Alaksandr Łukaszenka wyraźnie się niepokoi. W obliczu trwającej ofensywy sił ukraińskich w rosyjskim obwodzie kurskim, białoruski przywódca wezwał do zakończenia wojny w Ukrainie. "Ani naród ukraiński, ani Rosjanie, ani Białorusini tego nie potrzebują" - stwierdził.
Alaksandr Łukaszenka udzielił w czwartek wywiadu rosyjskiej telewizji Rossija 1. Z przywódcą Białorusi rozmawiał Jewgienij Popow - kremlowski propagandysta, gospodarz popularnego w Rosji talk-show "60 minut".
Rozmowa trwała około dwóch godzin. Poruszono w niej wiele tematów - zarówno tych dotyczących współpracy białorusko-rosyjskiej, jak odnoszących się do sytuacji w regionie i na świecie.
Nie zabrakło rzecz jasna pytań o wojnę Rosji z Ukrainą, którą na Kremlu początkowo nazywali "specjalną operacją wojskową", a ostatnio coraz częściej "wojną z NATO".
W obliczu trwającej ukraińskiej ofensywy w graniczącym z Ukrainą rosyjskim obwodzie kurskim, Alaksandr Łukaszenka wezwał, by strony konfliktu usiadły do stołu negocjacyjnego i "zakończyły tę walkę".
Ani naród ukraiński, ani Rosjanie, ani Białorusini tego nie potrzebują - dodał. Szef państwa białoruskiego jest zdania, że kontynuacji wojny w Ukrainie chcą "wysokie rangą osoby pochodzenia amerykańskiego".
Mówią o tym osoby wysokiej rangi pochodzenia amerykańskiego (...). Czy to normalne? Chcą, żebyśmy się wzajemnie zniszczyli - powiedział.
Białoruski przywódca powiedział również, że nie użyje taktycznej broni jądrowej, dopóki granica państwa nie zostanie naruszona. Jeśli chodzi o broń jądrową, to "czerwone przyciski" już wszyscy dookoła ponaciskali. (...) Pozostało tylko naciśnięcie "najbardziej czerwonego" przycisku - stwierdził.
Kiedy pojawiła się tu taktyczna broń jądrowa, bezpośrednio im powiedziałem (...): nie zamierzamy wykorzystywać żadnej broni, dopóki nie pojawicie się na naszej granicy państwowej. To jest granica naszego Państwa Związkowego - dodał.
Jak podkreślił niezależny białoruski portal Nasza Niwa, przedstawiciele rosyjskich władz informowali wcześniej, że bronią jądrową na Białorusi zarządza Moskwa.
Białoruski przywódca stwierdził również, że nie chce wojny z Ukrainą. Oni (Ukraińcy) ciągle nam mówili, i ludziom na Zachodzie, że nie potrzebują wojny z Białorusią. My to rozumiemy i mówimy, że nie będziemy z wami (Ukraińcami) walczyć. I nie dlatego, że jesteście dobrzy, ale dlatego, że nie jesteśmy gotowi zwiększyć frontu o 1200 km - dodał.
Przypomnijmy, Siły Zbrojne Ukrainy od 6 sierpnia prowadzącą ofensywę w graniczącym z Ukrainą obwodzie kurskim. Jak informował w środę "New York Times", atak był całkowitym zaskoczeniem i to nie tylko dla Rosjan, ale też dla Amerykanów. O szykowanej ofensywnie nie wiedziało nawet wielu żołnierzy.
Walki wciąż trwają i wiele wskazuje na to, że siły Kijowa posuwają się naprzód. Naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy gen. Ołeksandr Syrski poinformował w czwartek, że jego żołnierze kontrolują obecnie 1150 kilometrów kwadratowych rosyjskiego terytorium i 82 miejscowości.
Mało tego - szef ukraińskiej armii przekazał, że "w celu utrzymania prawa i porządku oraz zapewnienia głównych potrzeb ludności na kontrolowanych (przez Ukrainę) terytoriach (Rosji)" Ukraińcy w obwodzie kurskim utworzyli komendanturę wojskową, której szefem został gen. Eduard Moskalow.
Terytoria obecnej Rosji nie były okupowane przez obce armie od czasów drugiej wojny światowej.