Brytyjski minister obrony Ben Wallace potwierdził w poniedziałek, że przekazane Ukrainie czołgi Challenger 2 trafią na linię frontu przed latem. Nie sprecyzował jednak, kiedy dokładnie to nastąpi. Przyznał natomiast, że Brytyjskie Siły Zbrojne wymagają pilnego dofinansowania.
To będzie przed latem, albo w maju - to będzie w pobliżu okresu wielkanocnego - mówił Ben Wallace, zapytany w Izbie Gmin, kiedy 14 czołgów, których przekazanie ogłosił w połowie stycznia premier Rishi Sunak, trafi na Ukrainę. Wyjaśnił też, że ze względów bezpieczeństwa nie może przedstawić harmonogramu szkoleń ukraińskich żołnierzy w zakresie ich obsługi i serwisu.
W czwartek 26 stycznia jeden z jego zastępców Alex Chalk mówił, że celem jest, by Challengery dostarczone zostały na Ukrainę przed końcem marca.
Wallace pytany był także o doniesienia stacji Sky News o potężnym niedoinwestowaniu Brytyjskich Sił Zbrojnych, a w szczególności wojsk lądowych (British Army). Według cytowanych przez nią rozmówców, po dekadach cięć dokonywanych przez kolejne rządy Brytyjskie Siły Zbrojne nie byłyby w stanie skutecznie bronić kraju, a jeden z amerykańskich generałów miał jesienią zeszłego roku powiedzieć Wallace'owi, iż wojska lądowe nie stanowią już siły bojowej najwyższej klasy.
Do tej kwestii w Izbie Gmin bardziej konkretnie ustosunkował się inny wiceminister obrony James Heappey, który przyznał, że siły zbrojne potrzebują dofinansowania.
Myślę, że wszyscy mają jasność. Minister mówił wiele razy, podobnie jak ja i inni koledzy z ministerstwa, że seryjne niedoinwestowanie armii przez dziesięciolecia doprowadziło do punktu, w którym armia jest w pilnej potrzebie dofinansowania. Minister finansów i premier to rozumieją i nadchodzi budżet - powiedział Heappey.
Wallace później w rozmowie ze Sky News również zgodził się co do potrzeby dodatkowych środków dla sił zbrojnych, ale wskazał, że rząd już inwestuje 34 mld funtów w plan wyposażenia armii w okresie od teraz do 2033 roku.
Jak wyjaśniał, krytyka, że nie dzieje się to teraz jest nieuzasadniona. Na ziemi są mniej więcej tylko dwa kraje, które mogą utrzymać linie produkcyjne niemal ciągle - to Chiny i Stany Zjednoczone. Oczywiście możemy starać się kupować z zagranicy, ale wtedy nie będzie brytyjskiego przemysłu obronnego i lotniczego, a w efekcie niekoniecznie będziemy mogli dać naszym żołnierzom sprzęt, którego dokładnie chcą, więc zawsze musimy to zbalansować - powiedział.