45-letni doktor, pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego planował atak na prezydenta, premiera, ministrów i parlamentarzystów. Nie działał sam, próbował zorganizować grupę zbrojną. Prokuratura i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego potwierdzają informacje RMF FM.
Z ustaleń naszych dziennikarzy wynika, że zatrzymany mężczyzna to 45-letni Brunon K., mieszkaniec Krakowa, pracownik naukowy Uniwersytetu Rolniczego w stopniu doktora. Mężczyzna wykładał na kilku wydziałach, zajmował się m.in. chemią.
Podejrzany w ramach pracy naukowej prowadził badania z zakresu materiałów wybuchowych. Miał dostęp do laboratorium.
Rektor Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie prof. Włodzimierz Sady w rozmowie z mediami, twierdził, że zatrzymany Brunon K. niczym się nie wyróżniał - ani pozytywnie, ani negatywnie. Zaznaczył, że wcześniej władze uczelni nie odnotowały wobec niego żadnych zastrzeżeń. Brunon K. został zawieszony w pełnieniu obowiązków dydaktycznych.
Wiadomo także, że podejrzany nie był wcześniej karany.
Podczas przeszukania w mieszkaniu niedoszłego zamachowcy oprócz materiałów wybuchowych (trotyl, proch, heksogen) i zapalników znaleziono kilkanaście sztuk nielegalnej broni palnej i ponad 1100 sztuk amunicji. Zabezpieczono także kamizelki kuloodporne z wkładami ceramicznymi, hełmy kevlarowe i snajperskie stroje maskujące, a także polskie i zagraniczne tablice rejestracyjne, instrukcje saperskie i minerskie oraz publikacje na temat pirotechniki.
Brunon K. został zatrzymany 9 listopada, dwa dni później - aresztowany na trzy miesiące. Grozi mu do pięciu lat więzienia.
Z ustaleń śledczych wynika, że mężczyzna werbował inne osoby. Organizował dla nich m.in. szkolenia, wyznaczał im zadania. Brunon K. twierdzi, że wzorował się na norweskim terroryście Andersie Breiviku. Mówił także, że ma inspiratora. Mężczyzna, którego niedoszły zamachowiec wymienił, zaznacza jednak że nic nie wiedział o planach Brunona K. Mężczyzna został przesłuchany. Śledczy nie ujawniają jednak jego danych; wiadomo tylko, że nie jest osobą publiczną.
W rozmowie z dziennikarzem RMF FM sąsiedzi niedoszłego zamachowca przyznają, że mężczyzna od dziecka miał "zapędy pirotechniczne". Pamiętają go przede wszystkim z powodu incydentu sprzed ponad 25 lat. Nastoletni Brunon K. uczył się wtedy w technikum chemicznym i konstruował petardy. Jedna z nich eksplodowała w mieszkaniu. On już od dziecka miał zapędy pirotechniczne. Ma urwane palce, zrobił wybuch. Byłby wysadził blok w powietrze - opowiadała reporterowi RMF FM Maciejowi Grzybowi sąsiadka Brunona K. z bloku na os. Albertyńskim.