Na mistrzostwach był wulkanem emocji. Podobno nie zawsze podobało się to zawodnikom. Wreszcie sam stwierdził, że musi być nieco spokojniejszy przy linii, żeby nie szkodzić zespołowi. To on przemyślał taktykę i wiedział, w których meczach zawodnicy mają odrobinę odpocząć, a na które spotkania przygotować sto procent swoich możliwości. Mowa o Vitalu Heynenie, który jest jednym z autorów sukcesu polskich siatkarzy na mistrzostwach świata. O drodze do tego sukcesu, o siatkarskim cwaniactwie oraz o planach na przyszłość, związanych m.in. z Wilfredo Leonem – z trenerem siatkarskiej reprezentacji Polski rozmawiał Paweł Pawłowski.
Paweł Pawłowski RMF FM: Jak się pan czuje jako mistrz świata?
Vital Heynen: Teraz już lepiej, bo pierwsze trzy albo cztery noce po mistrzostwach spałem bardzo źle. Myślę, że to przez mnóstwo adrenaliny, która jeszcze we mnie buzowała przez cały turniej. Dopiero po ostatnich dwóch nocach mogłem powiedzieć: tak, już mi lepiej. Wtedy zacząłem wierzyć, że wygraliśmy mistrzostwa świata. Ludzie w Polsce podchodzili na ulicy i gratulowali, więc wreszcie uwierzyłem.
Trenerze, mam kłopotliwe pytanie. Mówiło się, że zaplanował pan porażki z Argentyną i Francją. Rzeczywiście tak było?
Wszyscy chcielibyście, żebyśmy wygrywali wszystkie mecze. Ale rzeczywiście mieliśmy trochę problemów zdrowotnych wśród zawodników. Czasami więc trzeba zaakceptować przegraną. Wydaje mi się, że mówiłem to już podczas turnieju: mieliśmy dwa słowa, których często używaliśmy w zespole "bądź mądry". I rzeczywiście byliśmy mądrzy w odpowiednich momentach. Nie zawsze trzeba być najlepszym w każdym momencie; wtedy Argentyna powinna być mistrzem świata, bo przecież nas ograła. Trzeba być mądrym w odpowiednich momentach i my byliśmy mądrzy, kiedy było trzeba. Zatem, nikt nie lubi przegrywać, ale my wygrywaliśmy w odpowiednich momentach.
Jest pan znany ze swojego temperamentu. Słyszałem, że zespołowi ten temperament nie zawsze się podoba. Podobno w Warnie miało dojść do spotkania przedstawicieli drużyny, którzy chcieli trochę pana uspokoić. To prawda?
Nieprawda. Mieliśmy jedno spotkanie z zespołem, ale on dotyczyło innego tematu. Mój vis a vis - pan Velasco - po meczu z Argentyną został zawieszony (chodziło o tzw. gest Kozakiewicza - przyp. red.). Dlatego wiedziałem, że następnym trenerem, który będzie zawieszony, będę ja. Każdy patrzył na mnie, jak zachowam się podczas określonej sytuacji. Powiedziałem więc zawodnikom, że będę bardzo ostrożny. To zależy bardziej ode mnie, żeby konwencja tych zachowań była inna. Gracze wiedzieli o co chodzi, bo moi zawodnicy zawsze to wiedzą. Myślę więc, że zespołowi nic się nie stało. Zwodnicy indywidualnie rozmawiają ze sobą o wzajemnym traktowaniu. Też możliwe jest, że siatkarz powie: słuchaj Vital nie podoba mi się, jak się do mnie zwracasz. Wtedy ja mu wyjaśniam dlaczego to robię. Dyskutujemy zatem, jak komunikować się w przyszłości. Trener musi pamiętać o dobru zawodnika, a zawodnik chcieć komunikować się z trenerem. Mieliśmy wiele tego typu rozterek. Ale też dobrze, że zrozumiałem po meczu z Argentyną, że jeden mój zły krok i zostanę zawieszony. Dlatego lepiej jest postępować mądrze. Już te dwa słowa dziś wypowiedziałem: "bądź mądry".
Mnie z kolei podobała się wypowiedź Pawła Zatorskiego, który stwierdził, że jak pan czasem coś powie, to nóż się w kieszeni otwiera; po czym dodał, że mimo to pan zawsze mówi mądrze.
To dobrze, że powoduję nerwy. Lubię to. Dlaczego? Bo różne sytuacje w przyszłości nie spowodują takich nerwów. Graliśmy w finale tak samo jak w półfinale i tak samo jak w poprzednich meczach. Sytuacja w meczu nie zmieniała moich zawodników. To chciałem osiągnąć. Zawodnicy mają polegać na mnie, a nie mogą być zależni od danej sytuacji. Owszem, czasem wywieram na nich presję. Owszem, nie zawsze mnie lubią i ja to wiem.
To w takim razie chciałbym zapytać jeszcze o Bartosza Kurka. Znamy jego historię, a pan jest tą osobą, która mu zaufała. Trudno było pracować z jego chyba niełatwą osobowością?
Na początku powiem, że kocham wszystkich moich zawodników i ufam wszystkim moim zawodnikom. To pierwsza rzecz. Druga sprawa - Kurek, który jest naprawdę miłym gościem, pracuje ciężko, każdego dnia słucha, co się do niego mówi. To przyjemność pracować z nim. Choć, patrząc wstecz, to nigdy nie miałem jakiegoś ulubionego zawodnika. Dlatego to przyjemność pracować z tą grupą i Kurek jest jej częścią.
To na koniec jeszcze pytanie o Wilfredo Leona. W reprezentacji jest dwóch podstawowych przyjmujących: Kubiak i Szalpuk. Za jakiś czas dojdzie Leon. Czy będzie nominalnym przyjmującym? Ustawi go pan w parze z Kurkiem czy Szalpukiem?
To dobry gracz. A to oznacza, że będę miał o jednego dobrego zawodnika więcej. Choć mam jeszcze w zanadrzu mnóstwo dobrych graczy. Jest Mika, Kłos, Kaczmarek. Są zawodnicy, którzy mogą wesprzeć reprezentację. Jest przecież Bednorz, który zagrał ostatnio dobre spotkanie w Modenie. Mamy więc naprawdę wielu świetnych zawodników. Wilfredo jest w moich oczach jednym z najlepszych zawodników na świecie, więc najprawdopodobniej znajdzie się na liście graczy powołanych do reprezentacji. To miły facet, który potrafi zintegrować się z drużyną. Więc będziemy korzystać z jego usług. Tak sobie żartując, choć boję się swoich żartów: może dam mu medal; tak jak mówiłem o Kurku przed mistrzostwami, że dam mu medal a ludzie zrobią z tego wielką historię. Ale oczywiście żartuję, bo to nie ja dałem mu medal, tak samo jak nie dam go Leonowi. Zrobię to, co mogę zrobić najlepiej, czyli stworzę mu warunki, żeby dołączył do zespołu i myślę, że on będzie częścią tego zespołu.
(ł)