Polska i Komisja Europejska są w kontakcie w sprawie możliwego wykorzystania unijnego Funduszu Solidarności, który pomaga uporać się ze skutkami klęski żywiołowej - przekazał korespondentce RMF FM w Brukseli Stefan De Keersmaecker, rzecznik KE, odpowiedzialny za fundusze regionalne.
Żeby skorzystać z Funduszu Solidarności polskie władze muszą najpierw dokonać szacunkowych kosztów strat, żeby KE mogła przeprowadzić wstępną ocenę.
W przypadku "poważnej klęski żywiołowej" całkowite szkody bezpośrednie muszą przekraczać 3 mld euro. W przypadku "klęski regionalnej" - szkody przekraczające 1,5 proc. regionalnego PKB.
Na złożenie wniosku Polska ma 12 tygodni od pierwszych szkód dokonanych przez powódź.
Fundusz Solidarności Unii Europejskiej nie jest instrumentem szybkiego reagowania, ale instrumentem pomocy po klęskach żywiołowych. Jeżeli KE zaakceptuje wniosek, to przedkłada go jeszcze do zatwierdzenia PE i Radzie UE. A to może potrwać kilka miesięcy. Gdy to nastąpi, to cała pomoc jest wypłacana w jednej racie.
Prywatne szkody nie kwalifikują się do tej pomocy. Tu chodzi np. o przywrócenie sprawności infrastruktury w dziedzinie energetyki, telekomunikacji, transportu, zdrowia, czy edukacji.
Chodzi także o zabezpieczenie infrastruktury zapobiegawczej i środków ochrony dziedzictwa kulturowego; oczyszczanie obszarów dotkniętych katastrofą, w tym stref naturalnych, zgodnie z podejściami opartymi na ekosystemie, a także natychmiastową odbudowę dotkniętych stref naturalnych w celu uniknięcia natychmiastowych skutków erozji gleby.
Rozporządzenie EUSF przewiduje możliwość ubiegania się przez państwa członkowskie wnioskujące o zaliczkę o kwotę do 25 proc. kwoty przewidywanego wkładu finansowego. Maksymalna kwota zaliczki wynosi 100 milionów euro.