Władze Prawa i Sprawiedliwości do późnego wieczora debatowały o sytuacji po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego ws. przepisów aborcyjnych i masowych protestach w kraju. Kierownictwo partii rządzącej dyskutowało o tym, co zrobić, by zminimalizować wizerunkowe straty i mimo wyroku TK pozostawić prawną możliwość aborcji w najcięższych przypadkach uszkodzenia płodu.
W czwartek, przypomnijmy, Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem prezes Julii Przyłębskiej orzekł, że przepisy zezwalające na aborcję w przypadku stwierdzenia ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu są niezgodne z konstytucją.
Regulacje te zaskarżyła w 2019 roku grupa 119 posłów, w zdecydowanej większości z Prawa i Sprawiedliwości.
Decyzja TK burzy wypracowany w 1993 roku kompromis aborcyjny i oznacza de facto delegalizację aborcji w Polsce: w ubiegłym roku bowiem niemal 97 procent wszystkich legalnych zabiegów usunięcia ciąży przeprowadzonych zostało właśnie w oparciu o przesłankę embriopatologiczną.
Od momentu wydania przez Trybunał Konstytucyjny orzeczenia ws. przepisów aborcyjnych przez Polskę przetacza się fala protestów: na ulice polskich miast codziennie, mimo zagrożenia związanego z epidemią koronawirusa, wychodzą tysiące ludzi.
Tylko w poniedziałek uliczne blokady i protesty zorganizowane zostały w kilkudziesięciu miastach w całym kraju.
O tym, co zrobić, by zminimalizować w tej sytuacji straty wizerunkowe i pozostawić - mimo wyroku TK - prawną możliwość aborcji w przypadku najcięższych wad płodu, debatowały do późnego wieczora władze Prawa i Sprawiedliwości.
Ostateczne decyzje - jak donosi dziennikarz RMF FM Patryk Michalski - jeszcze nie zapadły.
Szef klubu PiS Ryszard Terlecki sugerował w poniedziałek, że wyrok Trybunału mogłoby doprecyzować rozporządzenie ministra zdrowia.
"Z pewnością trzeba je (zapisy prawne) zniuansować, ponieważ konstytucja wyraźnie mówi, że sytuacje, które zagrażają życiu kobiety, są inaczej traktowane niż np. zespół Downa" - podkreślał polityk w rozmowie z TVN 24.
Jak jednak ustalił Patryk Michalski, sugestia Terleckiego ws. "uściślenia" wyroku TK za pomocą ministerialnego rozporządzenia to w partii raczej odosobniony pomysł, od którego inni politycy się odcinają.
Propozycja wzbudziła również zdziwienie w resorcie zdrowia, którego głównym zadaniem jest przecież teraz walka z pandemią.
Co jednak najważniejsze, byłaby to niespotykana prawnie formuła.
Już wcześniej natomiast jeden z koalicjantów PiS - Porozumienie Jarosława Gowina - zaproponował nowelizację prawa aborcyjnego.
W wydanym w niedzielę oświadczeniu ugrupowanie postulowało wprowadzenie przepisów, które "precyzyjnie i jednoznacznie" chroniłyby dzieci z zespołem Downa, a jednocześnie uwzględniały prawo matki do decyzji "w skrajnych i bardzo rzadkich przypadkach" nieuleczalnych wad dziecka, które skazywałyby je na śmierć w trakcie ciąży lub niedługo po urodzeniu.
Jak jednak ustalił Patryk Michalski, Prawo i Sprawiedliwość wolałoby uniknąć nowelizowania przepisów aborcyjnych, by nie doprowadzić do debaty na ten temat w parlamencie.
Według informacji naszego dziennikarza, politycy PiS najbardziej zaniepokojeni są faktem, że protestujący wychodzą na ulice nie tylko w dużych miastach, ale również w wielu małych miasteczkach. Jak mówią Patrykowi Michalskiemu nieoficjalnie: obawiają się, że zostanie to odebrane jako utrata słuchu społecznego.