Pełni praw zamiast kwiatów domagały się w dniu swojego święta – Dniu Kobiet – uczestniczki demonstracji w całym kraju. Według Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, Polki – i wspierający je Polacy – wyszli na ulice niemal 40 miast i miasteczek. Hasło: Dzień Kobiet Bez Kompromisów. "Grzeczne już byłyśmy" - usłyszał reporter RMF FM Mateusz Chłystun od uczestniczki demonstracji w Poznaniu. We Wrocławiu doszło do przepychanek z policją. Użyto gazu łzawiącego. Zatrzymana została jedna osoba.
Na liście manifestacji, pikiet, spacerów, spotkań z mieszkańcami, opublikowanej na facebookowym profilu Ogólnopolskiego Strajku Kobiet, znalazło się 39 miast.
Pod hasłem walki o równość i pełnię praw kobiety wyszły na ulice dużych miast - choćby Lublina, Poznania, Krakowa, Rzeszowa czy Wrocławia - ale i mniejszych miejscowości jak Wejherowo, Szczecinek, Puszczykowo, Międzychód, Piaseczno czy Żnin.
W miejscach demonstracji zaplanowano zbiórki podpisów pod obywatelskim projektem ustawy "Legalna Aborcja. Bez Kompromisów", który zakłada m.in. prawo do przerwania ciąży do końca 12. tygodnia bez pytania kobiety o powód takiej decyzji.
Właśnie drastyczne zaostrzenie prawa aborcyjnego stało się powodem fali demonstracji, jaka od jesieni przetacza się przez Polskę. 22 października 2020 Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Julii Przyłębskiej orzekł bowiem, że niezgodny z Konstytucją jest przepis zezwalający na aborcję w przypadku ciężkiego uszkodzenia lub nieuleczalnej choroby płodu.
Ta decyzja TK oznacza de facto delegalizację aborcji w Polsce: zdecydowana większość legalnych zabiegów - w 2019 roku: niemal 97 procent - przeprowadzona jest bowiem właśnie w oparciu o przesłankę embriopatologiczną.
W Warszawie uczestnicy trwających od jesieni protestów, które niejednokrotnie rozpoczynały się na rondzie Dmowskiego, nazwali je na rondem Praw Kobiet.
I tam właśnie miała rozpocząć się poniedziałkowa demonstracja w obronie praw kobiet. W ostatniej chwili organizatorzy poinformowali jednak, że przenoszą manifestację kilkaset metrów dalej, na rondo Czterdziestolatka przy dworcu Warszawa Centralna.
Powodem - jak donosił dziennikarz RMF FM Patryk Michalski - była wyjątkowa mobilizacja sił policyjnych, które właściwie odcięły uczestników demonstracji od ronda Dmowskiego.
Policjanci, którzy przenieśli się z ronda Dmowskiego na rondo Czterdziestolatka, otoczyli tłum protestujących szczelnym kordonem. Co ciekawe - jak relacjonował nasz reporter - funkcjonariuszy było zdecydowanie więcej niż manifestujących. Na miejsce wysłano również kilkadziesiąt radiowozów.
Policja powtarzała komunikaty o tym, że protest - z uwagi na koronawirusowe obostrzenia - jest nielegalny, i wzywała jego uczestników do rozejścia się.
Funkcjonariusze legitymowali zgromadzonych.