"Dynamicznie ekonomizowałem polską politykę zagraniczną" - tak marszałek Sejmu tłumaczy się ze swoich rozmów z najbogatszym Polakiem Janem Kulczykiem. Z ujawnionych materiałów ze śledztwa w sprawie afery podsłuchowej wynika, że Radosław Sikorski chciał zostać unijnym sekretarzem do spraw energetyki. Miał w ten sposób czuwać nad inwestycjami energetycznymi Kulczyka na Ukrainie.

Sikorski nie ma sobie nic do zarzucenia i nie zaprzecza nawet, że mógł rozmawiać z Kulczykiem o rządowym planie budowy unii energetycznej i o tym, że sam mógłby zostać komisarzem Unii ds. energetyki. Jak mówi, wtedy, półtora roku temu, to była jedna z rządowych opcji.

Co do samej rozmowy, mówi, że jemu, jako ówczesnemu szefowi MSZ nie należy stawiać zarzutu, że wspierał polski biznes za granicą. Energicznie ekonomizowałem polską politykę zagraniczną. Cała służba zagraniczna pracowała po części na rzecz polskiego biznesu a także na rzecz polskich inwestycji. Także w krajach ościennych – tłumaczy.

Sikorski nie odniósł się jednak do konkretnych słów kelnerów, że chciał zostać unijnym komisarzem, by nadzorować ukraiński biznes Kulczyka. Zostawmy to prokuraturze - mówi. I sugeruje, by zeznania kelnerów traktować ostrożnie, bo nie znają się ani na biznesie, ani na polityce zagranicznej.

Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga prowadzi śledztwo ws. podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Część nielegalnie podsłuchanych rozmów została opisana w tygodniku "Wprost". Prokuratura w czerwcu 2014 r. postawiła zarzuty biznesmenom Markowi Falencie i Krzysztofowi Rybce oraz Łukaszowi N. i Konradowi L. - pracownikom restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Falenta nie przyznał się do tych zarzutów i zapewniał, że jest niewinny.

Na profilu Zbigniewa Stonogi na Facebooku opublikowane zostały tomy akt z zeznaniami podejrzanych w aferze podsłuchowej, a także protokoły zeznań osób, które były nielegalnie podsłuchiwane w warszawskich restauracjach. Oprócz tego w ujawnionych materiałach są dowody w śledztwie - fotografie sprzętu podsłuchowego, odręczne zapiski kelnerów, którzy zakładali podsłuchy. Z materiałów można nie tylko dowiedzieć się, co zeznawały poszczególne osoby, ale także poznać szczegółowe dane osobowe przesłuchiwanych osób - adresy czy numery PESEL. To m.in. pełne dane szefów służb, m.in. szefa CBA Pawła Wojtunika - osoby podlegającej szczególnej ochronie.

Wczoraj wieczorem do apartamentu Zbigniewa Stonogi wkroczyli policjanci w towarzystwie prokuratora. On sam zamieścił wówczas na swym facebookowym profilu krótki wpis o treści: „Policja jest”.

Przeszukanie odbyło się na zlecenie Prokuratury Okręgowej w Warszawie. W prokuraturze Zbigniew Stonoga usłyszał zarzut rozpowszechniania bez zezwolenia wiadomości z postępowania ws. afery podsłuchowej.

(mpw)