"Byli dobrze zaaklimatyzowani, są szybcy. Zrobili robotę i tyle" - tak o zespole, który przeprowadził akcję ratunkową na Nanga Parbat mówi RMF FM kierownik zimowej wyprawy na K2 Krzysztof Wielicki. "Każdy inny zespół zrobiłby to samo – może wolniej, może nie… Skupmy się na akcji ratunkowej, koniec kropka" - dodaje w rozmowie z dziennikarzem RMF FM Michałem Rodakiem. Polacy po wielogodzinnej akcji sprowadzili do przygotowanego wcześniej obozu potrzebującą pomocy Francuzkę Elisabeth Revol. "Fizycznie była na tyle sprawna, że koledzy we dwójkę, potem we czwórkę, byli w stanie sprowadzić ją do obozu, skąd można było podjąć ich helikopterami" - wyjaśnia Wielicki.
Michał Rodak, RMF FM: To była dla was wszystkich, nie tylko naszych wspinaczy, ale też dla pana i ekipy w bazie, niesamowicie trudna noc.
Krzysztof Wielicki: Dosyć trudna, bo mieliśmy kłopoty z łącznością, ale chłopaki sobie poradziły, nie pierwszy raz są w takiej sytuacji.
Ostatnia informacja była taka, że śmigłowiec ich zabrał (przed godz. 12:00 - przyp. red. RMF FM). Oni już są w Skardu?
Tak, tak, lecą do Skardu. Za paręnaście minut powinni tam być.
Wie pan może coś na temat stanu, w jakim Eli teraz jest?
Ja myślę, że jest w dobrym, skoro potrafiła przy pomocy Polaków zejść z tej góry, to znaczy że musiała być w fizycznym stanie dobrym. Oczywiście, że jest poodmrażana etc., ale to są inne sprawy. Fizycznie była na tyle sprawna, że koledzy we dwójkę, potem we czwórkę, byli w stanie sprowadzić ją do obozu, skąd mogli podjąć ich helikopterami. Ja myślę, że oprócz odmrożeń Eli więcej nie ucierpi. Została zorganizowana jakaś akcja pomocy dla Eli i wystartował śmigłowiec z Islamabadu na inne lotnisko niedaleko od Skardu. Tam nasi piloci, którzy podjęli całą piątkę, wysadzili Revol i ona dalej leci do Islamabadu do szpitala, a koledzy do Skardu.
[po godzinie 12:00 pakistańskie źródła podały, że śmigłowiec z Polakami na pokładzie wylądował w Skardu - przyp. RMF FM]
A co teraz z naszą czwórką? Bo dla nich to był pewnie ekstremalny czas - i fizycznie i psychicznie. Oni zostają w Skardu na jakiś czas?
Załatwiliśmy im hotel Hilton z zamarzniętą wodą w kranach, tak że myślę, że tam odpoczną. Oczywiście żartuję... Nie no, myślę, że dzień odpoczną, i jeśli jutro pogoda pozwoli, to przylecą, a jeśli nie pozwoli pogoda, to będą czekać tak długo, jak pozwoli.
To tempo, w jakim Denis z Adamem szli do góry, to coś niesamowitego. Panu przychodzi do głowy jakaś akcja, coś się panu przypomina, jeśli chodzi o ryzyko, trudność i szybkość? Da się coś porównać w ogóle?
Nie przesadzałbym z ocenami takich akcji, bo w życiu górskim (było) takich już wiele. Byli dobrze zaaklimatyzowani, są szybcy, zrobili robotę i tyle. Nie podobają nam się te medialne doniesienia - tu "najlepszy alpinista", "drugi najlepszy" - to nie ma nic wspólnego z tym, kto jest najlepszy. Wykonali po prostu robotę. Był zespół ratunkowy, każdy inny zespół by zrobił to samo - może wolniej, może nie... Tak że tu te relacje są trochę takie... Skupmy się na akcji ratunkowej, koniec kropka. Natomiast, czy jest to najlepszy (zespół) na świecie, czy nie, to zupełnie to nie ma sensu, jest to nieuczciwe...
Jeszcze o Tomka chciałbym zapytać...
...nie było szans. Prawda jest taka, że nie było szans dla Tomka. Tym bardziej teraz, nawet na akcję poszukiwawczą ewentualnych zwłok Tomka nie ma szans. Pogoda jest jaka jest: jest 70, a ma wiać 80 kilometrów na godzinę na 7200, gdzie jeszcze nie mamy aklimatyzacji na tej wysokości. Nie można tam posyłać zespołu. Nie odważyłbym się sugerować komukolwiek, żeby udał się na taką akcję.
Teraz kilka dni wyciszenia?
Takiego przymusowego, ponieważ co najmniej trzy dni jest teraz zła pogoda w naszym rejonie. Mamy areszt domowy. Czekamy na chłopaków i za kilka dni ruszamy do góry.