Koniec Rajdu Elektreny dla Kacpra Wróblewskiego i Jacka Spentanego. Załoga miała wypadek na trasie czwartego odcinka specjalnego litewskiej rywalizacji.
Wróblewski - o czym sam poinformował w swoich mediach społecznościowych - na czwartym oesie wypadł z trasy. Załodze nic się nie stało, ale w trakcie wypadku uszkodzeniu uległ w aucie wahacz, który jest elementem zawieszenia, i to wykluczyło Wróblewskiego z dalszej rywalizacji.
W rozmowie z wysłannikiem RMF FM na Litwę Pawłem Pawłowskim kierowca relacjonował, że dzisiejszą część rywalizacji rozpoczęli ze Spentanym "dobrze, choć trochę nerwowo".
Na pierwszym odcinku było bardzo ślisko. Mocno się ślizgaliśmy i mieliśmy złe ustawienia auta na ten konkretny odcinek: był bardzo miękki i auto nie pracowało dobrze - przyznał.
Na drugim odcinku jechało nam się bardzo dobrze, prędkość już była odpowiednia, przyczepność też bardzo dobra. Niestety na ostatnim zakręcie tego odcinka za wcześnie ustawiłem auto bokiem do zakrętu, a po wewnętrznej stronie zakrętu była mała skarpa: wjechaliśmy na nią, a w tej skarpce była mała dziura, która nas podbiła i delikatnie postawiła auto na dwa koła. Samochód przetoczył się przez dach - relacjonował Wróblewski.
Jak podał, "uszkodzenia nie są wielkie, ale ścięło śruby montujące amortyzator i nie mogliśmy jechać dalej".
Wróblewski przyznał również, że to jego "trzeci rajd w tym aucie, więc ono jest dla mnie cały czas nowe, ciągle się uczę".
Na koniec jednak podkreślił: Już za chwilę Rajd Rzeszowski, po asfalcie. Uwielbiam jeździć po asfaltach, więc jestem dobrej myśli.