Kraje NATO zamierzają jednoznacznie odmówić wysłania swoich wojsk na Ukrainę - twierdzi włoski dziennik "Corriere della Sera". Stosowne zapisy mają pojawić się w dokumencie, który zostanie przyjęty w czasie lipcowego szczytu Sojuszu Północnoatlantyckiego w Waszyngtonie.
Jak donosi włoski dziennik, NATO chce ostatecznie uciąć spekulacje dotyczące ewentualnego bezpośredniego zaangażowania zbrojnego w wojnę w Ukrainie. Na szczycie w Waszyngtonie 9-11 lipca ma zostać podpisany dokument roboczo nazwany "żadnego buta na ziemi". Według "Corriere della Sera" deklaracja ma zawierać jednoznaczną odmowę wysłania wojsk Sojuszu Północnoatlantyckiego na Ukrainę.
To ciekawa informacja, biorąc pod uwagę ostatnie wypowiedzi Emmanuela Macrona, który całą swoją politykę wywierania presji na Moskwę oparł na twierdzeniu, że wobec Rosji nie można wytyczać żadnych "czerwonych linii".
W niedawnym wywiadzie dla "The Economist", francuski prezydent powtórzył to twierdzenie, dodając, że Paryż rozważyłby rozmieszczenie swoich wojsk w Ukrainie, gdyby Rosjanie zdołali przełamać linię frontu i gdyby stosowną prośbę wystosowały władze kraju zaatakowanego przez wojska Władimira Putina.
Jeszcze 5 maja inny włoski dziennik podawał informacje sprzeczne z rewelacjami "Corriere della Sera". "La Repubblica" dotarła do danych, świadczących o tym, że w NATO toczą się zaawansowane rozmowy na temat wysłania wojsk na Ukrainę. Według tego scenariusza Sojusz miałby rozmieścić swoje siły, gdyby do konfliktu dołączył inny kraj (Białoruś), lub gdyby Rosja zdecydowała się na przeprowadzenie militarnej prowokacji na terenie Polski czy krajów bałtyckich.
Jeżeli dzisiejsze doniesienia "Corriere" są umocowane w faktach, wiele wskazuje na to, że w NATO wygrywa "opcja amerykańska". Stany Zjednoczone od dawna podtrzymują stanowisko, że nie zaangażują się bezpośrednio w wojnę na Ukrainie. Podobny pogląd na bezpośrednią interwencję prezentują też Niemcy. Retorykę zbliżoną do francuskiej przyjęły natomiast Polska i kraje bałtyckie.
Włoski dziennik informuje także o innej, znaczącej zmianie, która ma się dokonać w czasie lipcowego szczytu. W Waszyngtonie ma zapaść decyzja o zmianie kierownictwa grupy kontaktowej ds. Ukrainy w Rammstein. Do tej pory jej liderem były Stany Zjednoczone, teraz kwatera główna ma mieścić się w Brukseli. "Corriere della Sera" powołuje się na źródła, które uważają, że takie rozwiązanie ma charakter polityczny i będzie "bardziej spójne" w oczach opinii publicznej, a także Władimira Putina.
NATO chce także dalej wzmacniać wschodnią flankę. W razie potrzeby do dyspozycji Sojuszu ma być nawet 300 tys. żołnierzy gotowych bronić granic od Bułgarii po kraje bałtyckie.
Członkowie Paktu szukają ciągle sposobu na zaopatrzenie Kijowa w systemy przeciwlotnicze. Lloyd Austin ma lobbować zapewnieniem Ukrainie silniejszej obrony. Władze w Kijowie przekazały, że do utrzymania możliwości obrony powietrznej, Ukraina potrzebuje 25 systemów. W ostatnim czasie udało się podpisać wstępne umowy na przekazanie kompleksów Patriot z Hiszpanii i Niemiec, ale to wciąż za mało. Obecnie Ukraina dysponuje prawdopodobnie siedmioma takimi systemami.