"Z zadowoleniem przyjmuję decyzję rządu niemieckiego, że wstrzymuje certyfikację gazociągu Nord Stream 2" - powiedział szef NATO Jens Stoltenberg. Z drugiej strony barykady słyszymy Dmitrija Pieskowa, rzecznika Kremla: "Rosja ma nadzieję, że wstrzymanie przez Niemcy oddania do użytku Nord Stream 2 jest tylko tymczasowe". "Obydwie strony mają trochę racji, to znaczy z jednej strony jest to oczywiście decyzja słuszna, biorąc pod uwagę agresywne poczynania Rosji, które naruszają ład międzynarodowy, z drugiej natomiast nie należy jej przeceniać" - mówił gość radia RMF24 Jakub Kajmowicz, redaktor naczelny portalu Energetyka24.
Tomasz Weryński, radio RMF24: Mówi się o zamrożeniu gazociągu Nord Stream 2. Czy dobrze rozumiem, że tak całkowicie nie został on jeszcze skasowany? Jak należy odczytywać komunikaty Bidena i Scholza?
Jakub Kajmowicz: Wydaje mi się, że to jest taka kwestia, w której paradoksalnie obydwie strony mają trochę racji, to znaczy z jednej strony jest to oczywiście decyzja słuszna, biorąc pod uwagę agresywne poczynania Rosji, które naruszają ład międzynarodowy, z drugiej natomiast nie należy jej przeceniać. Ja traktuję ją raczej jako taki strzał ostrzegawczy, ponieważ ten proces certyfikacji czyli ten proces, który ma doprowadzić do tego, że gazociąg będzie mógł funkcjonować, będzie dostosowany do reguł prawa europejskiego, bo cały czas o to toczy się także walka. Rosjanie próbują te reguły naginać i obchodzić, to ten proces tak łatwo, jak został wstrzymany, równie łatwo może zostać w zasadzie w dowolnym momencie odblokowany i cały może się rozpocząć, w pewnym sensie od nowa. To jest decyzja słuszna, natomiast nie należy przeceniać, bo ewidentnie Niemcy zostawiają sobie tutaj furtkę i trudno się im trochę dziwić, biorąc pod uwagę to, w jakim stopniu są uzależnieni od rosyjskiego gazu i ile zrobili w ostatnich latach, żeby tego uzależnienia nie zmniejszać.
No właśnie, a czy dla Niemiec ten gazociąg, ten rosyjski gaz, jest niezbędny do osiągnięcia bezpieczeństwa energetycznego?
W tym momencie większość gazu, który importują Niemcy, pochodzi właśnie z kierunku rosyjskiego, więc ta zależność niemieckiej gospodarki od gazu z Rosji jest bardzo duża. Oczywiście ponosząc koszty, w jakimś okresie można ją zmniejszać, tylko do tego potrzebna jest wola polityczna i wola ekonomiczna, to znaczy musimy pamiętać o tym, że decyzja o utopieniu nomen omen gazociągu Nord Stream 2 nie będzie decyzją prostą z punktu widzenia Niemiec, dlatego że niemieckie spółki zaangażowały w ten projekt ponad 1 mld euro, więc środki bardzo poważne. Całe przedsięwzięcie kosztowało około 11 mld, więc mówimy o bardzo dużych wydatkach i trudno spodziewać się tutaj, że np. w pewnym... oczywiście, zakładając, to nie dojdzie do bardzo dużej eskalacji napięcia i do tego, że nie zaczną się dziać jeszcze bardziej przerażające rzeczy na Ukrainie, niż dzisiaj. Nie spodziewałbym się tego, żeby reakcja niemiecka była akurat w kontekście gazociągu Nord Stream 2 mocniejsza, zwłaszcza że w tym samym czasie, bijąc rekordy przepustowości, funkcjonuje sobie spokojnie gazociąg Nord Stream 1, którym rosyjski gaz już dziś, od 10 lat w zasadzie, płynie z Rosji do Niemiec, omijając Ukrainę.
To prawda. Były premier Rosji Dmitrij Miedwiediew odniósł się też do tej sprawy i napisał: "Niedługo Europejczycy będą musieli zapłacić 2000 euro za 1000 m³ gazu ziemnego." Czy to oznacza, że lada chwila będziemy musieli płacić jeszcze większe rachunki za gaz?
