Włochy odrzuciły złożoną przez Polskę kompromisową propozycję dotyczącą importu rosyjskiego kauczuku – dowiedziała się korespondentka RMF FM w Brukseli. Z tego powodu wciąż nie ma porozumienia w sprawie 10. pakietu sankcji wobec Rosji. Polska gotowa jest jednak przystać na mniej ambitne rozwiązania w zamian za wpisanie na tzw. czarną listę kolejnych rosyjskich propagandystów.
Kraje UE nie mogą uzgodnić wspólnej wersji sankcji na Rosję. Część państw - w tym Polska - naciskają na zaostrzenie ograniczeń. Inne przekonują, że restrykcje nie mogą być zbyt brutalne.
Obecnie najbardziej konfliktowa jest kwestia rosyjskiego kauczuku. Włochy chciały sprowadzać ponad 500 tys. ton kauczuku przez okres 18 miesięcy. To więcej niż wynosi roczny unijny import. Rzym, a także Berlin, argumentowały, że potrzebują kauczuku do produkcji opon.
Warszawa z kolei przekonuje, że są unijne zamienniki dla tego surowca. Według polskiej propozycji okres przejściowy, w którym kauczuk mógłby być sprowadzany do UE na dotychczasowych zasadach, wyniósłby 4 miesiące, a potem co miesiąc kontyngent nieobłożony sankcjami byłby zmniejszany o 10 proc. Z końcem czerwca przyszłego roku obowiązywałby już całkowity zakaz importu kauczuku z Rosji, tak jak tego od początku chciała Polska.
Włochy się nie zgadzają na takie ograniczenia, w związku z czym nadal nie ma porozumienia w sprawie 10. pakietu sankcji.
Jak dowiedziała się nasza dziennikarka, ponieważ Polsce zależy na zachowaniu jednomyślności UE i przyjęciu 10. pakietu w rocznicę rosyjskiej inwazji, Warszawa gotowa jest przystać na mniej ambitne rozwiązania w sprawie kauczuku. Ale nie za darmo - Polska chce w zamian wpisanie na tzw. czarną listę kolejnych rosyjskich propagandystów. To może być nawet kilkaset osób. Listę nazwisk premier Mateusz Morawiecki otrzymał dzisiaj bezpośrednio od Wołodymyra Zełenskiego podczas wizyty w Kijowie.
Elementem kompromisu ma być także wspólna inicjatywa Morawieckiego i szefowej KE Ursuli von der Leyen w sprawie uprowadzonych nielegalnie ukraińskich dzieci. Mają być także wskazywane unijne firmy, które nie dywersyfikują dostaw kauczuku z Rosji. Chodzi o przymuszenie ich do szukania unijnych zamienników dla rosyjskiego kauczuku.
Są także kompromisowe zapisy dotyczące szerszej koalicji obejmującej także G7 (a więc także głównego importera czyli USA) na rzecz przyszłego zakazu importu rosyjskich diamentów.
Jak poformował polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś w pozostałych kwestiach dotyczących: deportacji ukraińskich dzieci, importu rosyjskich brylantów, paliwa nuklearnego i w sprawie sankcji na Białorusi - osiągnięto konsensus.
Jednocześnie Polska nie jest zadowolona z rozmów, gdyż chciała ambitnego pakietu sankcji w rocznicę wybuchu wojny, a tymczasem jest "cały szereg wyłączeń i derogacji".
Jak ustaliła dziennikarka RMF FM chodzi o Niemcy, które wymusiły 10 daleko idących odstępstw i włączeń.
Presja na uchwalenie 10. pakietu sankcji jest ogromna, gdyż UE obiecała Ukrainie, że przyjmie go w rocznicę wybuchu wojny. Byłoby naprawdę źle, gdybyśmy nie doszli do porozumienia z powodu "jastrzębi" (krajów, które chcą jak najmocniejszych sankcji, takich jak Polska i kraje bałtyckie - przyp. red.) - powiedział w rozmowie z RMF FM dyplomata kraju, który do "jastrzębi" nie należy.
Jak ustaliła dziennikarka RMF FM, do Warszawy zadzwonił w tej sprawie szef gabinetu szefowej KE i ministrowie kilku krajów UE. 26 państw członkowskich zgodziło się z położonym na stół tekstem sankcyjnym. Polska zablokowała go przez jakieś szczegóły dotyczące kauczuku. I twierdzi, że chce bardziej ambitnych sankcji, ale uniemożliwia zawarcie umowy, która pozwoliłaby nam zaprezentować 10. pakiet w pierwszą rocznicę inwazji - irytuje się dyplomata jednego z krajów UE, który pragnął zachować anonimowość. Rocznica wybuchu wojny to właśnie dobra okazja do tego, żeby nacisnąć na te kraje, które chcą ciągle wyłączeń - argumentuje natomiast polski dyplomata.
Inny dyplomata dużego kraju UE powiedział, że "trudno zrozumieć stanowisko Polski". Chodzi o to, że trudno sobie wyobrazić, żeby rzeczywiście Polska zablokowała w sankcje, bo podkreśliłoby to podziały w UE i ucieszyło Putina. Taką argumentację także stanowczo odrzucają polscy dyplomaci. Jeżeli będziemy się za każdym razem godzić na wyłączenia i osłabianie sankcji, to w końcu okaże się, że już nie będzie żadnego pakietu sankcyjnego - mówi rozmówca RMF FM. Rzeczywiście ostatnie pakiety były coraz słabsze. Litwa nazwała nawet ostatni, dziewiąty pakiet - "straconą szansą".