"Biorąc pod uwagę celność rosyjskiej broni, jest to matematyczna możliwość, ale nie można jej wykluczyć. W Kachowce należy przyjąć takie ryzyko z dużo większym prawdopodobieństwem. Zagrożone jest życie kilkuset tysięcy ludzi z 80 miejscowości" - mówił w Radiu RMF24 Marcin Ogdowski, dziennikarz tygodnika "Przegląd", autor licznych książek i korespondencji wojennych, w rozmowie z Krzysztofem Urbaniakiem.

Rosyjskie wojska wycofują się z prawego brzegu Dniepru w obwodzie chersońskim. Jak twierdzi Amerykański Instytut Badań nad Wojną, prawdopodobnie przygotowują się do wysadzenia tamy Kachowki. Z kolei ukraiński wywiad wojskowy mówi, że już od kwietnia zaminowana jest większość terenu Kachowskiej Elektrowni Wodnej. W tym tygodniu podłożono ładunki wybuchowe pod śluzy i podpory tego obiektu. Władze w Kijowie od kilku dni alarmują: Rosja przygotowuje groźną prowokację. Prezydent Zełenski mówi, że jeżeli rosyjskie siły przerwą tę tamę, to w strefie zalania znajdzie się ponad 80 miejscowości, w tym miasto Chersoń.

Krzysztof Urbaniak zapytał Marcina Ogdowskiego o skutki, jakie przyniosło wysadzenie tamy na Dnieprze, które miało miejsce w czasach Stalina. Była to tama położona troszkę w innym miejscu wyżej, w Zaporożu. Skutkiem była śmierć. Różnie źródła podają, ale najczęściej pojawia się liczba 120 tysięcy zupełnie przypadkowych, Bogu ducha winnych obywateli Związku Sowieckiego, którzy po prostu zginęli zalani wielką wodą. Zginęło też 1,5 tysiąca żołnierzy niemieckich. Ale zamysł, czyli powstrzymanie Wehrmachtu przed dalszym marszem na Wschód i tak się nie powiódł, bo Niemcy po prostu poradzili sobie z problemem w ciągu kilku, najwyżej kilkunastu dni - tłumaczył Ogdowski.

Ekspert zapytany o możliwość wysadzenia nie jednej, ale dwóch pobliskich tam przez Rosjan, mówił: Jedną w okolicach Chersonia zaminowali, a druga, ta odbudowana już po wojnie w Zaporożu, nie jest pod ich kontrolą. Ale pojawiają się opinie, że mogliby w nią uderzyć, np. przy użyciu przy użyciu pocisków manewrujących. Biorąc pod uwagę celność rosyjskiej broni, jest to matematyczna możliwość, ale nie można jej wykluczyć. W Kachowce należy przyjąć takie ryzyko z dużo większym prawdopodobieństwem. Zagrożone jest życie kilkuset tysięcy ludzi z 80 miejscowości.

Krzysztof Urbaniak zapytał też swojego gościa o to, czy w jego ocenie ten scenariusz jest realizowany. Na razie mamy do czynienia z rosyjskimi groźbami, które mają przede wszystkim zmusić cywilów, mieszkańców Chersonia do opuszczenia miasta. Rosjanom na tym zależy, bo przygotowują się do obrony tego miasta. Miasto bez cywilów to miasto, w którym ruch oporu pozbawiony jest takiego naturalnego zaplecza, więc tym sposobem Rosjanie poniekąd niwelują możliwość uderzenia od tyłu, bo ukraiński atak na miasto będzie miał dwa wymiary: uderzenie wojsk regularnych i atak od tyłu przy użyciu sił partyzanckich - analizował ekspert.

W typowo wojskowych kalkulacjach też pojawia się taka opcja, bo ona pozwoli wojskom rosyjskim schować się na jakiś czas za czymś w rodzaju fosy, odetchnąć, przegrupować się i jednocześnie uniemożliwić Ukraińcom operacje ofensywne w rejonie Chersonia - dodał Marcin Ogdowski.

Opracowanie: Anna Helit

Po jeszcze więcej informacji odsyłamy Was do naszego internetowego Radia RMF24

Słuchajcie online już teraz!

Radio RMF24 na bieżąco informuje o wszystkich najważniejszych wydarzeniach w Polsce, Europie i na świecie.