Prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka, przemawiając do Zgromadzenia Narodowego, wezwał Ukrainę do tego, by usiadła do negocjacji z Rosją. Zagroził także, że Moskwa może użyć "najstraszniejszej broni", jeśli poczuje się zagrożona.
Jak co roku Alaksandr Łukaszenka wygłosił przemówienie przed białoruskim parlamentem. Białoruski dyktator stwierdził, że "nigdy w historii" kraj nie zbliżył się do "tak niebezpiecznej granicy" i należy zwrócić uwagę na suwerenność państwa.
Wezwał Ukrainę do tego, by zasiadła do rozmów pokojowych, zanim konflikt będzie eskalował. Spróbuję zaryzykować i zaproponować zaprzestanie działań wojennych - mówił. Zaproponował ogłoszenie rozejmu "bez prawa przemieszczania się, przegrupowywania wojsk, bez prawa do przekazywania broni, amunicji, personelu i sprzętu".
A jeśli Zachód po raz kolejny spróbuje wykorzystać przerwę w działaniach wojennych do wzmocnienia swoich działań oszustwem, Rosja jest gotowa do użycia pełnej siły kompleksu wojskowo-przemysłowego i armii, aby zapobiec eskalacji konfliktu - mówił. Stwierdził, że Moskwa może użyć "amunicji fosforowej, zubożonego i wzbogaconego uranu".
Przekonywał, że Ukraina nie jest w stanie pokonać Rosji. Niemożliwe jest pokonanie potęgi nuklearnej. Jeśli kierownictwo rosyjskie uzna, że sytuacja grozi upadkiem Rosji, zostanie użyta najstraszniejsza broń. Nie można na to pozwolić - mówił.
Łukaszenka podkreślił także, że sam zwrócił się do prezydenta Rosji Władimira Putina o "zwrócenie Białorusi broni jądrowej", by "zapewnić pokój narodowi białoruskiemu".
Nie chcemy już żyć pod batem i nie będziemy niewolnikami - powiedział Łukaszenka.
Dyktator po raz kolejny straszył, że Zachód przygotowuje się do inwazji na Białoruś. Twierdził, że przerzut wojsk do krajów graniczących przyspiesza. Stwierdził, że w Polsce i krajach bałtyckich stacjonuje 21 tys. wojskowych, 250 czołgów, prawie 500 pojazdów opancerzonych i ok. 150 samolotów i śmigłowców.
Cała ta armada demonstracyjnie ćwiczy w pobliżu granicy z Białorusią i Rosją - mówił.
Oskarżył także Polskę o to, że rozbudowując armię szykuje się do ataku. Przekonywał, że to "celowy zabieg Amerykanów".
24 lutego ub. roku Rosja najechała na Ukrainę. Wojska rozpoczęły inwazję także z terytoriów Białorusi. Wielokrotnie pojawiały się doniesienia, że Kreml naciska na Łukaszenkę, by zaangażował w wojnę także swoje wojska. Białoruski dyktator jednak zapewniał, że tego nie zrobi. Jednocześnie wspiera Moskwę, obwiniając o konflikt siły ukraińskie, które według niego szykowały atak.
W ostatnich dniach Władimir Putin zapowiedział, że Rosja rozmieści na Białorusi taktyczną broń jądrową. Według rosyjskiego prezydenta przekazano Mińskowi dziesięć samolotów zdolnych przenosić takie pociski, a do 1 czerwca mają powstać magazyny do przechowywanie tej broni.