego obawiają".
Większość świata twierdzi dziś, że Rosja musi być reprezentowana na drugim szczycie (pokojowym - red.), w przeciwnym razie nie osiągniemy ważnych wyników. Skoro cały świat chce, żeby byli przy stole, nie możemy być temu przeciwni - powiedział w rozmowie z francuskimi mediami prezydent Zełenski.
Niedawno polityk zapowiadał, że do listopada Ukraina stworzy plan pokojowy.
Dokument ma być podstawą przyszłych rozmów z Rosją.
Polityk wezwał również Chiny do wywarcia presji na Rosję, aby zakończyła wojnę. Pekin, przynajmniej publicznie, jeszcze tego nie zrobił.
Jeśli Chiny chcą, mogą zmusić Rosję do zaprzestania tej wojny. Chiny to jedno z wielkich i wpływowych państw. Chcę, żeby były mediatorem - mówił Zełenski.
Ukraiński lider określił również jako "oczywiste wyzwanie" sytuację polityczną w USA.
Są ryzyka, których nikt nie może przewidzieć - powiedział Zełenski o wyborach prezydenckich w Stanach Zjednoczonych i ich wpływie na pomoc USA dla Ukrainy, podkreślając jednocześnie, że jego kraj "nie może wpływać na żadne wybory".
Prezydent przyznał, że jego zespół był w kontakcie zarówno ze współpracownikami Kamali Harris jak i Donalda Trumpa.
Musimy mieć wszystkie te kontakty i rozmawiać o tym, jak może wyglądać nasza przyszłość, jeśli jedna lub druga strona wygra wybory - powiedział rozmówca francuskich mediów.
Zełenski udzielił wywiadu dziennikom: "Le Monde", "Liberation", "L'Equipe" i agencji AFP.