Rosja zaatakuje Ukrainę? "Myślę, że tylko jedna osoba naprawdę zna odpowiedź na to pytanie, a jest nią Władimir Putin" - podkreślił brytyjski premier Boris Johnson. Jak zaznaczył, eskalacja przemocy w regionie Donbasu może być "preludium do większych działań" ze strony Moskwy.
Johnson mówił o tym w krótkiej wypowiedzi dla mediów po wystąpieniu na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.
Jak powiedział, nadal wierzy, że jest czas na dyplomatyczne rozwiązanie, ale zapytany, czy uważa, że rosyjski prezydent zdecydował się na inwazję na Ukrainę, Johnson odparł: "Myślę, że tylko jedna osoba naprawdę zna odpowiedź na to pytanie, a jest nią Władimir Putin."
Mamy nadzieję, że prezydent Putin lepiej przemyśli to, co moim zdaniem będzie absolutnie szalonym, katastrofalnym przedsięwzięciem na Ukrainie - stwierdził Johnson.
Wcześniej w sobotę w swoim przemówieniu Johnson mówił, że konflikt zbrojny jest "coraz bardziej prawdopodobny" i przyznał, że groźba sankcji "może nie wystarczyć, by powstrzymać rosyjską agresję".
Wskazał też, że jeśli Ukraina zostanie zaatakowana, będziemy świadkami "zniszczenia demokratycznego państwa", a "wstrząs odbije się echem na całym świecie". Jak przekazało biuro Johnsona, podczas pobytu na konferencji odbył on rozmowy z prezydentem Ukrainy Wołodymirem Zełenskim, prezydentem Łotwy Egilsem Levitsem, premier Estonii Kają Kallas oraz z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem.
Podczas spotkania z Zełenskim m.in. potępił niedawne ostrzeliwania ukraińskich pozycji w Donbasie oraz cyberataki na ukraińskie strony rządowe, a także zapewnił, że Wielka Brytania niezmienne wspiera suwerenność i integralność terytorialną Ukrainy.
Tematem spotkania z Levitsem i Kallas było ogłoszone podwojenie liczby brytyjskich oddziałów w Estonii w ramach NATO-wskiej misji Wzmocniona Wysunięta Obecność.
Z kolei w rozmowie z Scholzem Johnson podkreślił, że aby zmniejszyć zagrożenie ze strony Rosji w dłuższej perspektywie czasowej, Europa musi skończyć z uzależnieniem od rosyjskich węglowodorów.