Szef resortu obrony RFN Boris Pistorius przyznał, że podczas styczniowej narady ministrów NATO w Ramstein był zaskoczony, że jedynie Polska zadeklarowała chęć przekazania Ukrainie czołgów leopard. Po wcześniejszych doniesieniach spodziewał się, że na takie zobowiązanie zdecyduje się więcej krajów.

Pierwszego dnia mojego urzędowania (Pistorius został mianowany na szefa resortu obrony 19 stycznia, spotkanie w Ramstein odbyło się 20 stycznia - PAP) poleciałem do Ramstein spodziewając się, że usiądę naprzeciwko przedstawicieli wielu krajów, którzy będą chcieli otrzymać ode mnie zgodę na dostawę wielu leopardów na Ukrainę - powiedział Pistorius w wywiadzie opublikowanym w piątek na portalu tygodnika "Spiegel".

Zamiast tego, z wyjątkiem Polski, początkowo nie było żadnych deklaracji dotyczących wysłania czołgów. To mnie zaskoczyło, bo po publicznych doniesieniach spodziewałem się czegoś innego - dodał minister.

Jak przypomniał, obecnie Niemcy i Portugalia będą mogły dostarczyć tylko 17, zamiast zapowiadanych pierwotnie 31 czołgów Leopard 2A6, które trafią na wyposażenie ukraińskiego batalionu pancernego. Zobowiązania nie przyniosły takiej wielkości, na jaką liczyłem, co mnie rozczarowało - podkreślił Pistorius.

Minister nie wykluczył, że Niemcy zdecydują się przeznaczyć dla Ukrainy kolejne leopardy, pochodzące z zasobów Bundeswehry. Jednak dostawy kolejnych systemów obrony powietrznej Patriot na Ukrainę nie są już możliwe. W tej chwili Bundeswehra dysponuje w Niemczech tylko jednym z takich systemów. Jeśli się go pozbędę, nie będziemy mieli nawet na czym ćwiczyć - wyjaśnił minister obrony RFN.

Pistorius zapowiedział też konieczność gruntownej restrukturyzacji i usprawnienia resortu obrony. Będziemy musieli również przyjrzeć się strukturom ministerstwa, aby była jasność obowiązków, z wyraźnymi granicami i bez równoległych struktur - powiedział, dodając, że obecnie 3 tys. pracowników w dwóch lokalizacjach, w Bonn i Berlinie, to "naprawdę dużo".

Szef resortu obrony chce też forsować reformy w biurze zamówień Bundeswehry w Koblencji. Jak podkreślił, obecne "procedury, struktury, szybkość i metody po prostu nie pasują już do czasów, które nastąpiły po rosyjskim ataku na Ukrainę".