Doniesienia o konflikcie między rosyjskim ministerstwem obrony, a grupą Wagnera są "produktem spekulacji w przestrzeni informacyjnej" - powiedział rzecznik Władimira Putina Dmitrij Pieskow. Od kilku miesięcy biznesmen i założyciel najemniczej kompanii Jewgienij Prigożyn wbija szpilę w dowództwo armii oraz resort obrony. W ostatnim czasie ministerstwo zmuszone było po raz pierwszy wspomnieć o sukcesach najemników na froncie w Ukrainie.
Na początku stycznia grupa Wagnera poinformowała o zdobyciu Sołedaru w obwodzie donieckim. Resort obrony Rosji temu zaprzeczył, a po dwóch dniach poinformował, że armii udało się przejąć miasto. To rozwścieczyło Prigożyna, który wystosował oświadczenie, że próbuje się "ukraść zwycięstwo" najemnikom. Ministerstwo później opublikowało nowy komunikat, w którym po raz pierwszy w historii wspomniało o grupie Wagnera.
O problemy w relacjach między Prigożynem a ministerstwem obrony został zapytany rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. Stwierdził, że rzekomy konflikt "istnieje głównie w przestrzeni informacyjnej".
Jeśli chodzi o wszystkie konflikty, jak to zwykle bywa, są to głównie produkty manipulacji informacyjnych i tak dalej, które, okej, czasami aranżują nasi przeciwnicy, ale czasami sami nasi przyjaciele zachowują się w taki sposób, że wrogowie nie są potrzebni - powiedział Pieskow.
Stwierdził, że państwo "zna swoich bohaterów" i według niego zarówno żołnierze armii rosyjskiej, jak i najemnicy Prigożyna "na zawsze zostaną w pamięci" obywateli.
Grupa Wagnera istnieje już kilka dobrych lat i jej najemnicy walczyli m.in. w Syrii. Jewgienij Prigożyn nie przyznawał się do kierowania grupą, pozywał nawet dziennikarzy za takie sugestie. Po rozpoczęciu wojny w Ukrainie sam się jednak do tego przyznał. Od tamtej pory biznesmen jest coraz bardziej widoczny w przestrzeni medialnej. Powiązani z grupą blogerzy często publikują różne filmy, np. jak Prigożyn rekrutuje więźniów na front.
Według komentatorów kampania medialna Prigożyna ma na celu podwyższenie jego pozycji w oczach rosyjskiego społeczeństwa, gdyż niewykluczone, że biznesmen ma polityczne ambicje. To jednak nie podoba się Kremlowi, który organizuje propagandową kontrofensywę.