"Niemcy pozostają jednym z najważniejszych sojuszników Stanów Zjednoczonych" - oświadczył sekretarz obrony USA Lloyd Austin, który w Berlinie spotkał się z nowym szefem resortu obrony RFN Borisem Pistoriusem. Już na początek urzędowania niemieckiego ministra czeka niezwykle ciężka przeprawa z sojusznikami w NATO w sprawie dostaw czołgów dla Ukrainy.
Było to pierwsze spotkanie obydwu polityków. Pistorius od dziś stoi na czele niemieckiego ministerstwa obrony, w którym zastąpił Christine Lambrecht po ogłoszonej przez nią kilka dni temu dymisji.
Chciałbym podziękować rządowi Niemiec za wszystko to, co zrobił, aby wesprzeć ukraińską obronę przed rosyjską inwazją - powiedział Austin na konferencji prasowej w stolicy Niemiec.
Agencja Reutera zwróciła uwagę, że Waszyngton i Berlin czekają rozmowy dotyczące decyzji o przekazaniu Ukrainie czołgów, aby pomóc jej w wojnie z Rosją. Jak na razie Niemcy uzależnili zgodę na dostarczenie armii ukraińskiej czołgów Leopard 2 od tego, czy na podobny krok z wozami Abrams zdecyduje się Pentagon. Gotowość wysłania Ukrainie leopardów będących na wyposażeniu swoich armii zadeklarowały Polska, Finlandia i Dania, ale bez zgody Niemiec - producenta czołgów - nie jest to możliwe.
Pistorius, zaprzysiężony kilka godzin wcześniej przez prezydenta RFN Franka-Waltera Steinmeiera, zapewnił, że RFN jest gotowa udzielać dalszej pomocy Ukrainie, a Niemcy stoją ramię w ramię ze swoimi sojusznikami.
Nowy niemiecki minister obrony powiedział podczas uroczystości zaprzysiężenia, że chce szybko przygotować Bundeswehrę do nowej sytuacji zagrożenia, która jest wynikiem rosyjskiego ataku na Ukrainę.
Jak zapewnił Pistorius, w najbliższych działaniach ministerstwa ważne będzie dalsze wspieranie Ukrainy, także dostawami sprzętu z zasobów Bundeswehry. To nie są zwykłe czasy, w Europie szaleje wojna. Rosja prowadzi brutalną wojnę, chcąc unicestwić suwerenny kraj - Ukrainę - podkreślił Pistorius.
Niemcy nie są stroną wojny. Niemniej jednak ta wojna nas dotyczy - dodał Pistorius, zaznaczając, że pojęcie bezpieczeństwa nabrało obecnie innego znaczenia niż rok temu. Dlatego teraz chodzi o to, aby Bundeswehra już teraz, szybko, stała się silna. Chodzi o odstraszanie, skuteczność i zdolność operacyjną - powiedział Pistorius po przybyciu do siedziby ministerstwa obrony w Berlinie.
Przyznał, że większość zadań związanych z Zeitenwende (zapowiedzianym przez kanclerza Olafa Scholza punktem zwrotnym, w którego ramach na wyposażenie armii stworzono specjalny fundusz w wysokości 100 mld euro) jest dopiero do wykonania. Dodał, że niemieckie siły zbrojne były często w ostatnich dziesięcioleciach zaniedbywane.
Jak podkreślił, żołnierze potrzebują teraz wsparcia, a minister potrzebuje do wypełnienia swoich zadań "wsparcia wszystkich w Bundeswehrze, w ministerstwie obrony i powiązanych instytucjach".
Bundeswehra ma do odegrania kluczową rolę w Zeitenwende. To będzie moje zadanie i zrobię wszystko co w mojej mocy, aby Bundeswehra mogła wypełnić tę misję - w interesie Niemiec, w interesie NATO i w interesie narodu - zapewnił Pistorius.
Po spotkaniu z Lloydem Austinem, Boris Pistorius będzie musiał przygotować się do wyjazdu do Ramstein, gdzie jutro w amerykańskiej bazie wojskowej odbędzie się spotkanie państw grupy wsparcia Ukrainy. Jak zwraca uwagę reporterka RMF FM Aneta Łuczkowska, Pistorius będzie mieć zaledwie godziny na przygotowanie się do dyskusji w sprawie dostaw broni do Ukrainy, w tym czołgów Leopard, na wysłanie których na front naciska coraz więcej państw.
Pistorius pojedzie tam z wyjątkowo ciężkim zadaniem, ale jak zauważają media, ten brak czasu na wdrożenie się w rolę zwierzchnika Bundeswehry pokazuje, że raczej w tej sprawie nie będzie mieć nic swojego do przekazania. Tajemnicą poliszynela jest, że wszelkie decyzje w tej sprawie zapadają bezpośrednio w biurze kanclerza - zdymisjonowana minister Lambrecht w ostatnim czasie sama nie decydowała w zasadzie o niczym. Można się spodziewać więc, że Boris Pistorius będzie w Ramstein mówić tylko tyle, ile pozwoli mu Scholz, jednocześnie zbierając cięgi za kanclerza.
W niedzielę Pistorius jedzie do Paryża na 60. rocznicę podpisania traktatu elizejskiego o przyjaźni francusko-niemieckiej. Potem dopiero będzie mógł przynajmniej poznać swoich nowych współpracowników. Ma do rozstrzygnięcia przynajmniej dwie pilne sprawy ze swojego ogródka. To kwestia psujących się lekkich czołgów Puma oraz braków amunicji.
Bundeswehra cierpi na dramatyczny niedobór amunicji, ponieważ od lat zamawia jej zbyt mało. Według doniesień, w razie wybuchu konfliktu niemieckie wojsko mogło wytrzymać tylko kilka dni - po tym czasie nie miałoby czym strzelać. Według Ministerstwa Obrony Bundeswehra potrzebuje na zakup amunicji co najmniej 20 mld euro. Tymczasem dostała na to nieco ponad 1 mld euro.
Za miesiąc natomiast kolejne wyzwanie. Pistorius będzie w Monachium gospodarzem Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. To bardzo ważne spotkanie, które zadecyduje o pozycji Niemiec w europejskim systemie obrony. Ambicje są duże - Niemcy chcieliby pełnić rolę przywódcy, ale na razie nie potrafią sobie poradzić z bałaganem we własnych siłach zbrojnych.