Rodzina 30-latki z Pszczyny, która w ubiegłym tygodniu zmarła w szpitalu w wyniku sepsy, po tym jak odeszły jej wody płodowe, opublikowała list. Bliscy pani Izabeli dziękują za słowa wsparcia i współczucia. Proszą równocześnie, by ewentualną pomoc finansową oferować osobom w większej niż oni potrzebie.
List z podziękowaniami rodziny 30-latki opublikowała na swoim profilu Jolanta Budzowska, pełnomocniczka rodziny. Bliscy zmarłej, jak czytamy, "pragną z całego serca podziękować za słowa wsparcia i współczucia, jakie płyną do nich zewsząd". "Świadomość, że nie są sami, jest bardzo ważna" - czytamy w oświadczeniu. Jak podkreślono, rodzina "jest także niezmiernie wdzięczna za otrzymywane propozycje wsparcia finansowego, zorganizowania zbiórek pieniężnych czy przesłania upominków".
"Ponieważ jednak bliscy (...) są zdania, że wśród bezmiaru ludzkiej krzywdy są na pewno osoby będące w większej niż oni potrzebie finansowej, proszą, aby ewentualne wpłaty kierować na rachunek Fundacji Między Niebem a Ziemią, pomagającej rodzinom dzieci nieuleczalnie chorych, z dopiskiem #AniJednejWięcej" - podkreślono.
W miniony weekend pełnomocniczka rodziny poinformowała o śmierci 30-letniej kobiety, która trafiła do pszczyńskiego szpitala w 22. tygodniu ciąży, kiedy odeszły jej wody płodowe. U płodu już wcześniej stwierdzono wady rozwojowe. Pacjentka zmarła w wyniku wstrząsu septycznego.
Według prawniczki rodziny pacjentka w trakcie pobytu w szpitalu w wiadomościach wysyłanych do członków rodziny i przyjaciół relacjonowała, że "zgodnie z informacjami przekazywanymi jej przez lekarzy, przyjęli oni postawę wyczekującą, powstrzymując się od opróżnienia jamy macicy do czasu obumarcia płodu, co wiązała z obowiązującymi przepisami ograniczającymi możliwość legalnej aborcji".
Jak podaje "Uwaga" TVN, kobieta o diagnozie pisała do swojej matki. "Dziecko waży 485 gramów. Na razie dzięki ustawie aborcyjnej muszę leżeć. I nic nie mogą zrobić. Zaczekają, aż umrze lub coś się zacznie, a jeśli nie, to mogę spodziewać się sepsy. Przyspieszyć nie mogą. Musi albo przestać bić serce, albo coś się musi zacząć" - cytuje wiadomości matka pani Izabeli.