Najlepsze tenisistki i najlepsi tenisiści od jutra będą rywalizować w Kalifornii. Na kortach w Indian Wells powalczą: Iga Świątek, Magdalena Fręch, Magda Linette i Hubert Hurkacz. Szanse Biało-Czerwonych ocenił Adam Romer - redaktor naczelny magazynu Tenisklub. Tytułów wywalczonych przed rokiem będą bronić Jelena Rybakina i Carlos Alcaraz. Kompleks kortów w małej miejscowości położonej na kalifornijskiej pustyni stał się ważnym miejscem na światowej mapie tenisa dzięki miliarderowi Larry'emu Ellisonowi.
Oczywiście najbardziej ciekawi na to, jak w Kalifornii spisze się Iga Świątek. Polka rozpocznie turniej w Indian Wells od drugiej rundy. Liderka rankingu WTA wygrała tę imprezę w 2022 roku. W poprzednim sezonie dotarła do półfinału, gdzie przegrała z Jeleną Rybakiną. W tym roku turniejowa drabinka jest dla naszej tenisistki bardzo wymagająca.
Trochę się uśmiecham, gdy słyszę o trudnej drabince, bo pamiętam co działo się niedawno w Melbourne. Już abstrahując, że Świątek odpadła z Australian Open w 3. rundzie, to przecież z tej połówki do finału awansowała Chinka Qinwen Zheng, a tego nikt się nie spodziewał. Natomiast rzeczywiście patrząc na to, co może Polkę czekać w Kalifornii, to może być to ciekawy turniej. Świątek zacznie od drugiej rundy. Trafi tam na Danielle Collins albo na kwalifikantkę. Za Polką przemawiają wyniki. Dwa lata temu tam wygrała. Przed rokiem dotarła do półfinału. Oczywiście jesteśmy też ciekawi, jak wypadnie Aryna Sabalenka będąca na drugim końcu turniejowej drabinki. Jest kilka nazwisk, na które musimy patrzeć w kontekście Świątek. Gdzieś na horyzoncie jest Jelena Ostapenko, z którą nigdy nie wygrała. Liczymy, że w końcu przełamie klątwę Łotyszki - opowiada Adam Romer.
W turnieju singlistek zobaczymy jeszcze Magdalenę Fręch i Magdę Linette. Na notującą dobry początek sezonu Fręch czeka Włoszka Lucia Bronzetti. Linette czeka na rywalkę z kwalifikacji. Adam Romer przyznaje, że z zaciekawieniem będzie obserwował grę obu zawodniczek.
Jeśli dobrze pamiętam, to obie Magdy chyba nigdy nie przeszły drugiej rundy w Indian Wells. Jestem ciekawy, co pokażą w tym roku. Chciałbym też podkreślić, że jestem bardzo in plus zaskoczony postawą Magdaleny Fręch. Czwarta runda Australian Open dodała jej pewności siebie i to widać na korcie choćby podczas lutowych startów nad Zatoką Perską. Zapowiedzi, że Fręch będzie niebawem rozstawiona w Wielkim Szlemie nie będą łatwe do zrealizowania, ale są coraz bardziej możliwe. Pierwszy mecz będzie dla niej wyzwaniem, bo to rywalka na podobnym poziomie - uważa redaktor naczelny magazynu Tenisklub.
W męskim turnieju będziemy trzymać kciuki za Huberta Hurkacza. Nasz tenisista pokazał już, że na kortach w USA potrafi odnosić sukcesy, ale też, jak wiemy, Polak gra bardzo nierówno, co było widać także podczas tegorocznych turniejów. Wrocławianin podobnie jak Świątek zacznie grać od drugiej rundy. Jego rywalem będzie zwycięzca meczu Francuza Gaela Monfilsa z Australijczykiem Maxem Purcellem.
Patrzyłem na Ugo Humberta. Czy panowie znów się nie spotkają? Francuz wygrał z Hubertem już dwa razy. W Dubaju miał trzymeczbole. Taka porażka to spory ból. Teraz możemy spokojnie powiedzieć, że w Indian Wells nie zagrają. Bardzo miło byłoby zobaczyć Hurkacza w ćwierćfinale przeciwko Novakowi Djokoviciowi. Huberta stać na taki rezultat. To nie znaczy, że przejdzie pierwsze rundy bez problemu. Natomiast on dobrze radzi sobie w Stanach. Ratuje go serwis. Możliwe, że będzie dalej śrubował statystyki dotyczące tie-breaków - analizuje Romer.
Z punktu widzenia kibiców istotnym wydarzeniem turnieju w Indian Wells będzie powrót do rywalizacji Rafaela Nadala. Hiszpan w pierwszej rundzie zagra z innym rekonwalescentem Milosem Raonicem. Organizatorzy podali dokładną godzinę meczu Nadala, co nie jest regułą w przypadku nierozstawionych zawodników. Hiszpan to jednak magnes przyciągający fanów
To chyba nie jest priorytet dla Nadala. On na pewno nastawia się na korty ziemne i spróbuje zbudować formę na Rolanda Garrosa i na igrzyska olimpijskie. W kontekście Hiszpana nie patrzyłbym więc jakoś szczególnie na Indian Wells. Tym bardziej, że jak sam przyznał przygotowania do turnieju nie przebiegały bez problemów. Nie typuję go do końcowych rund w Kalifornii. Natomiast oczywiście łatwo sprzedać bilety na mecz takiego zawodnika - mówi Romer.
Za całym kompleksem kortów i sukcesem turnieju, który znalazł się już jakiś czas temu w gronie najważniejszych turniejów po czterech Wielkich Szlemach, stoi amerykański miliarder Larry Ellison.
Wcześniej znaliśmy go z inwestowania w żeglarstwo. Tenis pojawił się dość niespodziewanie mniej więcej 15 lat temu, gdy Indian Wells było w lekkim dołku. Ten turniej rywalizował z Miami o miano piątej lewy Wielkiego Szlema. Teraz ten tytuł bardziej przynależy do imprezy w Kalifornii właśnie dzięki Ellisonowi i ogromnym pieniądzom. Zbudowano tam nowy kort centralny. Drugi największy taki obiekt na świecie. Indian Wells położone stosunkowo blisko Los Angeles. Nie tak daleko, biorąc pod uwagę amerykańskie warunki, od Las Vegas. Cała okolica żyje tym turniejem. Wielkie wydarzenie też na warunki amerykańskie - podsumowuje Romer.