Przejawem absolutnego zła nazwał prezydent Ukrainy rosyjski atak na wieś Hroza w obwodzie charkowskim. Rakieta Iskander spadła na restaurację, w której trwała stypa po pogrzebie jednego z mieszkańców. Zginęło 51 osób.
Atak na wieś Hroza był najkrwawszym w regionie charkowskim od początku rosyjskiej inwazji, która rozpoczęła się 19 miesięcy temu. Mowa jest o 51 zabitych, ale liczba ta może być wyższa, ponieważ trzy osoby uznaje się za zaginione. Rannych zostało kolejnych sześć osób.
Rakieta Iskander spadła w czwartek po południu na restaurację, w której trwał obiad po pogrzebie mieszkańca wsi - żołnierza, który poległ na froncie. W lokalu było ok. 60 osób.
Wśród zabitych jest wdowa po żołnierzu, jego syn i synowa. Według innych źródeł byli to matka, brat i bratowa żołnierza. Zginęło także dziecko. Nie wiadomo natomiast, czy 6-letni chłopiec był z nimi w bliskim pokrewieństwie.
Rosjanie wiedzieli, jakie miejsce atakują - stwierdził prezydent Ukrainy. Atak nazwał "przejawem absolutnego zła". W opublikowanym wieczorem nagraniu powiedział, że we wsi Hroza przed rosyjską napaścią mieszkało ok. 500 osób. W ostatnim czasie liczba mieszkańców spadła do ok. 300.
Nie ma mieszkańca wsi, który nie stracił w ataku kogoś z rodziny albo przyjaciół. Jak powiedział minister spraw wewnętrznych Ihor Kłymenko, "na obiedzie było po jednej osobie z każdego domu".