Mari Cheba - ukraińska wokalistka - była w Kijowie, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę. Artystka opowiedziała o tym, jak w ostatnich godzinach zmieniło się życie w stolicy. "Nie wiemy, co będzie dalej, ale bardzo wierzymy w najlepszy scenariusz dla Ukrainy".
Atak Rosji na Ukrainę rozpoczął się w czwartek 24 lutego 2022 roku tuż przed godziną czwartą rano polskiego czasu. W oficjalnym wystąpieniu telewizyjnym Władimir Putin ogłosił rozpoczęcie "operacji specjalnej w Donbasie". Putin uzasadnił swoją decyzję prośbą separatystów z Donbasu, których "niepodległość", wbrew prawu międzynarodowemu, Rosja uznała w poniedziałek. Według tez wygłoszonych przez rosyjskiego lidera celem operacji jest: "demilitaryzacja i denazyfikacja" Ukrainy. Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wprowadził stan wojenny na terenie całego kraju.
Z każdą godziną w sieci pojawia się coraz więcej relacji z miejsc atakowanych przez rosyjskie wojska. Obywatele są przerażeni. Ukraińska piosenkarka Mari Cheba w rozmowie z RMF FM opowiedziała o tym, jak wygląda sytuacja w okolicach Kijowa.
"W Ukrainie wprowadzono stan wojenny. Wczoraj razem z mężem byliśmy zmuszeni zabrać swoje rzeczy i opuścić swój dom w centrum Kijowa. Była masowa panika - ludzie opuszczali stolicę Ukrainy i wyjeżdżali na zachód. Nas przyjęli nasi przyjaciele w obwodzie kijowskim w domu z piwnicą."
Godziny mijają, walka trwa, a tysiące osób ruszyło na zachód, opuszczając bombardowane tereny. Sąsiednie kraje organizują pomoc potrzebującym, a mieszkańcy Ukrainy szukają bezpiecznego schronienia. Mari Cheba przyznaje, że na ulicach pojawia się coraz więcej żołnierzy i ochotników, którzy chcą bronić atakowanych miast. Niestety, nie brakuje też tych, którzy wykorzystując okazję, zaczynają plądrować opuszczone lokale.
Dzisiaj o 6 rano obudziliśmy się od głosu syren. Na szczęście nikomu nic się nie stało, dochodził gdzieś z okolicy. Większość moich znajomych, którzy zostali w centrum, albo w ogóle w mieście, ukrywa się w schronach, w metrze, albo w domach. Od czasu do czasu wyją syreny. W Kijowie toczą się walki. Po mieście chodzą uzbrojeni ludzie - nasi ochotnicy - opisuje artystka.
Nocą pojawiła się informacja, że jakieś grupy ludzi zaczęły chodzić i kraść mienie w opuszczonych domach, ale lokalne władze starają się kontrolować tę sytuację. Bardzo wielu kijowian udało się do wojskowego urzędu rejestracyjnego i rekrutacyjnego. Po mieście jeżdżą pojedyncze czołgi, nie wiadomo skąd one się biorą... - dodaje.
Obywatele Ukrainy nie tracą nadziei. Mimo strachu, wyjących syren, wybuchów i informacji o kolejnych atakach próbują odnaleźć się w nowej rzeczywistości.
Dzisiaj bardzo wiele razy słyszałam, jak przelatują wojenne samoloty nad naszymi domami, ale nie wiemy czyje są. Nie wiemy, co będzie dalej, ale bardzo wierzymy w najlepszy scenariusz dla Ukrainy. Nasi bliscy żyją w różnych częściach Ukrainy, u nich też jest napięta sytuacja. Nikołajew i Krzywy Róg. Rodzina męża w Nikołajewie wyniosła się do domu z piwnicą. Moi rodzice mieszkają w bloku w Krzywym Rogu. Mama jest nauczycielką i próbuje przeprowadzać lekcje online. Tata pracuje jako szef bezpieczeństwa w kopalni, normalnie chodzi do pracy... - opisuje sytuację w innych częściach kraju Mari Cheba.