Były rozgrywający m.in. Skry Bełchatów i Jastrzębskiego Węgla, a obecnie szkoleniowiec siatkarzy MKS-u Będzin Jakub Bednaruk może wrócić na parkiet. Trener został włączony do składu swojej drużyny, bowiem kilku jego podopiecznych - w tym dwóch rozgrywających - przebywa obecnie na kwarantannie.
Kluby siatkarskiej Plus Ligi zostały mocno przetrzebione przez koronawirusa. Cztery z nich, w tym Jastrzębski Węgiel i Grupa Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, objęte są kwarantanną. Kilka innych zespołów ma ją już za sobą.
Wśród tych ostatnich jest Verva Warszawa, która wczoraj rozgrała pierwszy ligowy mecz po przerwie. W Treflu Gdańsk kilku zawodników przebywa jeszcze na kwarantannie, ale i ta drużyna rozegrała już spotkanie ligowe. We wtorek natomiast do gry powinien wrócić MKS Będzin. Problemem drużyny z Zagłębia Dąbrowskiego jest jednak brak w składzie rozgrywających: obaj przebywają bowiem na kwarantannie.
"Dzisiaj powinniśmy znać wynik testu na koronawirusa rozgrywającego, który jako pierwszy trafił na kwarantannę. Jeżeli wynik będzie negatywny, mógłby on jutro przejść badania, w tym m.in. EKG, i lekarz zdecyduje, czy (zawodnik) może być dopuszczony do gry" - mówi szkoleniowiec siatkarzy MKS-u Będzin Jakub Bednaruk.
By jednak nie zdarzyła się sytuacja, że w zespole zabraknie rozgrywającego, do listy zawodników dopisany został... trener. Jakub Bednaruk grał w przeszłości na pozycji rozgrywającego m.in. w Skrze Bełchatów, Jastrzębskim Węglu i włoskim Trentino. 10 lat temu zakończył jednak karierę zawodniczą.
"Na dzisiaj zakładamy, że jeden rozgrywający będzie miał wynik negatywny testu i będzie mógł grać. Jednak w przypadku, jeżeliby skręcił kostkę w 3. secie meczu, to trzeba się było jakoś zabezpieczyć. Ja jako trener zawsze muszę być jakoś zabezpieczony i zakładać te najgorsze sytuacje. Stąd też pomysł, że jakby coś się stało, mógłbym wejść na boisko" - wyjaśnia Bednaruk.
Szkoleniowiec zespołu z Będzina podkreśla, że dopisanie go do listy zawodników to nie próba odmłodzenia. W ostatnim czasie 44-letni Bednaruk trenuje razem ze swoimi podopiecznymi, ale - jak sam podkreśla - nie byłby w stanie grać na pełnych obrotach.
"Nie jestem w stanie skakać do bloku na 360 cm, ale normalnie muszę z nimi trenować przez 1,5 godziny. Chodzi o to, żeby chłopaki mieli z czego atakować, bo nie możemy cały czas grać na wysokiej piłce wystawianej przez środowych. Środkowi też muszą przecież atakować" - mówi Jakub Bednaruk i zaznacza, że pięciosetowego pojedynku nie byłby w stanie rozegrać.
"Bez szans, ale z drugiej strony w moim byłym zespole - Politechnice Warszawskiej - kiedy kończył karierę Paweł Zagumny i miał chyba 36 czy 37 lat, to sam zaznaczył zaraz na pierwszym treningu, że nie będzie biegał za 3. metr. Ja więc też mogę zaznaczyć, że za 3. metrem będzie wystawiał libero. W ten sposób rozgrywający - stojąc i wystawiając tylko palcami - może grać do 50. roku życia" - komentuje Bednaruk.
Szkoleniowiec MKS-u Będzin zakłada, że nie będzie musiał pojawić się na parkiecie. Kilka lat temu był już jednak bliski powrotu na boisko.
"Podobny problem miałem, jak byłem trenerem Chemika Bydgoszcz. Wtedy jeden z rozgrywających miał kontuzję, a drugi problemy żołądkowe przez całą noc przed meczem. Ja zostałem wtedy dopisany na listę zawodników, a on po pierwszym secie meczu w Radomiu poszedł do toalety. Tu nagle rozpoczyna się 2. set, zawodnika nie ma, więc ja już się przygotowuję, żeby wejść. On jednak w ostatnim momencie wrócił i uratował mnie" - wspomina Bednaruk.
"Sytuacja, którą mamy, jest naprawdę kryzysowa, a my jesteśmy od tego, żeby sytuacje kryzysowe rozwiązywać" - podsumowuje trener MKS-u Będzin.
Ekipa z Zagłębia wróci do rozgrywek ligowych wtorkowym meczem z GKS-em Katowice.