W czwartkowym ćwierćfinale Ligi Narodów siatkarzy w Gdańsku Polska pokonała Brazylię 3:0, jednak wynik mógłby być inny, gdyby nie wideoweryfikacja po kontrowersyjnej akcji zamykającej pierwszego seta. "Punkt należał się nam" - podkreślił rozgrywający "Canarinhos" Bruno Rezende.
Przy stanie 25:24 dla biało-czerwonych brazylijski atakujący Alan Souza kiwał na kontrze po niedokładnej wystawie. Piłkę, która ostatecznie wylądowała na aucie po stronie "Canarinhos", zatrzymał Aleksander Śliwka. Sędzia przyznał punkt Brazylii, jednak trener Polaków Nikola Grbić, za namową Śliwki, poprosił o wideoweryfikację, by sprawdzić, kto jako ostatni dotknął piłki.
Po dłuższej chwili sędziowie zmienili decyzję, uznając, że piłka po bloku otarła się jeszcze o przedramię Alana. To rozwścieczyło Brazylijczyków, którzy długo nie chcieli zgodzić się z takim werdyktem. Szczególnie zdenerwowany był rozgrywający Bruno Rezende, który gwałtownie kłócił się z arbitrem odpowiedzialnym za wideoweryfikację.
Ja wcześniej popełniłem błąd, bo nie wystawiłem dobrze do Alana, ale punkt należał się nam i tyle. Byłoby po 25 i nie wiadomo, jak set by się skończył. Trzeba jednak przyznać, że w kolejnych partiach polska drużyna bardzo dobrze zagrała szczególnie zagrywką i należało się jej zwycięstwo - ocenił Bruno.
Protesty Brazylijczyków na nic się nie zdały, punkt przyznano Polakom, co zakończyło pierwszą partię ich zwycięstwem 26:24. Według rozgrywającego sytuacja wypaczyła wynik premierowej odsłony, jednak w perspektywie całego meczu nie miała aż takiego znaczenia.
Miała wpływ na wynik pierwszego seta, ale tylko tyle, jedna piłka nie decyduje o końcowym rezultacie całego spotkania - podkreślił Bruno.
Zgodził się z nim jego kolega z reprezentacji przyjmujący Ricardo Lucarelli.
Trochę miało to wpływ, ale na pewno nie na cały mecz. Przez tę sytuację rozpoczęliśmy drugiego seta nieco zdenerwowani, bo wiedzieliśmy, że ta piłka mogła dać nam zwycięstwo w pierwszej partii. Ciężko przegrać taką akcję - przyznał Brazylijczyk.
Co z jego perspektywy dokładnie wydarzyło się w tej akcji?
Piłka nie dotknęła Alana. Staliśmy tuż za nim, widzieliśmy, jak dotknęła siatki i wypadła w aut. Próbowaliśmy wytłumaczyć to sędziom, ale nie posłuchali nas - zaznaczył Lucarelli.
Inaczej sytuację widział sprawca całego zamieszania Śliwka.
Wydawało mi się, że piłka otarła go o przedramię, dlatego wołałem, żeby wziąć challenge, żeby spróbować, bo to moment, kiedy trzeba to zrobić, jeśli jest taka możliwość. Brazylijczycy mocno się kłócili, więc z pewnością nie było tego widać wyraźnie, ale sędziowie podjęli taką decyzję i my bardzo się z tego cieszymy, bo to była bardzo ważna piłka - powiedział polski przyjmujący.
Mi może wydawać się jedno, sędziom drugie. Tak naprawdę nigdy się nie dowiemy, Alan pewnie nigdy nie przyzna, że tak naprawdę dotknął tę piłkę - dodał Śliwka.
Porażka oznaczała dla Brazylijczyków pożegnanie z turniejem. Polacy w sobotę w półfinale zagrają z Japonią. Początek spotkania o godz. 17.