Iwan Połunin w brutalny sposób zamordował matkę swojej córki, bo - jak stwierdził - sprowokowała go, obrażając rosyjskich żołnierzy i Władimira Putina. 41-latek, który wrócił z wojny w Ukrainie, zadał kobiecie kilka ciosów nożem, po czym poćwiartował jej ciało, a fragmenty zwłok wrzucił do kosza.
O sprawie pisze portal niezależnej rosyjskiej stacji telewizyjnej Dożd. Z dokumentacji sprawy wynika, że 41-letni Iwan Połunin, odsiadujący karę za "narkotyki" (nie sprecyzowano, czy posiadanie, czy sprzedaż), w kwietniu 2023 roku został ułaskawiony przez Władimira Putina, a następnie trafił na front w obwodzie ługańskim we wschodniej Ukrainie. Spędził tam niespełna rok i na początku 2024 roku wrócił do domu w miejscowości Sasykoli w obwodzie astrachańskim.
Po powrocie do kraju postanowił nawiązać kontakt ze swoją 13-letnią córką, której nie widział od urodzenia, bo wcześniej przebywał w więzieniu w związku z licznymi przestępstwami. Matka dziecka, 48-letnia mieszkanka Astrachania, sprzeciwiała się kontaktom dziewczynki z biologicznym ojcem; twierdziła, że mężczyzna jej groził.
Mimo sprzeciwu matki, były więzień zaczął się widywać z córką, a w połowie lutego - pod pretekstem spotkań z bliskimi - zabrał dziecko do Sasykoli. Później nie odwiózł dziewczynki do matki, tylko zabrał ją do wynajętego mieszkania w Astrachaniu, gdzie wkrótce kobieta je odnalazła. Wtedy między rodzicami dziecka doszło do kłótni, w czasie której Iwan Połunin wziął do ręki kuchenny nóż i zabił kobietę, kilkukrotnie ją dźgając.
Po morderstwie mężczyzna owinął dziewczynkę w koc i zabrał do hotelu, tłumacząc, że matka "wyjechała do Ameryki". Podczas rozprawy dziewczynka zeznała jednak, że słyszała odgłosy szamotaniny, krzyki i świszczący oddech swojej matki, a także widziała jej ciało leżące na podłodze.
13-latka powiedziała, że posłuchała ojca, bo się bała. Jeszcze tego samego wieczoru Połunin wrócił do mieszkania i poćwiartował ciało kobiety; fragmenty zwłok ukrył w pobliżu pobliskiego sklepu, a resztę wyrzucił do kosza na śmieci. Mężczyzna został zatrzymany następnego dnia rano - taksówkarz, który wiózł mężczyznę, miał podejrzenia wobec swojego pasażera i zadzwonił na policję.
Na rozprawie Iwan Połunin powiedział, że podczas kłótni matka jego córki zaczęła obrażać zarówno rosyjskich żołnierzy walczących w Ukrainie, jak i samego Władimira Putina. Z jego zeznań wynika, że kobieta powiedziała, iż ma ukraińskie korzenie i wielu krewnych z Ukrainy, a rosyjskie wojsko "zabija jej krewnych". Mężczyzna - jak przyznał - przekonywał ją, że "Rosjanie bronią ojczyzny przed zachodnią agresją", a jej słowa sprowokowały go do zabicia kobiety.
Z zeznań świadków wynika, że po powrocie z Ukrainy mężczyzna prawie w ogóle nie zdejmował munduru wojskowego i dużo opowiadał o "strasznych wydarzeniach" na froncie; chwalił się, że wie, jak prawidłowo uderzyć, by cios okazał się śmiertelny. Jego córka z kolei zeznała, że jej ojciec mówił, iż podczas wojny "zabił wielu".
Badania wykazały, że mężczyzna jest poczytalny. Iwan Połunin przyznał się do winy i został skazany na 9,5 roku pobytu w kolonii karnej o zaostrzonym rygorze. Sąd uznał jego uczestnictwo wojnie w Ukrainie za okoliczność łagodzącą.
O werbowaniu więźniów z rosyjskich kolonii karnych na front w Ukrainie wiadomo od lata 2022 roku. Skazanym obiecywano ułaskawienie po przeżyciu sześciu miesięcy na froncie i wypłatę niemałych pieniędzy.
Początkowo rekrutacją zajmowała się Grupa Wagnera Jewgienija Prigożyna, a później werbunek prowadzono na zlecenie Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej.
Rosyjskie media regularnie informują, że byli więźniowie, którzy wrócili z wojny, ponownie popełniają przestępstwa, w tym te najcięższego kalibru.
Z obliczeń niezależnego portalu Wiorstka wynika, że - zgodnie ze stanem na koniec września - w wyniku zbrodni popełnionych przez byłych wojskowych zginęło lub zostało rannych prawie 500 osób.