„Na pewno będzie gorąco, na pewno będzie nerwowo, ale wierzę w to, że to nam tylko pomoże i pokażemy przeciwnikom, że nawet na ich terenie jesteśmy w stanie z nimi wygrać” – mówi przed finałem mistrzostw Europy Marcin Janusz. O 21:00 Polacy w Rzymie powalczą z Włochami o złoto Starego Kontynentu.
Nasz podstawowy rozgrywający w rozmowie z Wojciechem Marczykiem przyznał, że nie było mu łatwo zasnąć po półfinałowym spotkaniu ze Słoweńcami. Te emocje po meczach zawsze są duże. Przez kilka godzin trochę męczenia się i próby zaśnięcia. Dobrze, że ten mecz graliśmy trochę wcześniej - mówił i dodał, że łatwiej zasypia się po wygranych meczach ze świadomością, że wykonało się dobrą robotę.
Janusz przyznał, że od piątku kadra skupia się już na finale mistrzostw Europy. W decydującym o złocie starciu nasi siatkarze zmierzą się z gospodarzami - Włochami. Już półfinałowe starcie Azzurrich z Francją pokazało, że w Rzymie drużyna Ferdinando De Giorgiego może liczyć na głośny doping swoich kibiców. Reprezentant Polski wierzy jednak, że to tylko pomoże Biało-Czerwonym wznieść się na wyższy poziom emocjonalny i zachować dobrą jakość siatkarską - tak samo, jak w ćwierćfinale pomogły im prowokacje Serbów, a w półfinale to, że sędzia nico bardziej sprzyjał Słoweńcom.
Na będzie gorąco, będzie nerwowo, ale wierzę w to, że to nam tylko pomoże i pokażemy przeciwnikom, że nawet na ich terenie jesteśmy w stanie z nimi wygrać - powiedział.
Sobotni mecz będzie świetną okazją do wzięcia rewanżu za finał mistrzostw świata. Przypomnijmy, że ubiegłym roku w katowickim Spodku Biało-Czerwoni przegrali z Włochami 1:3.
Mamy ochotę się zrewanżować. Tylko tych meczów między najlepszymi zespołami na świecie jest tyle, że tak naprawdę z kim byśmy nie grali, to będzie się można za coś zrewanżować. Gralibyśmy z Francją, to chcielibyśmy się zrewanżować za igrzyska olimpijskie. Graliśmy ze Słowenią, chcieliśmy się zaprezentować za poprzednie nasze przegrane - zaznaczył. Dodał, że zespół będzie próbował zostawić wszystkie tematy dookoła siatkówki poza boiskiem. Jak już będzie pierwszy gwizdek, to chcemy się skupić na siatkarskich elementach, bo to jest nasza siła, że gramy bardzo dobrą, kompletną siatkówkę i nie potrzebujemy nie wiadomo jakiej dodatkowej motywacji.
Jesteśmy zmotywowani do tego, żeby wygrywać trofea. Wierzę, że to wystarczy - podkreślił.
Nasz zawodnik został też zapytany o to, jak ocenia trwające mistrzostwa Europy. Turniej jest wyjątkowo długi - trwa już niema trzy tygodnie, ale jemu to nie przeszkadza i czeka na finał. To są najważniejsze mecze, spotkania, o których się marzy, jak się jest dzieckiem, na które się czeka - ocenił.
A gdzie był Marcin Janusz, gdy w 2009 roku reprezentacja Polski wywalczyła w Turcji pierwsze mistrzostwo Europy? Oglądałem ten mecz, ale dokładnie co robiłem, to nie pamiętam (...). Wtedy oglądałem mecze bardziej emocjonując się jako kibic w porównaniu do tego, co jest teraz, gdzie te mecze oglądam bardziej pod kątem taktycznym - zaznaczył.
Janusz nie chciał brać na siebie pochwał za to, jak prezentują się nasi gracze ofensywni, szczególnie Wilfredo Leon. Jesteśmy taką grupą, która sobie pomaga i nawet jeśli nawet rywalizujemy na tych samych pozycjach, to każdy stara się ciągnąć do góry i tyle - mówił.
Rozgrywający mówił też, że nie ma problemu z komunikacją z naszym przyjmującym. Jest to fizyczny zawodnik, chociaż w czwartek pokazał kilka ciekawych sztuczek siatkarskich. Z reguły po prostu myślę o tym, żeby mu tej piłki nie zaniżyć, żeby on mógł w pełni rozwinąć swój potencjał - podkreślił.