Motocykliści z klubu Nocne Wilki znowu ruszają w trasę, która ma upamiętnić zwycięstwo ZSRR nad III Rzeszą. O ile już w latach poprzednich przejazd Rosjan wzbudzał liczne kontrowersje, o tyle teraz, w czasie trwania wojny w Ukrainie, rajd po Europie zwolenników Władimira Putina można już oceniać w kategoriach cynicznej prowokacji. Tym bardziej, że motocykliści otwarcie przyznają się do popierania tzw. "wojskowej operacji specjalnej".
Kilkuset motocyklistów z klubu Nocne Wilki, popierających imperialną politykę Władimira Putina, wyruszyło w sobotę z Moskwy do stolicy Niemiec - pisze w niedzielę portal dziennika "Bild". Swój rajd skończą w Berlinie, by uczcić rocznicę kapitulacji Niemiec w II wojnie światowej.
Tym razem sytuacja geopolityczna jest jednak zupełnie inna niż w poprzednich latach, a klub obłożony został sankcjami przez Unię Europejską, USA i Kanadę.
Problem nie leży w tym, że motocykliści świętują zwycięstwo nad III Rzeszą, ale w ich politycznym i paramilitarnym zaangażowaniu w działania Kremla. W 2014 roku Waszyngton wciągnął motocyklistów na listę sankcyjną za ich udział w atakach na ukraińskie posterunki (w tym bazę marynarki wojennej w Sewastopolu) i rekrutowanie najemników do prowadzenia przez Moskwę wojny w Donbasie.