Okupacyjne władze wywożą z obwodu chersońskiego tych, którzy z nimi współpracują - podkreślił Wołodymyr Litwinow, przedstawiciel lojalnych wobec Kijowa władz tego regionu na południu Ukrainy, komentując ogłoszoną "ewakuację części cywilów".
Inny przedstawiciel lojalnych wobec Kijowa lokalnych władz Jurij Sobolewski określił oświadczenie okupantów w sprawie "ewakuacji" jako "paniczne" - pisze portal Suspilne.
Odniósł się w ten sposób do ogłoszenia przez szefa okupacyjnych władz obwodu chersońskiego Wołodymyra Saldo "zorganizowanego przemieszczenia ludności cywilnej" części regionu. Saldo powiedział, że strona ukraińska "gromadzi siły do pełnowymiarowej ofensywy" na Chersoń. Stwierdził też, że "istnieje bezpośrednie zagrożenie zatopienia terytoriów w związku z planowanym zniszczeniem zapory kachowskiej elektrowni wodnej".
Na Saldo (wywierany) jest ogromny nacisk ze strony miejscowych kolaborantów. Zdają sobie sprawę, że trzeba będzie odpowiadać za zdradę, więc zorganizował "ewakuację" - powiedział Sobolewski.
Litwinow przekazał, że w Berysławiu jest duże nagromadzenie rosyjskich wojskowych i sprzętu - podaje Suspilne. Według niego do Berysławia siłom ukraińskim zostało ok. 30 km.
Jesteśmy świadomi, że Berysław będą trzymać ze wszystkich sił. Bo jak stracą Berysław, to pojawi się dostęp do Chersonia i do lewego brzegu (rzeki Dniepr)- wyjaśnił.
Z kolei Serhij Chłań, deputowany do rady obwodowej, powiedział Suspilnemu, że na prawym brzegu Dniepru rosyjskie wojska raczej nie utrzymają pozycji. Według niego siły przeciwnika już przygotowują wycofanie.
Już okradli przedsiębiorstwa, które można było okraść, wywozili w ostatnim tygodniu wyposażenie prywatnych firm (...) Faktycznie przygotowują swoją ucieczkę na lewy brzeg Dniepru i tym samym chcą zabrać kolaborantów, którzy pracowali podczas referendów. To planowa ewakuacja dla kolaborantów - ocenił.