Zakończony w środę szczyt NATO w Wilnie nie przyniósł zaproszenia Ukrainy do Sojuszu, co z żalem skomentował gość Radia RMF24 - generał w stanie spoczynku prof. Stanisław Koziej: "To byłby bardzo znaczący sygnał przede wszystkim dla Rosji, że w sprawie Ukrainy klamka już zapadła, że Ukraina już nie stoi tam gdzieś przed progiem, tylko już jest na progu i zaczyna wchodzić (do NATO - przyp. red)".
Według gen. Kozieja, który był gościem Tomasza Weryńskiego, bardzo źle się stało, że NATO nie było w stanie uzyskać zgody w sprawie zaproszenia Ukrainy do Sojuszu. Tak, aby od tego momentu poszczególne państwa członkowskie czy struktury sojusznicze oceniały, jakie warunki już są, kiedy i w którym momencie będzie można Ukrainę przyjąć - rozwija ekspert.
O podjęciu takiej decyzji przesądziły zdaniem gen. Kozieja czynniki powiązane z wewnętrzną polityką części państw członkowskich NATO.
Świadomość takiej potrzeby strategicznej była, ale w niektórych państwach, zwłaszcza tych chyba najważniejszych, jak Stany Zjednoczone i Niemcy, władze, które mogłyby podejmować takie decyzje, kierowały się tym, jak opinia publiczna w ich krajach to odbierze, w jakiej sytuacji postawiona zostanie np. kampania wyborcza w USA - stwierdził gość Radia RMF24.
Były szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego argumentował, że oficjalne zaproszenie Ukrainy do NATO byłoby dla Rosji bardzo problematyczne. Zapraszamy Ukrainę, ale na razie jeszcze jej nie przyjmujemy. Niech Rosja wie, że jest nowa sytuacja, że wytrącony został jej instrument szantażu. Natomiast ona stoi przed ogromnymi wyzwaniami. Co robić z Ukrainą, która jest już kandydatem do NATO, a nie tylko jakimś potencjalnym członkiem gdzieś tam w przyszłości, nie wiadomo kiedy? - mówił na antenie Radia RMF24.
Czy w przypadku Ukrainy może zostać powielony model izraelski? Izrael nie jest członkiem NATO, ale korzysta z szerokiego wsparcia, zapewnianego przede wszystkim przez Stany Zjednoczone. Gość Radia RMF24, zapytany o możliwość zastosowania podobnego rozwiązania w przypadku Ukrainy, odpowiada: Model izraelski rzeczywiście był dosyć szeroko nawet dyskutowany przed szczytem i prawdę mówiąc tak to wygląda, że elementy tego modelu są w realizacji. Ukraina dostaje bardzo mocne wsparcie ze strony państw G7, największych potęg ekonomicznych świata i innych jeszcze państw, aby samodzielnie mogła skutecznie tę wojnę prowadzić.
Gen. Koziej uważa jednak, że nie byłoby to najlepsze z możliwych rozwiązań. Gdyby ten model miał być wdrożony i on miałby być substytutem członkostwa Ukrainy w NATO, to nie byłby korzystny dla bezpieczeństwa europejskiego, nie byłby korzystny z naszego polskiego punktu widzenia - ocenił.
Wyobraźmy sobie, że w Europie istnieje takie mocarstwo jak Ukraina, niezależne, samodzielne, prosperujące, z potężną siłą militarną i jeszcze być może posiadające broń atomową, mocarstwo na styku między NATO i Rosją. To nie byłoby dobre. Lepsza jest taka sytuacja, gdyby ten podmiot był jednak w ramach całościowego systemu, jednolitego systemu zachodniego. Dlatego model izraelski i to, co do tej pory Ukraina ma, co wywalczyła na tym szczycie, powinniśmy raczej traktować jako pewien pomost, jako rozwiązanie przejściowe do członkostwa w NATO - wyjaśnił swoje stanowisko ekspert.
Gen. Koziej został również zapytany o perspektywę dalszych dostaw broni dla Ukrainy i o złożoną przez Joe Bidena obietnicę wysłania przez USA rakiet dalekiego zasięgu. Zdaniem byłego szefa BBN-u nie jest to jednak wystarczające.
Oczekiwałbym, że pojawi się takie stwierdzenie: dajemy Ukrainie wszelaką broń, jakąkolwiek tylko ona potrzebuje, z wyjątkiem broni jądrowej. Pora najwyższa, abyśmy zdjęli te samoograniczenia w dostarczaniu Ukrainie broni. (...) Gdyby tych samoograniczeń na siebie Zachód, NATO, Stany Zjednoczone i inne państwa nie nakładały od początku tej wojny, to wydaje się, że byłaby dzisiaj ona w dużo korzystniejszym stanie, bo Ukraina mogłaby wcześniej skutecznie przeciwdziałać Rosji. (...) Broniący się powinien mieć prawo bronić się skutecznie, a nie mieć jedną rękę zawiązaną z tyłu - mówił gość Radia RMF24.
Opracowanie: Dorota Hilger