O mistrzowskim tytule dowiedzieli się sami od siebie i trochę przy pomocy rodziny. Później potwierdzili to organizatorzy. Kierowca jest najmłodszym rajdowym mistrzem Polski, pilot ma ogromne doświadczenie i stał już na podium Dakaru. Mikołaj Marczyk i Szymon Gospodarczyk kończą sezon jako krajowi mistrzowie już na rundę przed końcem cyklu. Ich marzeniem jest start w mistrzostwach Europy. Dlatego ciężko trenują, nie tylko w samochodzie, ale też biegając, jeżdżąc na rowerze czy… żonglując piłeczkami podczas klęczenia na piłce. O kulisach życia rajdowca i pilota oraz o tym, jak zdobywa się mistrzostwo Polski – opowiedzieli w rozmowie z Pawłem Pawłowskim.


Paweł Pawłowski RMF FM: Trzy zwycięstwa w tym roku w Świdnicy, w Elektrenach i w Chorzowie oraz dwa drugie miejsca w Puławach i w Rzeszowie. Jak dziś czują się wciąż świeżo upieczeni mistrzowie Polski?

Mikołaj Marczyk: Czujemy się bardzo dobrze. To dla nas wspaniały sezon, który jeszcze się nie zakończył. W ten weekend ostatnia runda Rajdowych Samochodowych Mistrzostw Polski - Rajd Dolnośląski. Natomiast dzięki tym wspaniałym wynikom udało nam się zająć to pierwsze miejsce na rundę przed końcem. Dociera to do nas powoli, krok po kroku. Zwieńczeniem będzie dopiero listopadowa gala mistrzów sportu, na której te tytuły zostaną oficjalnie przyznane. My nie próżnujemy i ciągle myślimy o tych najbliższych startach, ale też o Rajdzie Dolnośląskim. Tam nie wystartujemy, ale będziemy na trasach i będziemy kibicować wszystkim zawodnikom. Myślimy także o planach dalszych w kontekście przyszłego sezonu. Dlatego można powiedzieć, że świętowanie sukcesu pomieszane jest z ciągłą pracą, żeby to wszystko trwało dalej.

O tych planach za chwilę, bo chciałbym zapytać, jak to było na Śląsku? Rajd zakończył się wieczorem. Pamiętam, że w faktach sportowych powiedziałem, że o mistrzostwie rozstrzygnie ostatnia runda. Wtedy nawet sami organizatorzy nie wiedzieli, że jesteście już mistrzami. Nawet taki komunikat pojawił się na stronie internetowej. Później szybko zniknął, a od was dostaliśmy informację - że już jesteście mistrzami.

Mikołaj Marczyk: To ciekawa anegdota. Przed Rajdem Śląska postanowiłem policzyć punkty oraz sprawdzić, które miejsce musimy zająć, by ewentualnie przypieczętować ten tytuł już w tej rundzie. Wyszło mi, że musimy wygrać rajd i zająć pierwsze lub drugie miejsce na power stage. To nie było spójne z tym, co można było przeczytać w komunikatach tuż przed rajdem. Komunikaty zawierały informację, że nasz ewentualny tytuł jest zależny od tego, które miejsce zajmą Tomasz Kasperczyk z Damianem Sytym. Natomiast ja zaufałem swojej matematyce. Nie informowałem świata o swoich obliczeniach, ponieważ nie chciałem tworzyć jakiejś dodatkowej presji. Z Szymonem wykonaliśmy wtedy dobrą pracę. Wygraliśmy rajd i power stage. Na mecie wszyscy gratulowali nam wygranej w Rajdzie Śląska. Czułem się dziwnie, ponieważ wiedziałem, że jesteśmy mistrzami Polski. Powiedziałem o tym jednej osobie z naszego sztabu i poprosiłem o ponowny kontakt z organizatorami. Wsiedliśmy z Szymonem z powrotem do rajdówki i powiedziałem, że gratuluję mu, bo jesteśmy już chyba mistrzami Polski. Szymon spojrzał na mnie podejrzliwie, jakbym wyglądał na takiego, który gorzej poczuł się po tym ostatnim odcinku. Ja też nie byłem do końca do tego przekonany, bo wszyscy dookoła nie wiedzieli też o mistrzostwie. Wtedy zacząłem wątpić, czy wszystko dobrze policzyłem. Głupio przecież informować świat, że jesteśmy mistrzami Polski, skoro pewnie sam to sobie wymyśliłem. Natomiast Szymon skontaktował się ze swoim bratem Kubą, który jest dobry z matematyki i potwierdził nasze obliczenia. Równolegle koordynator naszego zespołu rozmawiał z organizatorami rajdu i wszyscy powoli stwierdzili, że jesteśmy mistrzami Polski. Choć przez moment chyba tylko ja wiedziałem o tym, że zdobyliśmy tytuł. To było wesołe ale i wspaniałe, bo na mecie było to dużym zaskoczeniem dla wszystkich.

