"Każdy przedmiot może być dziełem sztuki. Możemy zrobić całą kolekcję zdjęć, a samo poszukiwanie światła już daje nam sporo satysfakcji" - mówi w rozmowie o wakacyjnych zdjęciach z reporterką RMF FM wykładowca fotografii w Warszawskiej Szkole Filmowej, znana fotograf Lidia Popiel. "Nie należy stracić z oczu tego, że robienie zdjęć powinno być zabawą. Warto wcześniej zobaczyć dokąd jedziemy i co jest w okolicy. Może jest jakaś fajna historia, może można iść śladem jakiegoś pisarza i wtedy zrobić o tym cykl zdjęć" - radzi.
Wybieramy się ze znajomymi, z przyjaciółmi, z rodziną na wakacje i chcemy kupić aparat albo po prostu coś, co będzie robić zdjęcia. Czym powinniśmy się kierować przy wyborze takiego aparatu i na co zwracać szczególną uwagę, zakładając, że nasz budżet jest nieco nadszarpnięty, bo właśnie wydaliśmy pieniądze na podróż życia?
Przede wszystkim nie należy stracić z oczu tego, że powinna to być zabawa. Chcemy się bawić w fotografów, to nimi bądźmy. Warto poświęcić trochę czasu, żeby przeszukać wszystkie możliwości fotograficzne. Sprzęt zaczyna się od bardzo prostych, plastikowych aparatów, ale te aparaty dają nam bardzo duże możliwości pod względem artystycznym, bo od razu robią zniszczone zdjęcia, a to jest bardzo teraz poszukiwane. Takie aparaty to np. Holga, czy Diana. Mają jeden obiektyw plastikowy, są bardzo lekkie i nigdy nie wiadomo tak do końca, co z nich wyjdzie, więc zabawy jest moc. Później są oczywiście kompakty i ja bardzo lubię kompakty. Też często noszę przynajmniej jeden ze sobą, a często są to aparaty o stałej ogniskowej, czyli nie muszę mieć zooma, żeby robić sobie dokumentację.
Nie trzeba mieć jakoś bardzo wypasionego, mówiąc potocznym językiem, sprzętu, żeby zrobić dobre wakacyjne zdjęcie?
Absolutnie. Trzeba mieć pomysł na to, co chcemy zrobić. Warto zajrzeć do internetu, czy przewodnika, zobaczyć dokąd jedziemy, co jest w okolicy, jak to odczytujemy, jaki to ma związek. Może jest jakaś fajna historia, może można iść śladem jakiegoś pisarza, czy historii, która się zdarzyła i wtedy zrobić cykl zdjęć, które może będą troszeczkę zawężone, z zawężonym pole widzenia, ale lepiej będzie się je odbierać. Będą takim konkretem. Możemy też zrobić wystawę dla swojej rodziny. Wtedy wydrukować sobie po prostu te zdjęcia, zrobić album i samemu wydać. Self-publishing bardzo w modzie.
Załóżmy, że jesteśmy nad morzem i znaleźliśmy muszelkę - niby bardzo banalna rzecz, bo nad morzem najczęściej właśnie zbieramy albo kamyki, albo muszelki. Można dzięki zdjęciu zrobić z tego dzieło sztuki?
Oczywiście. Każdy przedmiot może być dziełem sztuki. Możemy znaleźć wspaniałe światło do zrobienia zdjęć przeróżnym przedmiotom. Możemy zrobić całą kolekcję, a samo poszukiwanie światła już daje nam sporo satysfakcji. Zaczynamy dostrzegać to, co najczęściej nam na co dzień umyka. Szukamy tego światła i sprawdzamy o jakiej porze jest najlepsze, czy daje się fotografować w pochmurny dzień, czy daje się fotografować w deszczu i jakie to przynosi efekty. Wybieramy tryb. Wtedy może jakiś temat w aparacie sprawi, że ten cykl zdjęć będzie jednorodny i doda jakieś wartości. Właściwie mało osób wykorzystuje te tryby tematyczne w aparatach. One są bardzo fajne, bardzo mi się podobają.
Wspomniała pani o tym, że trzeba szukać jakiegoś pomysłu. Teraz dzięki temu, że nie trzeba czekać, żeby wywołać kliszę, często wracamy z wakacji i mamy 378 albo 715 zdjęć i tak naprawdę nie ma na nich nic ciekawego. To znaczy porobiliśmy zdjęcia wszystkiemu i nie zatrzymaliśmy w kadrze tych najważniejszych rzeczy. Na czym się skupić na wakacjach, czy to w Polsce, czy za granicą? Na architekturze, ludziach, innych za granicą zwyczajach albo też u nas na tradycjach ludowych?