To wszystko, co widzimy dzisiaj na rynku gazu, to jest w moim głębokim przekonaniu, w bardzo dużym stopniu efekt dobrze zaplanowanej rosyjskiej strategii, która polegała najpierw na opróżnieniu magazynów w Europie przed sezonem grzewczym, później na przycinaniu dostaw i całym szeregu tego typu małych kroków, które na koniec doprowadziły do paniki na rynku i do tego, że ceny gazu wystrzeliły do jakichś absurdalnie wysokich poziomów. I te słowa Dmitrija Miedwiediewa, wydaje się, że jednoznacznie potwierdzają, że nie było tutaj przypadku. Znaczy, przypadki częściej zdarzają się w gramatyce niż w energetyce. I jednoznacznie widać, że dla Rosjan, co nie jest wielkim zaskoczeniem zresztą, te surowce były i wciąż są bardzo istotnym narzędziem nacisku. To jest taka dźwignia, którą można próbować wykorzystać także w drugą stronę, bo o ile Europa potrzebuje rosyjskiego gazu, zwłaszcza np. Niemcy, którzy są od niego bardzo mocno uzależnieni, ale nie tylko Niemcy, no to Rosja z kolei potrzebuje pieniędzy, które za ten gaz czy za surowce energetyczne Europa płaci, więc to jest taka transakcja wiązana. Świadomość tego faktu wydaje się w europejskich elitach rosnąć. Natomiast słowa Dmitrija Miedwiediewa należy odczytywać jako taki sygnał ostrzegawczy, znaczy jeśli pójdziecie o krok dalej, to będziemy mieli do czynienia z powtórką z rozrywki, czyli znowu z sytuacją, w której ceny gazu wystrzelą, bo np. zupełnie przypadkiem oczywiście, Rosjanie ograniczą eksport na zachód, ponieważ stanie się coś z infrastrukturą na terenie Rosji i trzeba będzie wstrzymać. Takie sytuacje miały miejsce przed wizytą Donalda Trumpa. Takie sytuacje miały miejsce przy okazji szczytu NATO. Rosjanie przyzwyczaili nas do tego, że zgodnie z doktryną Falina-Kwiecińskiego surowce są takim energetycznym ramieniem Kremla, który służy do tego, żeby wymuszać ustępstwa natury politycznej, to się nie zmieniło i można w ostatnich miesiącach czy tygodniach obserwować wręcz natężenie tego zjawiska.
Czy 2022 rok, to będzie ostatni rok rosyjskiego gazu w Polsce? Bo mamy w perspektywie uruchomienie gazociągu Baltic Pipe i też kwestia drugiego terminalu LNG, który Polska chce szybciej wybudować.
Czy to będzie ostatni rok? W sensie deklaratywnym moglibyśmy założyć, że tak. Tak politycy ogłaszają, że będzie. Czy tak się stanie w rzeczywistości, trudno przewidywać. Tutaj też należy mieć na uwadze to, że rosyjski gaz nie jest zły, dlatego że jest rosyjski, tylko dlatego, że mamy go za dużo, znaczy w zbyt dużym stopniu jesteśmy od niego uzależni oraz dlatego, że umowa, którą zawarliśmy, jest niekorzystna, to znaczy ceny tego gazu są po prostu wysokie. Odejmując te dwa czynniki, znaczy mając możliwość sprowadzenia dużych wolumenów gazu z innych kierunków, oraz mając dzięki temu zupełnie inną pozycję negocjacyjną i mogąc dzięki temu wynegocjować lepszą umowę, to ja potrafię sobie wyobrazić, że w kolejnych latach jakiś mniejszy, mniej szkodliwy czy mniej ryzykowny z naszego punktu widzenia kontrakt funkcjonuje. Natomiast mam głęboką nadzieję, że jeśli tak się stanie, to będą jak najmniejsze wolumeny, bo tak jak mówię, Rosja, szczególnie Rosja Władimira Putina, wielokrotnie udowodniła, że nie jest wiarygodnym dostawcą i to, co dzieje się dzisiaj na Ukrainie, zupełnie nieprzypadkowo tuż po tym, jak gazociąg Nord Stream 2 został w zasadzie ukończony, jeśli chodzi o fazę budowy, tylko potwierdza tę tezę i każe nam naprawdę z ostrożnością patrzeć w przyszłość. Polska jest w znacznie większym stopniu przygotowana na te zawirowania na rynku gazu niż wiele europejskich państw, ale to jeszcze nie znaczy, że ta robota już za nami, że możemy teraz osiąść na laurach, bo w energetyce nie ma takich zjawisk. To jest proces i trzeba przygotować się do tego, że to będzie trwało, że jednak ta sytuacja na rynku gazu w tym roku może być po prostu trudna.