NIK rozpoczął kontrolę Ministerstwa Obrony Narodowej w związku ze sprawą rosyjskiej rakiety, która spadła na terytorium Polski w grudniu ubiegłego roku. Kontrolerów ma interesować głównie kwestia procedur wdrożonych w ramach reakcji na ten incydent, a także komunikacja między szefem resortu obrony i najważniejszymi generałami.
Najwyższa Izba Kontroli rozpoczęła kontrolę w sprawie rosyjskiej rakiety, którą w kwietniu w lesie niedaleko Bydgoszczy odnalazła przypadkowa osoba. W ramach swoich działań funkcjonariusze NIK zabezpieczają m.in. dokumenty w resorcie obrony.
Marian Banaś zaznaczył, że kierowana przez niego instytucja musi odpowiedzieć na pytanie: jak strzeżone są nasze granice. Prezes NIK chce też ustalić, dlaczego o zdarzeniu z rakietą dowiedzieliśmy się dopiero po kilku miesiącach od zdarzenia.
Trzeba ustalić, czy rzeczywiście ta współpraca była na właściwym poziomie, czy zostały zachowane właściwe procedury i kto ponosi odpowiedzialność za to, że właściwe procedury nie zadziałały. Bo tak możemy powiedzieć, skoro ta rakieta przedostała się na terytorium Polski i rozbiła koło Bydgoszczy - zapowiedział Marian Banaś w RMF FM.
Jak twierdzi szef NIK, kontrolerzy zabezpieczają teraz dokumentację dotyczącą tego, w jaki sposób instytucje państwa zareagowały na incydent, jakie procedury wdrożono w życie. Sytuacja jest bardzo poważna, musimy sprawdzić jak wydawane są potężne kwoty przeznaczane na armię i zapewnienie nam bezpieczeństwa - dodaje prezes i tłumaczy, że kontrolerów będzie też interesować komunikacja między ministrem i najważniejszymi generałami.
Kontrola - jak dodał Marian Banaś - może też objąć Żandarmerię Wojskową oraz Rządowe Centrum Bezpieczeństwa.
Kontrola ma się zakończyć na przełomie czerwca i lipca. W połowie września ma być gotowy raport Najwyższej Izby Kontroli.
NIK jest od kontrolowania, jeśli pojawiają się sygnały o potencjalnych nieprawidłowościach, więc nie widzę tutaj niczego specjalnego - skomentował na konferencji prasowej wszczęcie kontroli Mateusz Morawiecki.
Premier zapewnił, że ma pełne zaufanie do ministra obrony narodowej, jak i do wojskowych. Jednocześnie dodał: wszystkie procedury, które wykazały pewne nieszczelności, tak to nazwijmy, nieścisłości, nieprawidłowości zostaną usprawnione tak, aby we właściwy sposób zarządzać wszystkimi tego typu przypadkami.
Pod koniec kwietnia MON poinformowało, że w okolicach miejscowości Zamość, ok. 15 km od Bydgoszczy, znaleziono szczątki niezidentyfikowanego obiektu wojskowego. Natknęła się na niego w lesie przypadkowa osoba. Prokuratura Okręgowa w Gdańsku wszczęła w tej sprawie śledztwo.
W ubiegłym tygodniu szef MON Mariusz Błaszczak oświadczył, że podległe Dowódcy Operacyjnemu Rodzajów Sił Zbrojnych Centrum Operacji Powietrznych-Dowództwo Komponentu Powietrznego otrzymało 16 grudnia ub.r. od strony ukraińskiej informację o zbliżającym się w stronę Polski "obiekcie, który może być rakietą". Dodał, że "procedury i mechanizmy reagowania ws. obiektu znalezionego pod Bydgoszczą zadziałały prawidłowo do poziomu Dowódcy Operacyjnego", który nie poinformował go, "ani odpowiednich służb o obiekcie, który pojawił się w polskiej przestrzeni powietrznej".
W reakcji na słowa szefa MON Dowódca Operacyjny RSZ gen. Tomasz Piotrowski zaapelował w piątek "o rozsądek, o to abyśmy w nadchodzących dniach bardzo ważyli emocje, abyśmy byli rozsądni w tym co robimy, abyśmy bardzo ambitnemu i agresywnemu przeciwnikowi nie dawali pożywki, nie dawali się dzielić na grupy".
Biuro Bezpieczeństwa Narodowego podało również w piątek, że informacje, w posiadaniu których jest aktualnie prezydent Andrzej Duda nie uzasadniają podjęcia decyzji personalnych dotyczących najwyższej kadry dowódczej Wojska Polskiego, a ponadto prezydentowi nie przedstawiono żadnego wniosku w tej sprawie.
MON poinformowało, że prezydent i premier otrzymali raport z kontroli funkcjonowania Systemu Obrony Powietrznej RP. Wnioski - jak podano - wyraźnie wskazują na zaniedbania Dowódcy Operacyjnego Rodzajów Sił Zbrojnych.