Przez trzy tygodnie siedmioosobowa rodzina z Bierunia tułała się po domach sąsiadów. Nie mieli gdzie mieszkać, bo powódź zniszczyła im dom. W tym tygodniu dostali lokum zastępcze – przyczepę kempingową, w której nie są w stanie się pomieścić. Są zrozpaczeni.
Gmina tłumaczy, że wszystkie mieszkania, którymi dysponowała, są już rozdzielone. Ta siedmioosobowa rodzina ma wielki żal do władz, że przez trzy tygodnie byli skazani na łaskę bądź niełaskę sąsiadów, u których mieszkali. A teraz wszyscy muszą się pomieścić na dwudziestu metrach kwadratowych. Kazimierz i Adam Kryta ze łzami w oczach tłumaczą, że nie wyobrażają sobie życia w przyczepie, choćby dlatego, że nie ma w niej łazienki.
Ich dom jest przeznaczony do rozbiórki. W przyczepie mieliby mieszkać do dnia, w którym wybudują nowy. Prosili burmistrza, by przyznał im mieszkanie, choćby kawalerkę. Za każdym razem odpowiedź była jednak odmowna. Reporter RMF FM Piotr Glinkowski także spytał o to Ludwika Jagodę. Po jego interwencji, burmistrz Bierunia zapewnił, że mieszkanie na pewno będzie.
Zastępcze mieszkanie dla rodziny Krytów ma się znaleźć jeszcze w wakacje. Z pewnością w działaniu gminy do tej pory nie było ani szczypty złej woli. Przekładając jednak sterty dokumentów nie trudno o przeoczenie, na którym zazwyczaj cierpią ci najbardziej poszkodowani.