Białoruski przywódca Alaksandr Łukaszenka przyznał, że z terytorium jego kraju wystrzelono rakiety w kierunku Ukrainy. Mówił o tym po oddaniu głosu w referendum ws. zmian w konstytucji w swoim kraju.
Rzeczywiście, gdzieś z terenów czarnobylskich, gdzie były na manewrach wojska rosyjskie, wystrzelono dwie czy trzy rakiety - oznajmił, określając to jako "krok przymusowy". Tłumaczył to tym, że Ukraina rozmieściła w pobliżu północnej granicy 3-4 dywizje rakietowe.
Zapewnił przy tym, że na Ukrainie nie ma białoruskich żołnierzy ani białoruskiego uzbrojenia. Stwierdził także, że obecnie rakiety z Białorusi nie są wystrzeliwane, gdyż nie ma takiej potrzeby.
W czwartek ukraińskie służby poinformowały o czterech pociskach z Białorusi wystrzelonych w kierunku Ukrainy. Dzisiaj z kolei wojsko podało, że zestrzelono pocisk manewrujący, które leciał w kierunku Kijowa. Rakieta miała zostać wystrzelona z bombowca Tu-22.
W czwartek rosyjskie wojska rozpoczęły inwazję na Ukrainę. Władimir Putin przekonuje, że działania są "samoobroną" i mają na celu "demilitaryzację oraz denazyfikację" Ukrainy. Zachód w odpowiedzi nakłada sankcje i planuje kolejne ograniczenia na rosyjską gospodarkę oraz polityków.
Agresja jest prowadzona zarówno z Rosji, jak i z Białorusi, gdzie jeszcze niedawno rosyjskie wojska miały ćwiczenia.