Polscy siatkarze wygrali z reprezentacją Estonii w swoim ostatnim meczu grupowym podczas mistrzostw Europy. Polacy tym samym zapewnili sobie drugą pozycję w grupie A. O tym, czy biało-czerwoni wystąpią w ćwierćfinale zadecydują rozgrywki barażowe.
TU MOGLIŚCIE ŚLEDZIĆ RELACJĘ NA ŻYWO >>>
Już przed meczem Polska - Estonia sytuacja w naszej grupie była klarowna. Serbowie ograli Finów 3:0 i to oni zajęli pierwsze miejsce premiowane bezpośrednim awansem do ćwierćfinału. "Biało-czerwoni" natomiast byli pewni występu w barażach. Jedyną niewiadomą było to, czy awansujemy z drugiej czy trzeciej pozycji. Orły znały nawet barażowego rywala. Zwycięstwo z Estonią sprawiało, że trafimy na Słowenię , a porażka, że naszym przeciwnikiem będzie Bułgaria. W mediach społecznościowych pojawiły się nawet głosy, żeby "podłożyć" się Estończykom i w przypadku awansu do "ósemki" uniknąć Rosjan. Czy ponowne starcie z Serbią byłoby lepsze? Kalkulowanie w sporcie zazwyczaj źle się kończy, a atmosferę w drużynie najlepiej budują zwycięstwa.
Selekcjoner Orłów Ferdinando De Giorgi postanowił nie kalkulować. Tak przynajmniej można było wywnioskować po wyjściowym składzie. Włoch desygnował do gry "żelazną" szóstkę.
Ergo Arena oczywiście wypełniła się do ostatniego miejsca. Na trybunach zasiadło około dwa tysiące estońskich kibiców, którzy zorganizowanym i głośnym dopingiem zagrzewali swoich zawodników do boju. Polscy fani również nie szczędzili gardeł. Atmosfera jaką stworzyli kibice obu drużyn była po prostu wspaniała.
Pierwsze wymiany pokazały, że Polaków czeka trudne zadanie, czego można było się spodziewać po tym co pokazali Estończycy we wcześniejszych spotkaniach. Na dodatek, dla nich było to spotkanie o być albo nie być w turnieju. Tylko zwycięstwo dawało im awans. "Biało-czerwoni" wypracowali sobie przewagę po asie Mateusza Bieńka (8:6), a później było jeszcze lepiej, kiedy kontrę skończył Michał Kubiak (10:7). Estończycy zbliżyli się niebezpiecznie na jeden punkt (13:14). Po drugiej przerwie technicznej sytuacja wróciła do normy za sprawą zagrywki Fabiana Drzyzgi (17:14). Nie na długo. Renee Teppan sprytną kiwką minął nasz blok (16:17). Chwilę później Polacy ustawili taką "ścianę", że dwa razy Estończykom piłka spadła pod nogi (20:17). I znów rywale doszli na jeden punkt, kiedy jak z armaty "huknął" zagrywką rezerwowy Oliver Venno (19:20). Przełom nastąpił po kapitalnym bloku Bieńka, który w pojedynkę zatrzymał Ardo Kreeka (23:20). Takiej przewagi Polacy nie wypuścili z rąk. Nieudany atak Renee Teppana i było po sprawie. 25:21 dla Orłów.
Drugą partię rozpoczęliśmy z Łukaszem Kaczmarkiem w składzie, który zastąpił Dawida Konarskiego. Nasz podstawowy atakujący skończył zaledwie jeden atak na siedem prób w pierwszym secie. "Biało-czerwoni" od początku starali się narzucić swój styl gry. Mocno zagrywał Bartosz Kurek. W ataku błyszczeli Kubiak i Bieniek. Na pierwszą przerwę techniczną nasi siatkarze schodzili w dobrych humorach (8:5). Estończycy szybko odrobili straty (9:9) i od tego momentu oglądaliśmy wymianę cios za cios. Druga przerwa techniczna odbyła się przy minimalnym prowadzeniu Polaków i to po ładnej akcji. Grzegorz Łomacz "wyczyścił" piłkę Kurkowi, który z drugiej linii posłał "bombę" nie do obrony (16:15). Za sprawą Kurka Polacy "odskoczyli" w ważnym momencie na dwa punkty (20:18). Nasz przyjmujący popisał się mocnym serwisem, czym ułatwił zadanie kolegom w bloku. Trzy kolejne punkty padły jednak łupem rywali (21:20). Serię Estończyków przerwał Bartłomiej Lemański atakiem z krótkiej. Końcówka dostarczyła kibicom dużo emocji. Estończycy zażarcie się bronili, ale w końcu Bieniek zaserwował asa, choć sędzia początkowo przyznał punkt gościom. Wideoweryfikacja pokazała, że piłka była w boisku. Polacy wygrali drugą odsłonę na przewagi 26:24.