W Unii Europejskiej zaostrza się spór o wykreślenie z listy sankcyjnej białoruskich oligarchów zajmujących się handlem nawozami - informuje dziennikarka RMF FM. W imię postulowanej przez ONZ walki z głodem derogację umożliwiającą pod pewnymi warunkami dostawy białoruskich nawozów do Afryki proponuje Komisja Europejska. A na to nie zgadza się Litwa.
Nie zgadzamy się na rozwadnianie sankcji - przekazał litewski dyplomata. Dla Wilna kwestia tranzytu sankcjonowanych towarów to sprawa polityki wewnętrznej. Już kiedyś podobna kwestia groziła dymisją kilku ministrów.
Polska wspiera Litwę. W przypadku sankcji białoruskich, nad którymi prace się jeszcze toczą, nie zgadzamy się na rozszerzanie derogacji, które mogłyby umożliwiać odmrażanie aktywów sankcjonowanych oligarchów - mówi polski ambasador przy UE Andrzej Sadoś.
Inni dyplomaci twierdzą, że sprzeciw pochodzi głównie z Wilna, a "Polska i Estonia raz mocniej, raz słabiej wspierają jego stanowisko".
Natomiast dla takich państwa jak Portugalia, Holandia, Belgia, Hiszpania czy Francja stanowisko Litwy jest - jak mówią dyplomaci tych państw - "niezrozumiałe". Tym krajom chodzi o to, że Litwa już raz zgodziła się na podobne rozwiązanie przy uchwalaniu 9. pakietu sankcji wobec Rosji, a teraz w przypadku sankcji białoruskich rozwiązanie to ma być po prostu lustrzanym odbiciem.
Zwolnienie nawozów i zboża w ramach sankcji białoruskich byłoby identycznym odzwierciedleniem zwolnienia uzgodnionego już w 9. pakiecie dla Rosji. Dlatego sprzeciw Litwy wobec tej derogacji jest tak niewytłumaczalny - przekazał RMF FM dyplomata tego obozu.
Ta grupa krajów już na początku grudnia wysłała poufny dokument do Komisji Europejskiej pisząc w nim, że "wprowadzanie unijnych sankcji nie może stanowić przeszkody dla bezpieczeństwa żywnościowego" i postulowała wprowadzenie "jasnych zwolnień z sankcji dotyczących towarów rolnych, w tym wywozu nawozów do krajów trzecich". Grupa ta przeforsowała swoje rozwiązania w 9. pakiecie sankcji.