Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zapewnił, że ukraińskie siły zbrojne nie mają nic wspólnego z katastrofą należącego do malezyjskich linii lotniczych Boeinga 777. Jeden z liderów prorosyjskich separatystów we wschodniej Ukrainie Aleksandr Borodaj stwierdził z kolei w rosyjskiej telewizji Rossija 24, że to właśnie ukraińskie siły rządowe strąciły maszynę. Na pokładzie znajdowało się 280 pasażerów i 15-osobowa załoga. Nikt nie przeżył.
Poroszenko opowiedział się równocześnie za powołaniem międzynarodowej komisji, która zbada przyczyny katastrofy Boeinga 777.
Podobną, lecz szerszą propozycję wysunął premier Ukrainy Arsenij Jaceniuk. Rząd domaga się przeprowadzenia szerokiego śledztwa międzynarodowego w sprawie zestrzelenia 14 lipca w obwodzie ługańskim samolotu An-26 sił zbrojnych Ukrainy, 16 lipca samolotu Su-25 sił zbrojnych Ukrainy oraz katastrofy malezyjskiego Boeinga 777 z udziałem Organizacji Międzynarodowego Lotnictwa Cywilnego (ICAO) i Europejskiej Organizacji ds. Bezpieczeństwa Żeglugi Powietrznej (Eurocontrol) - głosi komunikat na stronie internetowej ukraińskiego rządu.
Doradca szefa ukraińskiego MSW Anton Heraszczenko podał nieco wcześniej, że malezyjska maszyna została zestrzelona z zestawu rakietowego Buk.
9K37 Buk to system kierowanych rakiet ziemia-powietrze. Został zaprojektowany do zwalczania trudnych do przechwycenia celów jak manewrujące samoloty, śmigłowce czy pociski typu Cruise. Pociski systemu mają 5,5 metra długości, ich masa całkowita sięga 690 kg, a masa głowicy bojowej - 70 kg. Pociski, napędzane przez silniki rakietowe, mogą bez problemów osiągnąć pułap 10 tysięcy metrów - a na tej właśnie wysokości miał lecieć Boeing 777.
Rada Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy informowała wcześniej, że walczący z siłami rządowymi prorosyjscy rebelianci dysponują taką bronią.