Zaledwie rok po porażce z Włochami w finale mistrzostw świata polscy siatkarze znów mierzą się z tym rywalem. Tym razem w finale mistrzostw Europy w Rzymie. Początek spotkania o 21.
Biało-Czerwoni po raz pierwszy od 2009 roku powalczą o złoto tej imprezy. Włosi to obrońcy tytułu.
Po blisko trzech tygodniach rywalizacji polskim siatkarzom pozostał do rozegrania zaledwie jeden decydujący mecz w europejskim czempionacie. Podopieczni trenera Nikoli Grbicia już osiągnęli we Włoszech znakomity wynik, bowiem po raz pierwszy od ośmiu lat pokonali w fazie pucharowej Słoweńców, którzy zamykali im drogę do wielkich europejskich sukcesów w czterech ostatnich edycjach turnieju. Natomiast po raz pierwszy od 14 lat, kiedy zdobyli jedyny w historii złoty medal, powalczą w finale.
W zupełnie innej sytuacji są ich sobotni przeciwnicy, którzy nie tylko bronią w Rzymie tytułu, ale są także aktualnymi mistrzami świata. Rok temu w wielkim finale w katowickim Spodku pokonali Polaków 3:1. Ci będą mieli więc szansę na rewanż i to z dodatkowym smaczkiem, bowiem właśnie na terenie rywali.
Nie wiem, czy jesteśmy w stanie określić, kto jest faworytem. Z perspektywy osoby z zewnątrz można by stwierdzić, że to Włosi. Jesteśmy na podobnym poziomie, ale to oni grają u siebie i są niesieni przez swoich kibiców. Klimat, jedzenie, temperatura im pasują. Są w gazie i będą chcieli wygrać mistrzostwa Europy. Może są delikatnym faworytem, ale fajnie, że w końcu w ciągu ostatnich dwóch lat to nie my nim jesteśmy - podkreślił przyjmujący Tomasz Fornal.
Obie ekipy podejdą do sobotniego meczu osłabione. W zespole Polaków nie zagra atakujący Bartosz Kurek, któremu odnowiła się kontuzja biodra, natomiast w szeregach Włochów nie wystąpi środkowy Roberto Russo, bowiem doznał on dość poważnie wyglądającego urazu w ćwierćfinale.
Polska ma szeroką ławkę rezerwowych, może zmieniać karty w trakcie meczu. Musimy być spokojni, grać cierpliwie, kontrolować to, co możemy i patrzeć do przodu - stwierdził rozgrywający włoskiej drużyny Simone Giannelli.
Na pewno będzie gorąco, na pewno będzie nerwowo, ale wierzę w to, że to nam tylko pomoże i pokażemy przeciwnikom, że nawet na ich terenie jesteśmy w stanie z nimi wygrać - mówił przed finałem mistrzostw Europy Marcin Janusz.
Mamy ochotę się zrewanżować. Tylko tych meczów między najlepszymi zespołami na świecie jest tyle, że tak naprawdę z kim byśmy nie grali, to będzie się można za coś zrewanżować. Gralibyśmy z Francją, to chcielibyśmy się zrewanżować za igrzyska olimpijskie. Graliśmy ze Słowenią, chcieliśmy się zaprezentować za poprzednie nasze przegrane - powiedział Janusz w rozmowie z RMF FM.
Dodał, że zespół będzie próbował zostawić wszystkie tematy dookoła siatkówki poza boiskiem. Jak już będzie pierwszy gwizdek, to chcemy się skupić na siatkarskich elementach, bo to jest nasza siła, że gramy bardzo dobrą, kompletną siatkówkę i nie potrzebujemy nie wiadomo jakiej dodatkowej motywacji - mówił Janusz.
Finałowe spotkanie zaplanowano na godz. 21. Wcześniej, o 17.30, Francuzi zagrają ze Słoweńcami o brązowy medal.