O to mistrzostwo trzeba było trochę powalczyć. Powiedzcie, gdzie w tym sezonie było najtrudniej? Czy to śliskie asfalty na Rajdzie Nadwiślańskim? Konkurencja na Mazurach w Rajdzie Polski czy zmagania z Grzegorzem Grzybem na Podkarpaciu?

Szymon Gospodarczyk: Każdy rajd jest inny i na każdym rajdzie jest trudno. Myślę jednak, że w tym roku były dwa kluczowe momenty. Pierwszy to Rajd Elektrenów na Litwie, gdzie walczyliśmy na sekundy, a w połowie rajdu okazało się, że nasza przewaga to zaledwie 0,3 sekundy. Pamiętam, że po tym rajdzie byłem bardzo zmęczony psychicznie. Walka do ostatniego metra była dla nas bardzo wycieńczająca, a różnica na mecie oscylowała w okolicy kilku sekund. Aczkolwiek w Rzeszowie też nie było łatwo, bo przyjechał tam mistrz Polski - Grzegorz Grzyb. Był też trzykrotny mistrz Polski Bryan Bouffier. W Rzeszowie mieliśmy do czynienia z zaskakującym dla nas tempem, które my reprezentowaliśmy, bo jechaliśmy zaraz z Bryanem. Finalnie wygraliśmy rywalizację z Bryanem, a przegraliśmy tylko z Grześkiem Grzybem. On był na swoim terenie, więc myślę, że jest to wytłumaczalne. Aczkolwiek był to bardzo trudny rajd, bo był on długi, szybki i prowadzony po wąskich trasach.

Chciałbym porozmawiać z wami o kulisach pracy kierowcy rajdowego i pilota. Jak wygląda trening mistrzów Polski? Nie pytam o testy, odcinki testowe. Ale jak na co dzień pracujecie, żeby być w formie. Np. Kajetan Kajetanowicz nakręca sobie tętno przez wysiłek fizyczny, a potem dostaje różnego rodzaju zadania i trudne decyzje do podjęcia. A jak trenuje kierowca i pilot skody?

Mikołaj Marczyk: Trening kierowcy rajdowego jest bardzo zróżnicowany. Wykonujemy bardzo dużo różnych ćwiczeń, które trenują naszą koncentrację, koordynację ruchową, refleks. Mistrz Kajetan jest dla mnie wzorem do naśladowania. Ćwiczenia wykonujemy w sytuacjach zmęczenia, ponieważ na odcinkach specjalnych jesteśmy momentami wycieńczeni i właśnie wtedy musimy mieć to skupienie, koncentrację na najwyższym poziomie. Jeśli chodzi o moje najciekawsze ćwiczenia, to część z nich przypomina zadania dla cyrkowca. Np. klękam na piłce, żeby utrzymywać równowagę i trenować mięśnie głębokie. Samochód czujemy całym ciałem, bo to co widzimy przed oczami, to już jest dla nas za późno. Musimy dobrze czuć, co dzieje się z autem. Zatem klęczę na tej piłce i żongluję piłeczkami, żeby trenować koncentrację i koordynację ruchową, a mój trener równolegle zadaje mi zagadki matematyczne; np. przepytuje mnie z tabliczki mnożenia, albo muszę odejmować od tysiąca co siedem i ciągle o tym mówić. To wszystko symuluje to, co dzieje się w mojej głowie na odcinku specjalnym. Na OS-ie pędzimy często z prędkościami zbliżonymi do 200 km/h; Szymon podaje mi notatki, a ja w ułamkach sekund muszę podejmować właściwe decyzje. Bardzo dużo energii pobiera wtedy głowa. Może to nie jest wyjątkowo wymagający fizycznie sport, ale jest strasznie gorąco, jest duża adrenalina, wielkie napięcie, trzeba dobrze czuć samochód i efekt przynoszą wtedy te przeróżne ćwiczenia. Oprócz tego lubię biegać, a Szymon jeździ na rowerze bardzo aktywnie. Ta wydolność jest tutaj wskazana. Myślę, że siła i mięśnie nie są konieczne, żeby dobrze spisywać się w rajdówce.

Oglądałem wasze on-boardy i zwróciłem uwagę na zadania Szymona. Twoja praca ma dużo wspólnego z pracą radiowca. Tak - radiowca nie rajdowca - to też podobne. Chodzi o to, że twoja intonacja, dykcja, sposób przekazywania komunikatu - ma ogromny wpływ na to, jak Mikołaj ma pokonać dany zakręt czy dany fragment odcinka specjalnego.

