"Przed rokiem w Paryżu wygrała Jelena Ostapenko. Wcześniej dość niespodziewanie Garbine Muguruza. French Open od lat nas zaskakuje" – mówi trener tenisa Maciej Synówka, współpracujący z zawodniczkami ze światowej czołówki. Jego zdaniem w męskim tenisie na uwagę zasługuje głównie świetnie grający w tym roku na kortach ziemnych Rafael Nadal. Synówka powiedział nam także, kto jego zdaniem może niebawem dołączyć do światowej czołówki w żeńskim tenisie.
Patryk Serwański RMF FM: Od początku sezonu sporo dzieje się w tenisowym świecie. A co może przynieść zbliżający się French Open? Coś nas zaskoczy, czy raczej paryska impreza podkreśli pewne status quo?
Maciej Synówka: Patrząc od strony kobiecego tenisa, przede wszystkim, to myślę, że French Open od kilku lat nas zaskakuje. Przed rokiem wygrała bardzo młoda Jelena Ostapenko. Nieco wcześniej niespodziewanie wygrała Garbine Muguruza. W męskim turnieju niepodzielnie panuje od lat Rafael Nadal. W tym sezonie na kortach ziemnych dominował od początku, aż w Madrycie pokonał go Dominic Thiem. To jednak jedyna porażka Hiszpana w tym sezonie na kortach ziemnych, bo Rzymie znów był najlepszy.
W poprzednim roku największą niespodzianką w Paryżu było właśnie zwycięstwo Ostapenko. Stać ją na powtórzenie takiego wyniku? A może zaskoczy nas ktoś nowy z drugiego szeregu jak przed rokiem reprezentantka Łotwy?
"Szereg" to jest bardzo dobre pojęcie. W zawodowym tenisie jest duży podział na zawodniczki, które doszły do czołowej pięćdziesiątki, trzydziestki czy dziesiątki rankingu. Jest też grono tych, które potrafiły wygrać wielkiego szlema. Jeśli choć raz wygrywasz taki turniej, to stajesz się naznaczony. Musisz pogodzić się z rolą faworyta w wielu spotkaniach. Przyzwyczailiśmy się do systematycznych i równych wyników Sereny i Venus Williams, Marii Szarapowej czy Victorii Azarenki. Praca nad tą systematycznością, powtarzalnością wyników jest bardzo trudna. Startujesz przez 30 tygodni w roku, a przez tak długi czas nie można być w dobrej formie. Kluczowe staje się wygrywanie gdy nie grasz najlepiej. Po wygrywaniu wielkiego szlema jest trudniej, bo każdy chce wygrać z tobą mecz. Dla rywalek to zawsze jest osiągnięcie.
Od dłuższego czasu w kobiecym tenisie trwa jednak bezkrólewie po wypadnięciu z czołówki Sereny Williams. Amerykanka dominowała przez lata, a teraz mamy szerokie grono faworytek. Nie możemy jednak do dawna powiedzieć, że ktoś na kobiecych kortach dominuje. Możemy spokojnie wymyślić sobie 8-10 zawodniczek, które mogą dojść w Paryżu do finału.
Absolutnie tak. Uważam, że gdy Serena jest nieobecna to pojawiło się takie zielone światło i zawodniczki z czołówki na pewno wierzą w to, że mogą wygrać French Open. Są też młode tenisistki jak Osaka czy Kasatkina, które rzuciły się do boju by zdobywać te największe tytuły. To pokazuje też, jak tenis został w ostatnim czasie zdominowany. U pań Serena, Azarenka, Szarapowa czy Radwańska, która przez długi czas była w czubie rankingu WTA. W męskim tenisie przez lata czołową czwórkę tworzyli Nadal, Djoković, Murray i Federer.
Wszyscy z tej męskiej czołówki w ostatnich miesiącach mieli rozmaite problemy. Djokovic na razie nie potrafi wrócić do formy. Zmienia trenerów, zaliczył kilka wpadek. Dziś właściwie kiedy wychodzi na kort, to jednak nie jest już murowanym faworytem 99 meczów. Czy Serb może nagle wrócić do wielkiej formy i zaskoczyć nas w Paryżu?
