Rosjanie nie zobaczą w kinach amerykańskich filmów "Barbie" i "Oppenheimer". Jak stwierdził wiceminister kultury Rosji Andriej Małyszew, obie produkcje "nie spełniają celów i założeń tradycyjnych rosyjskich wartości duchowych i moralnych".
Dyskusję w Rosji na temat filmów "Barbie" i "Oppenheimer" wywołał wiceprzewodniczący Dumy Państwowej (izby niższej rosyjskiego parlamentu - przyp. red.) Władysław Dawankow.
Polityk wysłał do premiera Michaiła Miszustina list, w którym zaproponował wyświetlenie obu produkcji w kinach bez zgody właścicieli praw autorskich.
Uważamy, że filmy, które zaproponowałeś do obejrzenia obywatelom naszego kraju - "Barbie" i "Oppenheimer" - nie spełniają celów i zadań postawionych przez głowę państwa, aby zachować i wzmocnić tradycyjne rosyjskie wartości duchowe i moralne - odpowiedział mu Andriej Małyszew.
Wiceminister kultury Rosji zauważył ponadto, że rosyjskie kina "są nasycone wysokiej jakości krajowymi premierami". Jako przykład podał m.in. opowiadający o inwazji na Ukrainę film "Świadek".
Polityk jest zdania, że przedstawiciele branży filmowej zauważają "pozytywny aspekt zmniejszenia liczby filmów z hollywoodzkich studiów". Skutkuje to tym - jak stwierdził Małyszew - że ograniczona liczba zagranicznych produkcji przyczynia się do rozwoju krajowej kinematografii.
Po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji na Ukrainę hollywoodzkie studia opuściły rynek rosyjski. W rezultacie wydane przez nie filmy, w tym "Barbie" i "Oppenheimer", nie są oficjalnie dystrybuowane w Rosji.
Jego słowa o "wysokiej jakości krajowych premierach" nieco mijają się z prawdą. Wspomniany film "Świadek", który opowiada o inwazji na Ukrainę, nie zdobył szerokiej publiczności.
Przez pierwsze cztery dni produkcja zebrała w kasach zaledwie... 7 mln rubli (ok. 300 tys. złotych). Średnia frekwencja na seansie "Świadka" wyniosła pięć osób.