Często wyjeżdżając za granicę tak naprawdę nie wiemy, co chcemy fotografować i te zdjęcia, które robimy są zapisywaniem tego, co zrobiło na nas wrażenie. To jest już odpowiedni moment, żeby zrobić selekcję. Często podstawą selekcji jest decyzja, czy coś spodoba się danej osobie, czy innym osobom, co oczywiście jest błędem, bo ani robiąc zdjęcia, ani robiąc selekcję nie powinniśmy się kierować tym, że komuś coś się spodoba albo nie. To wyznanie w formie fotografii powinno być szczere. A więc czy będą to ludzie, architektura, czy jakieś inne motywy, to właściwie jest tylko kwestią podjęcia decyzji i zastanowienia się, po co robię te zdjęcia. Można sobie wyznaczyć te cykle. Powiedzmy: "Jadę na wakacje - zrobię dwa cykle". Nie za dużo, bo wtedy jest niewygodnie, zaczynamy się męczyć tą pracą. Chcę np. porobić zdjęcia młodym, pracującym kobietom, w pędzie, a drugi cykl to życie kawiarniane, albo coś podobnego. I możliwe, że przy okazji fotografowania pojawi się jeszcze jakiś inny motyw. Oprócz tego możemy sobie pstryknąć to tu, to tam, bo jest to taki dokument dla nas. Później oglądając te zdjęcia przywołujemy chwile... To jest dla nas bardzo pomocne. Po prostu taki nasz dziennik. Kiedyś się zapisywało słownie albo siadało i rysowało szkice, a teraz po prostu jest aparat.
Tak jak pani powiedziała, po wakacyjnej podróży zdjęcia trzeba poddać pewnej selekcji. A jeśli chodzi o umieszczanie ich w internecie, czy w albumie? Kiedyś zdjęcia były wywoływanie z kliszy i wklejane do albumu, a dziś właściwie robi się photoblogi. Jest taka moda.
To prawda i często ludzie stawiają sobie też ograniczenia: zrobię wszystkie czarno-białe, zrobię wszystkie kolorowe albo wszystkie z ludźmi, albo bez ludzi, albo portrety, albo martwe natury... A właściwie fajnie wyglądają takie cykle, może nie cykle, ale właśnie takie pamiętniki, które są przemieszane: czarno-białe z kolorowymi, portrety z przedmiotami, które skupiły naszą uwagę, większe formaty, mniejsze formaty, mozaiki ze zdjęć, albo dyptyki, tryptyki czy zdjęcia złożone jakby w jedno, które tworzą jakby osobną historię w jednym większym cyklu.
Jak najlepiej wyeksponować zdjęcie?
Zawsze sprawdza się czarna rama z jasnym albo szarym passe-partout, bo w takim wydaniu najlepiej ogląda się to zdjęcie i właściwie pasuje do każdego wnętrza - czy będzie to barokowe wnętrze, czy minimalistyczne, czy industrialne. Właściwie taka rama czarna, prosta, zawsze się sprawdzi.
Chciałabym jeszcze panią prosić o to, żeby opowiedziała nam o takich zdjęciach, które pani się udało zrobić gdzieś w podróży, a które z jakiegoś powodu na długo pani zapamiętała.
W zeszłym roku pierwszy raz pojechałam do Tunezji, nie spodziewając się niczego i na nic nie licząc. Pojechaliśmy na pustynię, na skraj Sahary. I nagle okazało się, że są przecudne widoki, przepiękna przestrzeń, która naprawdę mnie ujęła i zahipnotyzowała. I w tej przestrzeni, co jakiś czas, są takie domki, czy bary urządzone przez ludzi i są kompletnie zaśmiecone, czyli na małej przestrzeni jest bardzo, bardzo dużo różnych przedmiotów, śmieci, takich gratów, jakichś staroci, które tworzą kontrast do tej pustyni, do tego słońca. Te domki oczywiście muszą być zacienione, bo zatrzymują chłód, więc są dosyć mroczne. I myślę, że w podróży to mnie najbardziej zastanowiło i starałam się uchwycić też ten kontrast. W końcu pojechałam drugi raz i też szukałam podobnych motywów. Może uda się coś z tego skonstruować.