Polscy siatkarze w czwartek w Turynie meczem z Serbią, którą w niedzielę pokonali 3:0, zaczynają walkę o awans do półfinału mundialu. "Nie możemy się rozluźniać tym, że ten pierwszy mecz wyglądał, jak wyglądał" - powiedział trener żeńskiej kadry Jacek Nawrocki.
Biało-czerwoni są blisko awans do półfinału, a tym krokiem do strefy medalowej może okazać się zwycięstwo w czwartek nad Serbami. Rywale jednak już w środę wieczorem zmierzą się z gospodarzem turnieju - Włochami.
Myślę, że ten dzisiejszy mecz też dużo wyjaśni. Może zdarzyć się, że Serbowie wygrają i jeśli nas pokonają, to wówczas my z Włochami będziemy bić się o półfinał. W mojej opinii, to Włosi są faworytem tej grupy i prawdopodobnie nasz z Serbami wyłoni półfinalistę. Powiem inaczej, by zagrać w półfinale, musimy pokonać Serbów - powiedział PAP Nawrocki, który w przeszłości przez wiele sezonów pracował w Skrze Bełchatów.
W niedzielę podopieczni Viatala Heynena łatwo pokonali Serbów 3:0 w ostatnim meczu drugiej fazy mistrzostw. Temu pojedynkowi towarzyszyło sporo kontrowersji, serbskim siatkarzom zarzucano brak zaangażowania, bowiem bez względu na wynik, awans do finałowej szóstki mieli już zapewniony. Nawrocki uważa, że te dywagacje "najlepiej odłożyć na bok".
Zagraliśmy bardzo dobre spotkanie, a Serbowie bardzo słabe. Zrobiliśmy "swoje" i wygraliśmy, ale to już jest historia i do tego nie można wracać. My i Serbowie podejdziemy do tego spotkania jak do nowej historii. Nie możemy się rozluźniać tym, że ten pierwszy mecz wyglądał, jak wyglądał. Tym bardziej, że jutro zobaczymy zupełnie inną wartość Serbów. Poza tym uważam, że takie odpuszczanie meczu lubi się mścić w takich turniejach. Polscy siatkarze będą w głowach mieli jedną rzecz, żeby wszystkim udowodnić, że są zespołem lepszym i przypieczętować to, co zrobili w niedzielę. To będzie dla nich dodatkowa motywacja, oby ich tylko to nie "spaliło"- stwierdził szkoleniowiec.
Jego zdaniem najbliżsi rywale Polaków mają jedną cechę wspólną - posiadają indywidualności, których w ekipie biało-czerwonych brakuje.
Z jednej strony mamy Iwana Zajcewa i Osmany Juantorenę we włoskiej reprezentacji, a z drugiej - Aleksandara Atanasijevicia, Srecko Lisinaca i Urosa Kovacevicia w Serbii. Polska w porównaniu do tych zespołów prezentuje siatkówkę bardziej zbilansowaną i drużynową. Tutaj te indywidualności zderzą się z zespołowością. Nasi rywale mają też ujemne punkty - u Serbów to rozegranie i libero - ocenił.
Opiekun żeńskiej reprezentacji uważa, że polscy siatkarze są bardzo blisko medalu i ma nadzieję, że nie zadowolą się jedynie awansem do najlepszej szóstki świata.
Zdarza się okazja jak nigdy, by stanąć na podium. Tu wszystko może się wydarzyć za sprawą jednego meczu. Nie możemy z niczego rezygnować. Trzeba mieć swoje marzenia i jak jest szansa, żeby je zrealizować, to należy to zrobić. Szczerze mówiąc, to na tym poziomie nie widzę zespołu, który w meczu przeciwko nam byłby takim stuprocentowym faworytem, bez względu na to, czy byłby to mecz półfinałowy czy może finał. Nie ma w tych mistrzostwach jednej tak mocnej reprezentacji, jaką kiedyś była Brazylia - mówił.
Nawrocki przyznał, że sam kalendarz turnieju pozostawia wiele do życzenia. W drugiej rundzie uczestnicy grali trzy mecze dzień po dniu, a do starcia z Serbami Polacy będą mieli aż trzy dni odpoczynku. W przypadku zakwalifikowania się do półfinału, będą czekać ich cztery spotkania w cztery dni.
Gdybym miał publicznie i szczerze wypowiadać się na temat kalendarza mistrzostw świata, to prawdopodobnie FIVB nie dopuściłaby mnie do żadnego meczu w jakichkolwiek rozgrywkach. A tak poważnie, to co dzieje się z terminarzem i układem spotkań, to jest rzecz niedopuszczalna i kuriozalna. Co do samego losowania trzeciej rundy, to faktycznie, wiele osób trafiło w układ grup - podsumował.
(nm)