Marek Falenta usłyszał nowy, dziewiąty zarzut w Prokuraturze Okręgowej Warszawa-Praga. Chodzi o sprawę tzw. małej afery podsłuchowej. Był także wypytywany o list, który wysłał do prezydenta Andrzeja Dudy.
Według TVN24 Marka Falentę przywieziono do prokuratury o godz. 10:40 w konwoju, z obstawą dwóch aut z policjantami.
Jak nieoficjalnie ustalili dziennikarze RMF FM, Falenta usłyszał kolejny zarzut, tym razem dotyczący udostępnienia nielegalnych nagrań osobie lub osobom trzecim. Za to przestępstwo Kodeks karny przewiduje dwa lata więzienia.
Chodzi o nagranie dot. rozmowy byłego rzecznika rządu Pawła Grasia i nieżyjącego już miliardera Jana Kulczyka. Taśma, o której mowa była wykorzystywana do ataku na lidera Polskiego Stronnictwa Ludowego Władysława Kosiniaka-Kamysza, bo to o nim rozmawiali Graś i Kulczyk. Mówili także o niewygodnych dla władzy dziennikarzach.
Prokuratorzy chcieli Falentę przesłuchać też w sprawie tego, co napisał w listach do prezydenta. Groził np., że ma nowe taśmy, jeszcze nieznane - z premierem Mateuszem Morawieckim i prezesem Jarosławem Kaczyńskim. Twierdził, że jest gotów pogrążyć te i inne najważniejsze osoby w państwie, jeśli nie zostanie ułaskawiony.
Mecenas Marek Małecki nie zaprzeczył tym doniesieniom. Podkreślił tylko, że było to bardzo krótkie przesłuchanie. Dotyczące jednego nagrania. Tylko tyle mogę przekazać ze względu na tajemnicę postępowanie. To jedno z nagrań, które jest już znane opinii publicznej - powiedział.
Przesłuchanie pana Marka było dość krótkie ze względu na przyjętą strategię procesową. Mogę na pewno zaprzeczyć temu, że była mowa o kolejnych kilku tysiącach godzin nagrań. Nic takiego nie padło. Mowa jest o już znanym nagraniu. To jest jeden dodatkowy dziewiąty zarzut. Niemniej jednak była pewna dyskusja na temat tych wielu nowych godzin nagrań, ale nie było tego w zakresie postawionego klientowi zarzutu - podkreślił.