"Syna martwi nie tyle odległa pozycja, ile błędy, które się pojawiają. Jest zmotywowany, by stawać się coraz lepszym zawodnikiem, a ostatnio nie wychodzi. Nie chodzi o rankingi, tylko o to, by oddawać bardzo dobre skoki" - mówi Onetowi ojciec Kamila Stocha, który ma za sobą nieudane starty w dwóch pierwszych konkursach Turnieju Czterech Skoczni. Równocześnie Bronisław Stoch zaznacza, że "kiedyś za takie wyniki całowalibyśmy chłopaków po rękach - a teraz jesteśmy bardzo rozkapryszeni, niemal roszczeniowi", i apeluje: "Zachowajmy spokój. Mamy przecież znakomitą drużynę".
68. edycja Turnieju Czterech Skoczni nie układała się dotąd po myśli Kamila Stocha.
W inauguracyjnym konkursie w Oberstdorfie trzykrotny mistrz olimpijski uplasował się dopiero na 19. pozycji. W pierwszej serii zawodów Stoch skakał w najbardziej niesprzyjających warunkach wietrznych ze wszystkich rywalizujących w tej rundzie zawodników i uzyskał jedynie 124,5 m. W serii finałowej poprawił się o 6 metrów.
Również na 19. miejscu 32-letni skoczek zakończył zmagania w Garmisch-Partenkirchen, gdzie uzyskał kolejno 126,5 i 135 m.
Na jego odległej pozycji zaważył nieudany skok w pierwszej serii.
"Popełniłem duży błąd zaraz po wyjściu z progu. Skrzyżowały mi się narty i obiły jedna o drugą. Nie było szans odlecieć" - mówił później Stoch w rozmowie z Onetem.
"Czasami walczysz i robisz wszystko, co można, a jednak nie wychodzi. Jestem tylko człowiekiem, a nie maszyną. Cieszę się jednak z solidnego skoku w drugiej serii" - podsumował.
"Kamil za szybko układa narty w ‘v’ i jedna uderza o drugą, przez co syn wytraca równowagę. Musi się później pilnować w powietrzu i skupiać się na bezpieczeństwie, a nie tylko na odległości" - wyjaśnia teraz w rozmowie z portalem ojciec Kamila Stocha Bronisław Stoch.
"Problem jest złożony. Sztab na pewno przeanalizuje błąd Kamila i ustali, jak można to skorygować. Syna martwi nie tyle odległa pozycja, ile błędy, które się pojawiają. Jest zmotywowany, by stawać się coraz lepszym zawodnikiem, a ostatnio nie wychodzi. Nie chodzi o rankingi, tylko o to, by oddawać bardzo dobre skoki" - podkreśla.
"Kamil zawsze czuje, czy mógł spisać się lepiej, czy zrobił, co do niego należało. Umie skakać, więc nie bójmy się o niego, nie stracił swoich umiejętności z dnia na dzień. Najważniejsze, by nie stracił przyjemności ze skakania" - zaznacza również.
W rozmowie z Onetem Bronisław Stoch skomentował również słowa krytyki kierowane pod adresem polskiej kadry.
"Najłatwiej jest krytykować, bo zawsze można znaleźć coś, do czego się doczepimy. Skoki to bardzo złożona i trudna dyscyplina, więc jeśli ktoś ciągle krytykuje zawodników, nie zasługuje na to, by w ogóle zabierać głos" - stwierdził zdecydowanie.
"Zachowajmy spokój. Mamy przecież znakomitą drużynę. Kamil dwa razy stał na podium, Piotrek Żyła się o nie otarł, a teraz kapitalnie skacze Dawid Kubacki" - podkreślił.
Jak przypomniał: "Kiedyś za takie wyniki całowalibyśmy chłopaków po rękach - a teraz jesteśmy bardzo rozkapryszeni, niemal roszczeniowi".
"Spokojnie. Dajmy skoczkom się rozwijać, bo w tej chwili wszyscy dążą do perfekcji, w czołówce panuje niesamowity ścisk. (...) Jeśli ktoś chce osiągnąć większy sukces, musi być już nie tylko mistrzem, ale niemalże geniuszem. Dokonywanie ocen (...) jest czymś ludzkim i rozumiem to. Chciałbym jednak, by media i w ogóle ludzie zajmujący się na co dzień tym sportem mieli czasem trochę więcej dystansu" - zaapelował Bronisław Stoch.
W rozmowie z portalem ocenił również, że "relacje Michala Doleżala ze skoczkami układają się bardzo dobrze".
"W kadrze panuje fajna atmosfera i dzięki temu, jeśli pojawiają się jakieś problemy, można je przezwyciężyć. Myślę, że reprezentacja idzie w dobrym kierunku" - podsumował ojciec Kamila Stocha.