Szymon Gospodarczyk: Zdecydowanie tak jest i na tym polega praca pilota, żeby mieć właśnie tę dykcję i umieć to wszystko intonować w odpowiednich momentach. Jeśli bardziej coś intonuję, to bardziej to do Mikołaja dociera. Jeśli jest jakiś trudny zakręt czy ważne hamowanie, to muszę koncentrować się na tym, czytając tę trasę. W notatkach widzę cyfry, ale te cyfry tak naprawdę pokazują mi kąty zakrętów. Czytając tę trasę, wyobrażam sobie to, co Mikołaj właśnie widzi. Kiedy dojeżdżamy do tego trudnego zakrętu, to staram się nawet krzyknąć, że teraz będzie trudniej. Większość kierowców woli kiedy pilot generuje emocje i można wtedy dużo łatwiej to wszystko przyswoić.

Słowo klucz - emocje. Tych z waszym udziałem zabraknie w ten weekend. Dlaczego nie startujecie w Rajdzie Dolnośląskim?

Mikołaj Marczyk: Wszystko wiąże się z tym, że wraz z całym zespołem staramy się przygotować jak najlepsza ścieżkę rozwoju. Nie ukrywamy, że po zdobyciu tego tytułu, marzy nam się start w mistrzostwach Europy. Pracujemy nad tym, żeby może jeszcze w tym roku wystartować gdzieś za granicą. Wybraliśmy coś zamiast Rajdu Dolnośląskiego. Nie jest to jeszcze w żaden sposób potwierdzone i nie możemy tego obiecać. Natomiast w ten sposób dajemy sobie szansę, żeby się to wydarzyło. Oczywiście bardzo żałujemy, bo szanujemy wysiłki organizatorów, którzy przygotowali wspaniały rajd. Wybieramy się tam, żeby pokibicować. Żałujemy, że nie będziemy rajdówką, bo - proszę mi wierzyć - gdybym mógł, to bym co tydzień jeździł samochodem rajdowym, bo zawsze bardzo chętnie wsiadam do Skody Fabia R5. Dlatego poczekajmy, a może jeszcze przygotujemy małą niespodziankę i może pojawimy się w jeszcze jednym dodatkowym rajdzie przed końcem sezonu.

Kto pod nieobecność załogi Skody jest faworytem w Rajdzie Dolnośląskim?

Szymon Gospodarczyk: Myślę, że Bryan Bouffier. Patrząc jednak na polskich zawodników, to mocno trzymam kciuki za Marcina Słobodziana, który już kilka razy pokazał, że jest szybkim kierowcą. Myślę też, że Sylwester Płachytka na swoim terenie w nowym samochodzie pokaże, na co go stać. Już na Rajdzie Śląska było widać, że szybko dogaduje się z samochodem.

Na ile możecie zdradzić, czy w przyszłym sezonie zobaczymy was za granica czy jednak na krajowym podwórku?

Mikołaj Marczyk: Mamy o tyle dobrą sytuację, że wszyscy nasi partnerzy, którzy wspierają nasze starty, są zadowoleni z tego, czego dokonaliśmy w tym roku i chcą z nami kontynuować współpracę. To dla nas bardzo ważna informacja. Oczywiście nasze cele sportowe i moje prywatne ambicje, a także nasi partnerzy, którzy są kibicami i pasjonują się rajdami, wskazują na to, że powinniśmy startować na arenie międzynarodowej. My staramy się o to i walczymy, żeby cała nasza grupa sponsorska, która pojawi się w przyszłym roku, miała tę możliwość, żebyśmy mogli wystartować w pełnym cyklu mistrzostw Europy. Natomiast życie pisze najlepsze scenariusze i musimy jeszcze trochę poczekać. Nie powiem, że to jest jedyna możliwość. Zobaczymy, jak będzie. Ze swojej strony dokładam wszelkich starań każdego dnia. Choć z boku wydaje się, że kierowca rajdowy to ten, który musi tylko szybko jeździć samochodem rajdowym, ale realia są takie, że musi to być też osoba, która jest w stanie zorganizować i przekonać grupę ludzi do tego, żeby wspólnie realizować takie duże rajdowe projekty. Dopóki będzie można - walczymy o sezon za granicą w mistrzostwach Europy. Zobaczymy, jaki będzie nasz ostateczny wymiar startów. Chciałbym jak najszybciej ogłosić dobre nowiny, natomiast musimy jeszcze trochę poczekać. Natomiast kibice mogą nas jeszcze zobaczyć w grudniu w Rajdzie Barbórka. Może wtedy będzie już coś wiadomo odnośnie przyszłości. Na teraz musimy się jeszcze wstrzymać. Proszę o trzymanie mocno kciuków za wszystkie prace, które wykonujemy.

Opracowanie: