Kryzys frytkowy w rosyjskim następcy sieci McDonald’s wydaje się nie mieć końca. Jak przekazał dyrektor generalny "Wkusno - i toczka" (ros. "Smacznie - i kropka" - red.), wszyscy światowi producenci odmówili dostaw do Rosji. A w kraju nie ma ani wystarczającej ilości odpowiednich ziemniaków, by zastąpić słynne fastfoodowe danie.
Rosjanie, którzy przez lata stołowali się w McDonald’s nie mają najlepszego okresu w swoim życiu. Sieć wycofała się z Rosji po tym, jak Władimir Putin zdecydował o inwazji na Ukrainę. Lokale restauracji wykupiono i wprowadzono nową sieć fast foodów - "Wkusno - i toczka". Rosyjski następca McDonald’s ma jednak spore problemy, czy to związane z nieświeżymi produktami, czy brakiem... frytek.
Okazuje się, że fabryki frytek znajdujące się zarówno w krajach nieprzyjaznych (tych, które nałożyły sankcje - red.), jak i przyjaznych, należą do pięciu lub sześciu największych firm, które mają swoje siedziby w nieprzyjaznych krajach i w związku z tym odmówiły dostaw swoich produktów do Rosji - żali się w rozmowie z RBC dyrektor generalny "Wkusno - i toczka" Oleg Parojew.
Według niego McDonald’s w Rosji korzystał głównie z lokalnych ziemniaków, a sprowadzał zaledwie 15 proc. swojego zapotrzebowania. Ten rok jest jednak problematyczny. Do frytek trzeba bowiem konkretnych gatunków ziemniaka i akurat tych odmian w kraju brakuje. Także w przyszłym roku spodziewane są utrudnienia.
Parojew tłumaczył, że w Rosji konieczne jest wyhodowanie odpowiednich odmian ziemniaka, a także zapewnienie odpowiednich warunków przechowywania. Tu także są "pewne trudności" - mówi. Brakuje także fabryk, które przetwarzają ziemniaki. W kraju jest jeden zakład, zbudowany na gwarancji McDonald’s, który spełnia wymagania "Wkusno - i toczka". Wytwarza on jednak ok. 100 tys. ton frytek rocznie, a popyt w Rosji jest o ponad połowę większy.