Męski tenis został w ostatnich latach zmaksymalizowany, jeżeli chodzi o wysiłek organizacyjny i fizyczny, który wkładali ci czołowi tenisiści, ale i grupa pościgowa: Del Potro, Raonić, Wawrinka. Każdy z nich łapał kontuzje i wypadał na dłuższy czas. Dwa lata temu mówiło się przecież o końcu Federera, ale on spokojnie robił swoje i wrócił. Podobną drogę przeszedł Nadal. Teraz kontuzje i kryzysy przeżywają Murray i Djoković. Jeżeli chodzi o Serba, to rzeczywiście jest cieniem samego siebie. Przygotowanie fizyczne to jedno, ale ważne jest przygotowanie mentalne, utrzymanie się na wysokim poziomie, odnajdywanie motywacji do odnoszenia kolejnych zwycięstw. Stąd bierze się zatrudnianie w roli trenerów wielkich mistrzów, którzy wcześniej przed laty sami mierzyli się z podobnymi problemami.
Widać jednak zmianę generacji i w kobiecym i męskim tenisie. Te wielkie gwiazdy powolutku blakną, co przecież jest procesem w sporcie naturalnym. W męskim tenisie tymi przedstawicielami młodszej generacji są choćby Grigor Dimitrov, Dominic Thiem czy Alexander Zverev.
Nareszcie, chciałoby się powiedzieć. Z drugiej strony przychodzą mi do głowy słowa Pete’a Samprasa, który powiedział, że łatwo prowadzi się tenisowe życie będąc w czołowej "10" rankingu. O wiele trudniej zajmując pierwszą lokatę. Wtedy na każdy turniej przyjeżdżasz z tarczą na plecach. Każdy chce cię ograć. O wiele przyjemniej jest na pozycjach 5,6 czy 7. Wtedy dojdziesz do półfinału i to też jest dobry wynik. W przypadku Dimitrowa to sądzę, że on się troszkę rozleniwił. Chyba zrozumiał, że ciężko jest mieć tak regularne wyniki jak ta czołowa czwórka i Bułgar zaadaptował się na tym piątym, a ostatnio 3 miejscu. Ciągle imponuje mi za to głód z jakim rywalizuje Dominic Thiem i bardzo lubię ciągłe nastawienie na rozwój u Alexandra Zvereva.
A na kogo powinniśmy zwrócić uwagę w kobiecym tenisie. Padło nazwisko Naomi Osaki. A w kim pan upatruje przyszłej gwiazdy? Może nie na miarę Sereny Williams, ale kogoś kto może trafić na długo do czołówki.
Jeżeli chodzi o Naomi Osakę to musimy pamiętać, że przebiła się już w wieku 15 lat. Wtedy zadebiutowała w turnieju WTA i w Stanford pokonała w pierwszej rundzie Samanthę Stosur. Moją taką zdecydowaną faworytką do dołączenia do grona tych nowych gwiazd jest tenisistka z Białorusi Aryna Sabalenka. Jestem pod wrażeniem odkąd zobaczyłem ją pod koniec poprzedniego sezonu. Dzięki niej Białoruś awansowała do finału rozgrywek Fed Cup. Nawierzchnia ziemna nie jest na pewno dla nie idealna. To nie jest jej styl gry, który łączy w sobie trochę stylu Szarapowej i takiego głodu Azarenki. Pod koniec sezonu to będzie nazwisko, o którym będzie bardzo głośno. A jeśli chodzi o to najmłodsze pokolenie to jest pod wrażeniem Amandy Anisimovej.
Jaka jest specyfika paryskich kortów? Komu korty ziemne pomagają, a kto nie czuje się tam komfortowo?
Patrząc tak bardzo ogólnie trzeba powiedzieć, że styl grania na ziemi jest diametralnie różny od tego na trawie czy na kortach twardych. Warto pamiętać, że sezon tenisowy składa się w 70 proc. z gry na kortach twardych. 10 procent to trawa, a 20 procent korty ziemne. W Paryżu najlepiej będą czuć się tenisistki, które świetne poruszają się po korcie, są regularne i jak to się potocznie określa nie psują piłki.
(j.)